Uciekł przed tsunami, przyjechał do Kuźni

16 marca w Miejskim Ośrodku Kultury, Sportu i Rekreacji w Kuźni Raciborskiej odbyło się kolejne spotkanie z cyklu "Przy slajdach i herbacie". Tym razem słuchacze – za sprawą Jacka Ostrowskiego – odbyli wirtualną podróż do Japonii.

Jacek Ostrowski na co dzień pełni funkcję prezesa Raciborskiego Ośrodka Aikido, który ma również swoje grono zwolenników w Nędzy. W celu poszerzenia swojej wiedzy na temat tej wschodniej sztuki walki, a także pobrania kilku lekcji u samych mistrzów tej dziedziny, wraz ze swoim znajomym udał się w marcu 2011 r. do Japonii.

- reklama -

Na trwające ponad godzinę spotkanie złożył się 40-minutowy film, zmontowany z ujęć nagranych kamerą oraz pokaz kilkudziesięciu zdjęć, wykonanych podczas pobytu w Kraju Kwitnącej Wiśni. Głównymi ośrodkami, w których przybywał J. Ostrowski była stolica Japonii – Tokio oraz miasto Kioto.

By przekaz był dla widzów zrozumiały, poszczególne sceny były starannie omawiane przez trenera Aikido. Nie zabrakło wątków związanych ze zwyczajami, religią (w Japonii dominującym wyznaniem jest shintoizm), kulturą czy codziennym życiem. To ostanie dało się odczuć już z chwilą poznania grupy Japończyków, z którymi przyszło im się zetknąć. – W Japonii interesujące jest ich podejście do życia. To, że żyją daną chwilą, danym dniem. Nie przejmują się tym, co było wczoraj, ani tym, co będzie jutro – mówi raciborzanin.

Od pewnego czasu daje się jednak słyszeć, że Japończycy coraz częściej ulęgają kulturze płynącej ze wschodu, czyli ze Stanów Zjednoczonych. Niektórzy mówią wprost, że mieszkańcy japońskich wysp mocno się "amerykanizują". Czy oznacza to, że zapominają o swej tradycji, np. noszenia kimon? Jak się okazuje – niekoniecznie. Wszystko zależy od wolnego czasu, a tego Japończycy nie mają za wiele. Są bowiem bardzo zapracowanym narodem. Jak zaznacza J. Ostrowski, chodzenie na co dzień w kimonach byłoby i niewygodne, i niezbyt opłacalne (kimono jest dość drogie). – Poznaliśmy wielu fantastycznych Japończyków, którzy mówili, że nawet domu nie kupują, tylko – jak są sami – mieszkają w hotelach. Pracę zaczynają wczesnym rankiem, a kończą wieczorem (około godz. 21.), więc można powiedzieć, że dom jest mu niepotrzebny i te tradycyjne kimono również. Jednakże w święta narodowe czy weekendy, to zauważyłem, że bardzo dużo Japończyków porusza się po mieście w tradycyjnym stroju – dodaje prezes raciborskiego ośrodka Aikido.

 

 

Ciekawostką u Japończyków jest także to, że gdziekolwiek się pojawią, niemal nie wypuszczają aparatu fotograficznego czy kamery z rąk. To sprawiło, że w Polsce nieraz można usłyszeć zwrot, że ktoś zachowuje się jak "japoński turysta". – To kwestia, nad którą pewnie nie raz każdy z nas się zastanawiał – mówi Jacek Ostrowski. – Odpowiedziałem sobie na to pytanie, będąc właśnie w Japonii. Również fotografowaliśmy niemal wszystko i wszędzie. Wychodziliśmy bowiem z założenia, że nie będzie nas stać, by te kilka czy kilkanaście tysięcy przeznaczyć na to, by tu przyjechać, więc musimy jak najwięcej zapamiętać i uwiecznić to, co tu zobaczyliśmy. Później też dowiedzieliśmy się, że Japończycy w rzeczywistości, gdy udają na wczasy, praktycznie nigdy nie jadą dwa razy w to samo miejsce. Stąd to ciągłe fotografowanie.

W trakcie slajdowiska można się było również dowiedzieć, jaki jest stosunek Japończyków do obcokrajowców. Okazało się, że wbrew temu, co czasami można na temat obywateli Japonii usłyszeć, Japończycy są dla przyjezdnych serdeczni i bardzo pozytywnie nastawieni. – Nie wiem, gdzie jeździli ci ludzie, którzy wyszli z założenia, że ktoś kogoś w Japonii nie lubi. To w rzeczywistości najbardziej serdeczni ludzie, jakich w życiu spotkałem – podkreśla raciborzanin.

A czy będzie jeszcze jedna wizyta w Japonii? – A dlaczego jedna? – pyta z uśmiechem J. Ostrowski, po czym odpowiada: – Na razie była jedna i początkowo myślałem, że na tym się skończy. Jednakże już mam cel, by wraz z kolegami zarówno z mojego dojo, jak i z innych klubów, pojechać do takich typowo zamkniętych szkół samurajów, gdzie można byłoby poćwiczyć i pojeździć po innych zakątkach starej Japonii – mówi trener.

Na koniec należy jeszcze dodać, że Jackowi Ostrowskiemu w ostatniej chwili udało się uniknąć wielkiego niebezpieczeństwa. Dokładnie godzinę od wzniesienia się samolotu w powietrze, w Japonię uderzyła potężna fala tsunami, wywołana podwodnym trzęsieniem ziemi. O tragedii dowiedział już dopiero po wylądowaniu w Katowicach.

Bartosz Kozina

- reklama -

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj