Ćwierć wieku wolnej Polski

25 lat po pierwszych częściowo wolnych wyborach nie jest jeszcze możliwa chłodna ocena narodzin naszej demokracji. Czym są i czym powinny być dla nas czerwcowe wybory?

4 czerwca 1989 roku miały miejsce w Polsce pierwsze wybory po okrągłym stole. Strona komunistyczna uzgodniła z obozem solidarnościowym, że formuła wyborów będzie miała charakter częściowo wolny w przypadku izby niższej parlamentu i całkowicie wolny, jeżeli chodzi o senat.

- reklama -

 

Wyniki wyborów dla komunistów były druzgocącą porażką. Senat został całkowicie opanowany przez Komitet Obywatelski. W wyniku rozstrzygnięto wyborczego do izby wyższej dostało się 99 ludzi związanych z "Solidarnością". Wybrano tylko jednego senatora, który kandydował jako niezależny. Był nim Henryk Stokłosa. Uzgodnienia przewidywały, że procedura demokratyczna w stosunku do sejmu dotyczyć miała jedynie 35 proc. mandatów. "S" wzięła w tej "wolnej" części wszystko. Zdobyła 161 miejsc w sejmie. Komuniści natomiast dowiedzieli się o prawdziwej skali niechęci do ich rządów. Na swoich "gwarantowanych" miejscach uzyskiwali wyniki rzędu kilku procent.

 

Frekwencja jak na dzisiejsze warunki była bardzo wysoka. W wyborach wzięło udział ponad 60 proc. uprawnionych do głosowania (ok. 10 milionów). Mimo to, spodziewano się większego zaangażowania obywateli w pierwszej częściowo wolnej elekcji. Społeczeństwo jednak było zmęczone. Rozgrywki na górze, zwykła partyjna praca dla wielu była niezrozumiała. W drugiej turze wyborów, która miała miejsce 18 czerwca i poniekąd przybrała formułę wyborów uzupełniających frekwencja wyniosła jedynie ok. 25 proc. Słabsze od oczekiwań wyniki wyborów oprócz zmęczenia obywateli miały źródło również w ordynacji wyborczej, która była kompletnie niezrozumiała dla przeciętnego "Kowalskiego".

 

 

 

 Dla wielu dzięki czerwcowym wyborom milicyjne hełmy straszą nas już tylko z muzealnych gablot

 

Kampania wyborcza była charakterystyczna. Komuniści trzymali się utartych zwyczajów. Kompletnie nie rozumieli, że demokracja wymaga zbliżenia się do wyborcy. Stąd tak kuriozalne działania jak organizacja masówek, na których już nikt się nie pojawiał. Czytanie z kartki, ignorowanie pytań wyborców, buta i przekonanie o własnej nieomylności, to wszystko sprawiło, że wyborcy pokazali dygnitarzom z PZPR czerwoną kartkę.

 

Inaczej "Solidarność". Tu dominowała żywiołowość. Energia. Podkreślano zespołowość. Wykorzystywano narzędzia marketingowe. Przysłowiowe zdjęcie z Wałęsą okazało się być prawdziwym hitem kampanii.Ta spontaniczność, pomysłowość i przekonanie słuszności sprawy niwelowały brak dostępu do mediów elektronicznych, szykany ze strony "aparatu". Nie do przecenienia okazało się być wsparcie kościoła. Duchowni jednoznacznie wskazywali, po której stronie stoją wartości chrześcijańskie. Wynajmowali salki parafialne, z ambon mówiono jak oddać ważny głos.

 

 

Wyniki wyborów z 4 i 18 czerwca sprawiły, że naród właściwie obudził się w nowym kraju. Komuniści wiedzieli już, że nie mogą liczyć nawet na milicję, która także głosowała na "S". Konsekwencje polityczne były dla PZPR dramatyczne.Duża część wierchuszki znalazła się poza parlamentarną reprezentacją. Wybór generała Wojciecha Jaruzelskiego na prezydenta okazał się być prawdziwą męczarnią. Ostatecznie parlament zaaprobował go większością jednego głosu. Kiszczak, który został desygnowany przez obóz władzy na premiera nie uzyskał poparcia. W konsekwencji Obywatelski Klub Parlamentarny (reprezentacja obozu solidarnościowego) zawiązało koalicję przybudówkami PZPR: Stronnictwem Demokratycznym i Zjednoczonym Stronnictwem Ludowym. Na premiera powołano Tadeusza Mazowieckiego. Pełną parą ruszyły reformy gospodarcze, których twarzą został Leszek Balcerowicz. Rok później prezydentem był już Wałęsa.

