Fenomen

To fenomen – mówi Łukasz, 24 letni student filozofii z Poznania, który pierwszy raz odwiedził Krzyżanowice, – że w tak małej miejscowości są dwie duże i znane dyskoteki. Nigdzie nie spotkałem się z czymś takim.




Faktycznie – Krzyżanowice liczą sobie około 2,5 tysiąca mieszkańców, ale podczas sobotnich i piątkowych imprez liczba osób w tej wiosce wzrasta parokrotnie. To dyskoteki przyciągają takie tłumy. W piątkową lub sobotnią noc nie tylko tutejsze parkingi są zapchane. Samochody stoją w każdym miejscu, gdzie tylko da się postawić wóz. Czasem ciągną się daleko poza rejon samych klubów. Na ulicach widzimy rzesze młodych ludzi. Pod wejściami do dyskotek stoją olbrzymie kolejki. Lokalne knajpy zaś są przepełnione. Wszędzie ruch i życie.


Tak wyglądają weekendowe noce w Krzyżanowicach. Dwie duże dyskoteki – Magic zlokalizowany w centrum miejscowości na ulicy Głównej oraz konkurencyjny Manhattan na ulicy Tworkowskiej, gromadzą w piątki i soboty po parę tysięcy osób. Mimo, iż rozrastają się systematycznie i co chwilę w każdej z nich przybywa nowa sala, miejsca okazuje się nigdy nie być pod dostatkiem. To, co można ujrzeć na zewnątrz, jest zaledwie namiastką.


W środku uderza nas na początku głośna, techniczna lub taneczna muzyka. Nim jednak zdołamy się przyzwyczaić do ilości decybelów, która nie pozwala nawet na normalną rozmowę, staniemy twarzą w twarz z kolejnymi cechami dyskotek. Kosmiczny wystrój wnętrza, dekoracje, a ponadto barwne światła, lasery, efekty wizualne dostosowane do rytmu muzyki. I tłum. Olbrzymia ilość młodych ludzi zgromadzonych na z pewnością za małej przestrzeni. Nie znajdziemy tu wolnego stolika (jeżeli wcześniej nie zarezerwujemy) czy choćby pustego, spokojnego miejsca. Ścisk, hałas, tumult… Z tym, że wokół dostrzeżemy dziewczyny zrobione na bóstwa a facetów na modeli. Z tym, że muzyka ogłuszy nas i wespół z efektami świetlnymi odurzy, zahipnotyzuje prawie. Z tym, że takie miejsca są jak narkotyk…


Po wejściu do dyskoteki opuszczamy normalny, zwykły świat. Tu zasady codziennego trybu życia ulegają zawieszeniu, a jedynym celem jest dobra zabawa. To z pewnością najsilniej przyciąga młodych ludzi. Kluby są jednak także miejscem, gdzie najłatwiej jest kogoś poderwać i gdzie młodzi ludzie mogą spotkać najwięcej znajomych. Wciąż rosnąca popularność clubbingu powoduje, że nawet nie szukają alternatywnej rozrywki. Tutaj mogą się oderwać od szkoły, rodziny, czy pracy. Mogą odlecieć – czasem nawet za daleko.


Magic kontra Manhattan


Pierwszy był Magic – na początku przypominał raczej jakąś spelunkę niż dyskotekę, dzisiaj natomiast zajmuje drugie miejsce w rankingu internetowym (strona: www.swiry.pl). Trzy nowoczesne sale, które utrzymane są w klimacie czegoś iluzorycznego, kosmicznego, przestrzennego.


Oczywiście to plusy dla takiego miejsca, choć zgromadzone w największym pomieszczeniu różowe (!) figury kosmitów są niewątpliwą porażką projektantów. Innym minusem tego klubu jest sam budynek, który wcale nie był przeznaczony do pełnienia funkcji dyskoteki, a jedynie został dostosowany po serii remontów i inwestycji.


Magic wnętrze jednak ma ciekawe i oczywiście różnorodną, choć głównie dance’ową muzykę. Kolejny fakt, że pod samą dyskoteką jest pizzeria, także to, że klub nie jest droższy od konkurencji (wejściówka w sobotę kosztuje 12 zł, ceny w barze nie są też wygórowane) powoduje, że popularność Magica jest olbrzymia. Od zawsze. Choć dzisiaj wygląda zupełnie inaczej niż kiedyś, choć teraz jest trzy razy większy, nadal jest tym samym klubem z niesłabnącą popularnością. Oczywiście jej zachowanie kosztuje. Nieustanny rozwój i chęć prześcignięcia konkurencji. Kilkaset metrów dalej znajduje się młodsza dyskoteka – Manhattan. Można tu mówić o ostrej rywalizacji obu klubów. Unowocześnienia, ulepszenia przeprowadzane były na zmianę. Gdy Magic pokazał coś nowego, Manhattan musiał pochwalić się jeszcze czymś lepszym. I na zmianę. Systematyczna walka o klienta okazała się być całkowicie zdrowa dla całej infrastruktury. Teraz obie dyskoteki są nowoczesne, rozbudowane, stworzone z pasją. Wojna marketingowa sięgnęła dalej. Teraz w obu klubach czekają na klientów liczne konkursy i specjalne wydarzenia.


Magic zafundował w konkursie podczas wakacji samochód marki BMW, ściągnął takie gwiazdy jak chociażby Pokahontaz. Wśród imprez Manhattanu warto z kolei wymienić pokaz i konkurs dla samochodowych tuningowców, koncerty Mandaryny, Clubbasse, C-Bool i liczne imprezy tematyczne.


Akurat ostatni aspekt wydaje się być przewagą młodszej dyskoteki. Dyskoteki urozmaicone są tutaj jakimiś dodatkami – jak Piana Party, Bikini Show lub Beach Party. Ułożenie dodatkowych imprez jest w sezonie zaplanowane i dostosowane do potrzeb klubowiczów. Widać, że jest to poukładane i posiadające sens. To spora przewaga. W niedzielę natomiast klub wita zupełnie innych gości – organizuje tu biesiady śląskie. Manhattan, choć ma mniejszy niż Magic staż i tradycję, posiada poprzez to ogromną klientelę. Wystrojem wnętrza nie ustępuje konkurentowi – choć stylizacja jest tu bardziej technokratyczna. Ceny tu są na identycznym poziomie, a nie brak tu poza barem i punktu gastronomicznego. Można więc uznać, że obie dyskoteki są odpowiednio przygotowane na swych klientów. Różnią się jedynie rodzajem klimatu, jaki wytworzony jest w ich wnętrzu. Oczywiście muzyka, ale także i mentalność. Tu widać różnicę. Manhattan wydaje się być radykalniejszy. Ostrzejsza tu gra, starsi tu też ludzie, nie brak tu takich imprez, jak striptease lub wybory miss mokrego podkoszulka. Tutaj zabawa wydaje się być ostrzejsza. Pewnie dzięki temu młodszy klub jest równie wysoko w rankingach i ocenach.


Opolskie rejestracje…


Okazało się, że konkurencja obu klubów wcale nie podzieliła dawnej klienteli, a pomnożyła ją. Obie dyskoteki zazwyczaj pękają w szwach. Przyjeżdżają tu systematycznie ludzie nie tylko z okolic Raciborza, ale i z Gliwic, spod Opola, z Cieszyna, z Jastrzębia i oczywiście do tego wszyscy młodzi Niemcy, którzy goszczą w regionie.


Brak tu jedynie miejsca – na parkingach, w samych klubach. Część klubowiczów goszczą lokalny bar i restauracja, ale i one są przepełnione w czasie dyskotek. W każdym razie stanowią dobrą alternatywę, jeżeli ktoś nie ma ochoty tańczyć, a woli coś zjeść lub czegoś się napić. Całość jako kompleks rozrywkowy przyciąga rzesze młodych ludzi. Wydaje się więc, że te miejsce może się tylko rozrastać…


Party na tapsach


Dyskoteki nigdy nie były jedynie miejscem pozytywnych zjawisk. Tutaj obie chronione są przez osoby mające doświadczenie, policja patroluje zaś ulice, więc o bezpieczeństwo teoretycznie nie można się obawiać. Bójki jednak, dealerzy, agresywne osoby, które przeholowały z używkami, kradzieże – to znajdzie się zawsze w takich miejscach, także i tu. Prawdą jest to, że każdy kieruje sam sobą. Zachowanie wewnątrz dyskotek jest więc sprawą raczej indywidualną. Nie da się jednak ukryć, że można tu mówić o modzie na ostrą zabawę, co wiąże się z alkoholem i z narkotykami: amfetaminą oraz extasy. Bulwersujący widok pijanej dziewczyny lub pięści w ruchu – to też można tu spotkać, nawet dość często.


Tutaj życie toczy się szybciej, intensywniej, barwniej. Tu zdarzają się pierwsze miłości, pierwsze odurzenia, pierwsze rozczarowania i pierwsze euforie. Wszystko jakby skondensowane, skrócone w czasie. Negatywne zjawiska są tu odpowiednikami tych z życia codziennego – choć oczywiście w zwielokrotnionej skali.


Na balety…


Nie potrafią one zasłonić pozytywów dyskotek – oczywiście dla samych klubowiczów. Ci, którzy idą na dyskotekę, idą się dobrze bawić – a tutaj mogą to z całą pewnością osiągnąć w sposób obrany indywiudalnie. Tutaj przeżywają oderwanie od dni powszednich, tak żartobliwie nazwane: „balety”.


Dariusz Wróbel





- reklama -

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj