Rok po śmierci Alfreda Malcharczyka, jego rodzina i przyjaciele spotkali się na mszy św. w jego intencji. Po mszy przeszli pod dom zmarłego, gdzie odsłonięto tablicę upamiętniającą zasłużonego raciborzanina. Zobacz zdjęcia z uroczystości.
Msza w intencji śp. Alfreda Malcharczyka odbyła się o godzinie 18.00 w kościele św. Mikołaja w Raciborzu. Zjawił się na niej tłum wiernych, wśród których między innymi byli bliscy znajomi zmarłego oraz rodzina. Po mszy wszyscy przeszli pod dom Państwa Malcharczyk, gdzie wspominano zmarłego. Odsłonięto również tablicę pamiątkową upamiętniającą tego zasłużonego raciborzanina.
Wspomnienie śp. Alfreda Malcharczyka (autor Krystian Niewrzoł):
Często przypominał mi słowa swego ojca : „Wiara bez uczynków martwa jest”, albo „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego”. Ten człowiek traktował zasady swojej wiary katolickiej dosłownie. Kiedy nastały dla wielu trudne czasy transformacji i urynkowienia naszej gospodarki, cztery razy w tygodniu, wieczorem na parkingu przed cukiernią „Conditorei” ustawiały się długie kolejki bezrobotnych, często zagubionych w życiu i biednych. Otrzymywali chleb, bułki albo kołaczyki zwiezione z zamkniętych już o tej porze sklepów. Niektórzy od lady odchodzili z łezką w oku. Chociaż na chwilę pojawiał się na ich twarzach grymas zadowolenia i radości.
Kiedyś powiedział mi: „Gdybym upiekł mniej bułek i kołaczy to nie starczyło by dla nich. Ci biedacy chodzili by głodni”. Nie odmawiał też szkołom, różnym organizacjom społecznym, placówkom kulturalnym i klubom sportowym. Zawoził swoje wyroby do klasztoru, regularnie obdarowywał bezdomnych z „Arka N”, Schronisko im. Brata Alberta w Gamowie oraz inne placówki kościelne. Ustawiał swoje stragany z prawdziwym, drożdżowym kołaczem śląskim na festynach czy imprezach sportowych a gdy zauważył iż matki nie stać na ciastko dla dziecka, dyskretnie częstował go pączkiem albo białą pianką. Słynął z hojności. Nawet wtedy gdy handel cukierniczy przeżywał regres. Dla każdego klienta znajdował słowa pocieszenia i nadziei. Zawsze, mimo zmęczenia, emanował dobrocią, za co był powszechnie lubiany.
Świadczą o tym ściany w sklepie oraz biurze, obwieszone licznymi dyplomami i podziękowaniami. W dniu ostatniej rocznicy urodzin Jana Pawła II okrągły chleb Pana Malcharczyka z dedykacją „Kochanemu Papieżowi…” oraz śląskie kołacze znalazły się na papieskim stole w Watykanie, zawiezione tam przez posła Siedlaczka i Starostę Hajduka. Jego wyroby znane są nie tylko w Polsce. Znakomite, smaczne kołacze i ciastka nabywają goście z Niemiec, Austrii czy Czech i zawożą do swoich domów.
Od dwóch lat, kiedy zmogła Go trudna choroba, firmę prowadzi syn Adrian z żoną. Śp. Alfred Malcharczyk zaczynał swoją karierę zawodową w piekarni ojca w rodzinnym Gamowie, ale gdy został przyjęty do Zasadniczej Szkoły Zawodowej w Raciborzu praktykę odbywał w ciastkarni PSS Społem. Codziennie kilkunastokilometrową drogę z Gamowa do Raciborza wczesnym rankiem przemierzał na rowerze a zimą często pieszo na skróty przez pola. Od najmłodszych lat z domu rodzinnego wyniósł poszanowanie pracy i dobre wychowanie religijne. Jak twierdził, to pomagało mu w życiu przetrwać najtrudniejsze chwile. Jako absolwent szkoły zawodowej pozostał pracownikiem w cukierni PSS. Kiedy ożenił się, w domu żony Teresy urządził piekarnię i ciastkarnię. To tam przy ul. Kozielskiej powstawały już mistrzowskie wyroby. Tam też na świat przyszedł syn i córka Sylwia. Ale z dobroci serca Państwo Malcharczyk adoptowali jeszcze z Domu Dziecka córkę Bożenę. Traktowali ją i kochali jak własne dzieci.
Po wybudowaniu domu i większego warsztatu cukierniczego obok D.K. Strzecha, firma powiększyła się. Wrócił już wtedy z praktyki zagranicznej syn Adrian. Jednak Mistrz Alfred nie szczędził sił i energii w rozwoju produkcji piekarniczej i cukierniczej, wprowadzając ciągle nowe wyroby. Za całokształt swojej działalności zawodowej i charytatywnej otrzymał między innymi liczne odznaczenia z Izby Rzemieślniczej i Cechu Rzemiosł Różnych w Raciborzu. Jest laureatem medalu Ks. Prał. Stefana Pieczki „UNITAS IN VERITATE”, plebiscytu „9 twarzy na IX wieków" oraz „Pantofelek 2006”. Trzeba dodać, iż od najmłodszych lat był związany z Kościołem Katolickim a po zamieszkaniu w Raciborzu z parafią św. Mikołaja, gdzie przez kilka kadencji pełnił obowiązki członka rady parafialnej. Ostatnie dwa lata pod troskliwą opieką żony Teresy zmagał się z ciężką chorobą. 20 stycznia 2011 roku w godzinach porannych w wieku lat 72 odszedł do wieczności.
Tekst przemówienia przed odsłonięciem pamiątkowej tablicy autorstwa K. Niewrzoła:
"Drodzy członkowie najbliższej rodziny – śp. Alfreda Malcharczyka, przewielebni kapłani, czcigodne siostry zakonne, szanowni przedstawiciele władz samorządowych, przyjaciele, koledzu rzemieślnicy, parafianie i licznie zebrane grono znajomych.
20 stycznia 2011 roku zamknęło się ogromne serce człowieka który zawsze miał je otwarte dka wszystkich.
Smutek ogarnął nie tylko kochających go członków najbliższej rodziny, ale także przyjaciół i mieszkańców ziemi raciborskiej, którzy nie raz doświadczyli z Jego ust i rąk słowa pocieszenia i wiele dobroci.
Często słyszałem: "Zapamiętaj sobie – wiara bez uczynków martwą jest". Pracowitość, katolickie wychowanie i głęboką wiarę w Boga śp. Alfred wyniósł z domu rodzinnego w Gamowie, gdzie też rozpoczął naukę zawodu piekarza u boku swego ojca. Potem jednak zapisał się do szkoły zawodowej w Raciborzu, bo zaimponował mu zawód cukiernika. Odrąd codziennie kilkanaście kilometrów z Gamowa przemierzał na rowerze a zimą wczesnym rankiem brnął często na skróty przez zaśnieżone pola, aby zdążyć na lekcje lub zajęcia praktyczne w ciastkarni PSS Społem. Tam też przez wiele lat pracował . Egzamin mistrzowski zdawał tu naprzeciw w zakładzie Pana Alojzego Kojzara, dziś 97 letniego seniora raciborskich cukierników.
Po latach kiedy założył już rodzinę z Panią Teresą, otworzył własny zakład cukierniczy przy ul. Kozielskiej. Gdy syn Adrian wyjechał po naukę w tej branży na zachód, śp. Alfred Malcharczyk wybudował obiekt przed którym się znajdujemy. Nowo otwartą cukiernię prowadził już w następnych latach wspólnie z synem. Można powiedzieć, iż całkowicie pochłonięty był pracą, często nocą, po trzecg albo czterech godzinach snu, dowożąc również towar do różnych punktów sprzedaży. Tu wykształcił kilka pokoleń młodzieży w tym słodkim zawodzie.
Znajdował jeszcze czas na pracę społeczną w Cechu Rzemiosł Różnych i Radzie Parafialnej przy kościele św. Mikołaja.
Głęboką wiarę w Boga codziennie potrafił przełożyć na działalność charytatywną i dobroczynną.
Wchodząc do sklepu nawiązywał serdeczny kontakt z klientami, biednych pocieszał i obdarowywał wszystkich ciastkami.
W trudnych latach 90-tych tu pod tym sklepem, cztery razy w tygodniu wieczorem ustawiała się długa kolejka ludzi potrzebujących. W sklepie każdy otrzymał jakieś pieczywo, kołacz czy ciastka. Dla wielu lub dla ich dzieci był to wówczas jedyny posiłek w ciągu dnia.
Swoim towarem wspomagał również liczne placówki, parafie, instytucje i organizacje, nie tylko na terenie ziemi raciborskiej.
Bywał także ze swoim straganem na licznych imprezach plenerowych, pomagając w ten sposób organizatorom.
Dziś świadczą o tym dyplomy i podziękowania, które nie pomieściły się wszystkie na ścianach sklepu i biura firmy. Długo jeszcze można by wymieniać różne formy pomocy, świadczone bliźnim.
Kochał rodzinę, a szczególnie swoje wnuki, kochał ludzi bez względu na ich światopogląd czy przekonania polityczne, a szczególnie tych najbardziej potrzebujących naszej pomocy.
Skromny, pracowity i dobry człowiek otwartego serca. Śmiało mozna by rzec wielki raciborzanin. Takich wspaniałych ludzi nam dziś potrzeba.
Grono przyjaciół i koledzy rzemieślnicy ufundowali tablicę, aby w ten sposób upamiętnić wielkiego raciborzanina, człowieka otwartego serca dla wszystkich.
Niech przypomina ona nam współczesnym i następnym pokoleniom o pierwszym przykazaniu miłości: "Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego". Śp. Alfred Malcharczyk jest dla nas tego przykładem.
Pamiętajmy o nim w naszej codziennej modlitwie.
Wykonawcą tej tablicy jest Pan Przemysław Szweda – Zakład kamieniarski przy ul. Gamowskiej. W imieniu rodziny i organizatorów serdecznie dziękuję księżom za sprawowaną Eucharystię i modlitwę a państwu za liczny udział w tej skromnej uroczystości. Dziękuję."
Raciborzanie pamiętają o Alfredzie Malcharczyku i przyszli licznie na mszę św. .Mimo niepogody brali udział przy
odsłonięciu tablicy .Pięknie pokazują to zdjęcia Natalii Klimaszki . Kościół starowiejski jest piękny. Tablica będzie
nam przypominać o wielkim raciborzaninie.
Był poseł, starosta i prezydent, widzę na zdjęciach radnych, i wielu ludzi, którzy zapewne osobiście znali mistrza. To piekny gest w pierwszą rocznicę śmierci. Pamiątkowa tablica pozostanie na długo na eewacji, a jak długo bęzie żył w naszej pamięci? Ile osób przjdzie pod tablicę lub do kościoła za rok? … za pięc lat? Pamiętajmy o ludziach. Spróbuj znaleźć 30 minut w każdym tygodniu i zamyslić się i wspomnieć ludzi którzy odeszli…
Pan Krystian Niewrzoł jest pomysłodawcą i organizatorem obchodów I rocznicy śmierci tego, wielkiego raciborzanina. On też jest autorem
tekstu na tablicy. Sam wszystko załatwiał.Był od wielu lat przyjacielem śp. Alfreda. Dziękujemy.
Na foto -relacjach pokazano jak poseł Henryk Siedlaczek przekazuje obrazek Panu Adrianowi Malcharczykowi. Jest to zdjęcie historyczne z
Pl. św. Piotra w Rzymie na którym poseł trzyma specjalny chleb – upieczony przez śp. Alfreda Malcharczyka, aby wręczyć go Bł. Janowi Pawłowi II w dniu jego ostatniej, ziemskiej rocznicy urodzin.
Tu jako pracownik mogę dodać, iż na każde święta Pan Alfred przekazywał przez znajomych paczkę kołaczy i ciast z Polski siostrom które prowadziły kuchnię papieską w Watykanie.Trafiały one na świąteczny stół dla papieża.
Pamiętam Pna Malcharczyka. Był to człowiek dobry. Z każdym się przywitał, poczęstował jakimś ciasteczkiem, życzył wszytkiego dobrego.
Niech Bóg przyjmie go do Nieba.On sobie już za życia na to zasłużył.
Dobrze , że Ktoś pomyślał o upamiętnieniu tego, szlachetnego człowieka na tablicy. Niech ludzie nie zapominają tak szybko, niech biorą przykład ze skromnego a zarazem wielkiego człowieka.
Pan Malcharczyk na zawsze pozostanie w sercach ludzi, którzy go osobiście poznali. Ja także miała zaszczyt go poznać. Zawsze miał dobre słowo dla każdego klienta. U niego można było dostać najlepszy „kołocz weselny”. Podoba mi się zdjęcie. Takiego go pamiętam jak właśnie na tym zdjęciu. Zawsze zapracowany, ale uśmięchnięty i szczęśliwy. Mało jest takich ludzi jak on. Bierzmy z niego przykład. Nie przechodźmy obojętnie obok krzywdy drugiego człowieka, wtedy ten świat będzie lepszy.
Na tablicy między innymi wpisano słowa „dobry człowiek”. Na takie określenie trzeba sobie w życiu zasłużyć. Śp. Alfred Malcharczyk swoim postępowaniem i zachowaniem udowodnił, że można kochać Boga i ludzi, a nie tylko siebie.Niestety w każdym środowisku, również w Raciborzu
jest wielu ” Kochających tylko siebie- egoistów”.
Szkoda że nie wiedziałem o tej uroczystości, bo bym przyjechał.
Bardzo sobie cenię mistrza. Wiele się od niego nauczyłem.
Także dobroci dla innych ludzi. Tu jestem dopiero na stałe 15 lat.
Widzę , że tu ludzie starają się być uprzejmi dla innych , ale to jest takie sztuczne. Nie wypływa z serca tak jak było to u mistrza Pana Alfreda.
śp. Alfred był wspaniałym człowiekiem i dobrym, życzliwym kolegą.
Nie mogłem być na tych uroczystościach bo od lat mieszkam w Niemczech. Ale pamiętam o Nim.
Byliśmy niedawno w Raciborzu u rodziny. Jesteśmy mile zaskoczeni tą piękną tablicą pamiątkową na domu śp. Alfreda Malcharczyka. Dziękujemy tym którzy o tym pomyśleli i to zrobili.