 

Tyle fakty i tyle historia.

 

Pozostaje ocena.Ta, jak w przypadku wielu innych ocen polskiej historii z konieczności jest niejednoznaczna. Opinia publiczna jest rozdarta, co do sądu nad czerwcowymi wyborami. Dla wielu jest to dzień, w którym Polska de facto odzyskała niepodległość po pół wieku dominacji Związku Radzieckiego i zniewolenia przez rodzimą partię komunistyczną. Dla nich 4 czerwca oznacza kres władzy komunistycznej. Dla nich był to moment, kiedy PZPR zmęczona i wyczerpana prowadzeniem nieefektywnych rządów musiała skapitulować. Była to realizacja specyficznie polskiej drogi do wolności. Gotowość do rezygnacji z niektórych swoich postulatów w celu skonstruowania rozwiązania możliwego do zaakceptowania przez wiele stron. Czerwcowe wybory dla nich stanowiły potwierdzenie słuszności wyboru kompromisu.

 

 

 

 Po 13 grudnia 1981 roku to słynne zdjęcie Chrisa Niedenthala zobaczył cały świat. Niektórzy uważają, że "okrągły stół" i czerwcowe wybory pozwoliły uniknąć kary twórcom stanu wojennego

 

Dla innych jednak czerwcowe wybory są przede wszystkim kontynuacją działań rozpoczętych już przy okrągłym stole. Stanowiły one pewnego rodzaju zmowę. Spisek części elit "S" i komunistycznego aparatu. W tej opinii, i pierwsi zagwarantowali sobie władzę. Ci drudzy uzyskali bezkarność i apanaże po spółkach skarbu państwa. Nastąpił proces uwłaszczenia nomenklatury. Wielu ludzi zostało pokrzywdzonych przez reformy, których beneficjentami często byli wczorajsi aparatczycy. według opinii części społeczeństwa zorganizowana mniejszość objęła swoimi wpływami główne media, gałęzie gospodarki, nawet szkolnictwo wyższe. Krytykowano kierunki polityki zagranicznej. Jedynie NATO od początku cieszyło się zaufaniem większości. Przynależność do UE jednak dla wielu była niekoniecznie pożądanym dobrem. Obawiano się, że wraz z akcesją do struktur unijnych postępować będzie laicyzacja życia społecznego, odwrót od tradycyjnych wartości, permisywizm moralny, ogólne schamienie. W jakiejś mierze symbolem tych wyborów i wolnej polski był przecież Henryk Stokłosa, którego cały czas ściga wymiar sprawiedliwości.

 

Historia pokaże, która ocena czerwcowych wyborów jest słuszna. Z perspektywy jednakże ćwierci wieku wybory czerwcowe należy jednak szanować. Dlatego, że uczą. Czerwiec 1989 roku pokazał, że Polacy mogą w ponad 60 procentach pójść i decydować o własnym losie. Że potrafią się zorganizować w słusznej sprawie. Że potrafią działać ponad podziałami. Że jest możliwe, aby zwyciężyła nie rutyna, nie aparat, nie zasoby biurokracji, ale świeżość, ludzka energia, spontaniczność obywatelskiego żywiołu.

Dlatego warto pamiętać datę 4 czerwca 1989 roku.

 

 

Leszek Iwulski

- reklama -

3 KOMENTARZE

  1. Taką wolność świętują tylko kurwy,złodzieje,zdrajcy i kolaboranci.Jak wam się nie podoba muj koment to i tak nie odpowiadajcie bo więcej nie wejdę na ten obrzydliwy portal bo niczym nie różni się od innych ścierwomediów, ten jest jeszcze obrzydliwszy bo niby regionalny, niby raciborski i tym bardziej szmatławy

  2. Nie myl wolności z gospodarką.Uzyskanie wolności to zerwanie żelaznej kurtyny, wyzwolenie się spod ruskich. To wolność słowa i wolnych mediów, to wolność w działalności gospodarczej, to możliwość decydowania kraju o własnych losach. Te aspekty dotyczą dzisiejszej rocznicy. Autor artykułu również wrzucił wszystko do jednego kosza.

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj