Wacławczyk jak premier Pawlak. Chce by dzieci jadły zdrowo

Dawid Wacławczyk bierze przykład z PSL-u i proponuje zakazać w sklepikach szkolnych tzw. śmieciowej żywności, tj. czipsów, batoników i słodzonych napojów. Zdaniem wiceprezydent Nowackiej problem jest marginalny.

Wacławczyk propozycję zgłosił przy okazji omawiania miejskiego programu edukacyjnego podczas komisji oświatowej. Wcześniej pracownicy szkół sygnalizowali mu powtarzające się sytuacje, że dzieci bez problemu mogą kupować w szkolnych sklepikach produkty żywnościowe, które oprócz walorów smakowych, nie posiadają żadnych wartości odżywczych, a przy okazji przyczyniają się do rozwoju otyłości. Chodzi głównie o reklamowane w TV batoniki, czipsy oraz mocno słodzone gazowane napoje. Zaproponował, by dyrektorzy szkół przy podpisywaniu umów z chętnymi do prowadzenia w szkołach sklepików mogli z góry zastrzec, jakich produktów na terenie szkoły sprzedawać nie należy. Pomysł nie jest nowy – od dłuższego czasu Polskie Stronnictwo Ludowe zabiega o to, aby kwestię tą uregulować ustawą zakazującą handlu śmieciową żywnością w polskich szkołach.

- reklama -

 

W raciborskich szkołach problem ten nie jest odczuwalny. Jak poinformowała Ludmiła Nowacka, wszystkie podstawówki realizują program, dzięki któremu dzieciom rozdawane są mleko, warzywa i owoce, stanowiące alternatywę dla niezdrowych przekąsek. Dzieci mają więc w czym wybierać. Nieliczne już szkolne sklepiki dość ograniczyły asortyment produktów uznawane za niezdrowe, nie wiadomo jej również, by w jakiejkolwiek szkole stały automaty je sprzedające. A dziecko chcące zjeść batonik lub czipsy i popić colą i tak to zrobi, co najwyżej kupi je obok szkoły.

 

Panią prezydent poparli radni Witold Ostrowicz i Ryszard Wolny twierdząc, iż lepsze od zakazów jest uświadamianie rodziców, by dzieci właściwe nawyki odżywiania wynosiły z domu. Dyskusja zakończyła się konkluzją, by podjąć działania dążące do minimalizacji sprzedaży tego typu produktów, przynajmniej tych najbardziej szkodliwych.

 

/ps/

- reklama -

9 KOMENTARZE

  1. Jeszcze do niedawna rady z tryumfem ogłaszał na fejsie ze wygrała wolność gospodarcza, gdy wojewoda anulował uchwałę o czasie otwarcia lokali gastronomicznych, a teraz prze do interwencjonizmu gminy w życie gospodarcze. Nie dość, że czynsz wysoki, czas otwarcia sklepiku ograniczony w zakresie dnia (krótkie przerwy i lekcje do piętnastej) i miesięcy (wakacje), to jeszcze chcą za przedsiębiorcę decydować czy sprzeda dziecku jabłko czy marsa. To może pan radny zdecyduje się wreszcie czy jest liberałem czy socjalistą, bo jak na razie z pana postawy wieje tylko populizmem? Może sam pan wynajmie taki sklepik i spróbuje coś w nim sprzedać ze swojej oferty? Poza tym robicie z kogoś dyrektora placówki a ponad jego głową chcecie układać jego relacje z podmiotem gospodarczym, którego sam własnym wysiłkiem pozyskał. Ciekawe czy pan Wacławczyk będąc np. dyrektorem RCK chciałby by rada dyktowała mu warunki wynajęcia kawiarenki w domu kultury? Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, a w tym przypadku wchodzi o wysokie mniemanie na temat swoich kompetencji pana radnego. Mylne mniemanie.

  2. Pan radny gra specjalistę i przedsiębiorcę, a jest zwykłym ignorantem
    prawnym. Wszelkie takie regulacje ograniczające działalność gospodarczą,
    zostałyby zakwestionowane przez wojewodę. Kto miałby i na jakiej
    podstawie prawnej zrobić listę „produktów zakazanych”, poza tymi które
    wynikają z innych z zapisów ustawowych np. alkohol. Radnemu z branży
    gospodarczej i to z aspiracjami politycznymi nie wypada publicznie
    opowiadać takich głupot.

  3. najsmutniejsze jest to, że ci „liberałowie” to się zwykle lubią na Zachód powoływać, a tam wszystkie hamburgery i koki wywalili ze szkół na zbity pysk. Wacławczyk nie jest konsekwentny, bo ani z niego liberał, ani socjalista. Ot… po prostu radny, właściciel pubu, turysta i animator kultury o ambicjach do lokalnej polityki. Może się podobać, albo i nie. Ale społeczeństwo trzeba wychowywać i interweniować gdzie się da i kiedy się da, bo nas to skrajne i ogłupiajace podejście biznesowe szybko załatwi. Jak chcecie by wasze dzieci żyły tak samo długo jak w Europie, skoro przyzwalacie na faszerowanie ich gównem, którego we większosci szkół na zachodzie nie ma. W imię czego? Wolności gospodarczej? Nawet jak rodzic nie chce kupić, to mu później dziecko jęczy, że w szkole kupiło i że inni mają, nawet nauczyciele… i wychowuj tu dziecko w poszanowaniu zdrowia, skoro w szkole nawet mają to w d…. Bo się jakiś lokalny hurtownik dogadał na biznesik. Wara chłopie, rodzinę sę truj, nie dzieic w szkole

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj