Działkowcy protestują, bo obawiają się utraty swoich działek i podniesienia opłat za korzystanie z nich. Do protestu przyłączyli się raciborzanie, którzy w obronie ogródków napisali list do Ewy Kopacz.
28 czerwca Trybunał Konstytucyjny rozpozna wniosek Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego Lecha Gardockiego, który zażądał uchylenia ustawy o rodzinnych ogrodach działkowych. Sędziowie zadecydują o przyszłości polskich działkowców. To budzi ich niepokój. Zaskarżenie ustawy traktują jak zamach na swoje prawa, dlatego Polski Związek Działkowców ogłosił tydzień protestu w obronie dotychczasowej ustawy. Protest rozpoczął się 23 czerwca i potrwa do najbliższego piątku.
Do protestu włączyli się działkowcy z Raciborza. Czego się obawiają? – Utraty swoich działek i podniesienia opłat – mówią zgodnie. Właściciele ogródków chcą zwrócić uwagę na problem i pokazać jak ustawę postrzegają działkowcy. Przy wejściach do raciborskich ogródków działkowych pojawiły się banery informujące o proteście. Do Warszawy z wszystkich stron Polski napływają listy i petycje.
Raciborzanie w obronie ustawy napisali list do Marszałek Sejmu, Ewy Kopacz. – Nasz Ogród powstał w 1952 roku z inicjatywy pana prezesa Czepeiki. Na nieurodzajach porośniętych chwastami i krzakami powstały piękne działki. Wśród zieleni działkowcy znaleźli ciszę I spokój. Niech dalej uprawiąją te swoje skrawki pola. Prosimy panią Marszałek o wysłuchanie kilku milionów działkowców i obronę Ustawy o Rodzinnych Ogródkach Działkowych oraz działania nieszkodzące Ogrodom Działkowym – czytamy w liście, jaki napisali działkowcy z R.O.D. "Agwa" w Raciborzu. O tym, czy protest przyniesie oczekiwane skutki dowiemy się już jutro, 28 czerwca.
/p/
Jeden z ostatnich bastionów poprzedniego ustroju chce protestować? Przecież w całym kraju to leśne, komunistyczne ludki w sercach miast. Marnotrawienie hektarów powierzchni w samych centrach miast. Podobnie jest i w Raciborzu. Najwyższa pora rozkurzyć ten karłowaty twór.
Nie, lepiej odebrać ludziom ICH WŁASNOŚĆ, zabetonować, sprzedać i pobudować markety. I kto pokazuje komunistyczne myślenie?
Jaka własność? Ziemia nigdy nie będzie własnością działkowców. Nawet notarialnie nie nabywa się działek tylko przez jakieś wpisy do członków działkowców i ewentualnie umowy cywilno prawne pomiędzy sprzedającym a kupującym. Ziemia na których są ogródki działkowe nie jest własnością działkowców – jeszcze raz warto to przypomnieć. A skoro nie jest, to najwyższa pora im to uświadomić. Miasta posiadające na swoich terytoriach a zwłaszcza niemal w samych centrach działki, powinny wreszcie posiąść działki i zrobić porządki z tym bajzlem.
Co w takim razie widzisz w miejscach działek? Np. koło Mieszka, pod Polleną, na Brzeziu, Ocicach, przy 15-tce?
Koło 15 widzę do wyboru: nowe osiedle, właściwe miejsce pod jakieś centrum handlowe z kinem, parking poziomowy, centrum gastronomiczno hotelowe ( restauracyjki, kawiarnie, deptak z fontanną), nowy akademik dla PWSZ, itp, itd.
Myslę, że działki, niezaleznie od tego, gdzie są, to enklawy zieleni w mieście.
bez przesady z tą zielenią. To już wolę park w tym miejscu niż działki. Park przynajmniej jest prawdziwą enklawą zieleni i rzeczywistymi płucami miasta niż grządki z marchewką i buraczkami i rozlatujące się altany i wieczne smrody grillowe z działek.
Ja pierdole co za tłumaczenie. Woli park niż grządki, łał, marchwka i buraki się nie podobają! Pewnie w miejsce działek wybudują ci piękny park z placem zabaw i bankomatem płacącym 50 zeta za sam wstęp. Weź się rozbiegnij i pierdolnij łbem z najbliższy mur, zrobisz przysługę społeczeństwu i rodzinie. Jednego debila mniej.
Dlaczego ludzie nie mogą mieć kawałka swojej ziemi? Co to komu przeszkadza??? To jest ich mała oaza spokoju i niech sobie ją mają. Lepiej chyba to żeby starsi ludzie uprawiali sobie marchewke na działce niż żeby stali w kolejkach do lekarzy z nudy…
Nie mam osobiście nic przeciw działkowcom, ale w czasach, gdy ogródki działkowe powstawały, to wtedy lokowane były na obrzeżach miast. Po kilkudziesięciu latach miasta się rozrosły i okazało się naraz, że obok np. luksusowej galerii, na dziłace w centrum miasta chodzą kury i srają gołębie. Jestem za przymusową ekwiwalnetną zamianą terenów, w skutek czego działkowcy przeniosą się bliżej natury na obrzeża miast, a centra zostaną uwolnione od „mini pól”, które staną się wreszcie atrakcyjnymi terenami inwestycyjnymi.
Ludzie!!! To miasto umiera! Na rynku nie może nic się dziać, bo zaraz emeryci marudzą prezydentowi że za głośno. Działek im nie wolno zabierać pod inwestycje, bo dziadki muszą mieć kartofle i buraki chodowane w centrum miasta. młodzi uciekają, zostają starzy, którzy tylko to miasto ograniczają. Niech se mają działki ale na peryferiach miasta a nie w samym centrum.
[url=http://wyborcza.pl/1,75478,12101498,Miejscy_ogrodnicy__Wszyscy_jestesmy_rolnikami.html]http://wyborcza.pl/1,75478,12101498,Miejscy_ogrodnicy__Wszyscy_jestesmy_rolnikami.html[/url]