W czwartek 15 maja 1890 roku 42 dziewczynki i jeden chłopiec, w większości dzieci pierwszokomunijne, utonęły podczas przeprawy przez Odrę pomiędzy Sławikowem a Turzem.
Uroczysta Msza św. w intencji tragicznie zmarłych dzieci, utopionych w Odrze, w 125. rocznicę tej tragedii zostanie odprawiona w sobotę, 16 maja o godz. 18.00 w kościele parafialnym pw. św. Jerzego w Sławikowie. Po odprawieniu Najświętszej Eucharystii poświęcony zostanie nowo powstały pomnik upamiętniający tę tragedię.
A oto jak opisywały te wydarzenia Nowiny Raciborskie (nr 40 z maja 1890 roku):
Straszne nieszczęście wydarzyło się w Czwartek po południu pomiędzy Sławikowem a Turzem na tak zwanym Turskim przewozie na Odrze, w powiecie raciborskim. Do kościoła parafialnego w Sławikowie należą wsie Ruda, Turze, Budziska i Siedliska z prawego brzegu Odry. Do tych wsi wracały w Czwartek około godziny 4-tej po południu dzieci z sławikowskiego kościoła z nauki katechizmowej. Parobkowi przewoźnika nie chciało się widocznie użyć ciężkiego pramu (płytu), lecz zachciało mu się przewozić dzieci na łódce. Przewiózł też szczęśliwie chłopców, poczem popłynął po dziewczęta, do których przyłączyły się starsze dziewczyny, wracające także z kościoła. Było ich razem na brzegu 38. Nie chciały one razem wsiadać, lecz parobek zaklął i zaczął wymyślać, że kilka razy po nie rzeki przepływać nie myśli. W końcu dały się namówić i wsiadły wszystkie do łodzi.
Zaledwie atoli odbił od brzegu, gdy łódź się przewróciła, i wszystkie dziewczęta wpadły do wody. Krzyk przeraźliwy rozległ się po wodzie, biedne dziewczęta walczyły jak mogły z prądem rzeki, wołały o pomoc, lecz pomocy nie było. Tak jedna po drugiej tonęła, jedna drugą wciągała w uścisku śmiertelnym w głąb wody. Z 38 dziewcząt dwie tylko ocalały. Jedna zdołała uchwycić się liny przewozowej, a druga trzymając się nieżywej koleżanki została uniesioną przez prąd wody i dopiero po dobrej chwili na wpół żywa wyciągniętą. Zbiegli się ludzie, zaczęli szukać ciał, lecz po wielu trudach wyciągnięto z wody zaledwie 12 dziewcząt, reszty na razie nie odnaleziono.
Przypadkowo znajdował się w pobliskiej Raciborskiej Kuźni, p. Dr. Rostek z Raciborza. Tak posłano zaraz po niego, a no, objeżdżał do późnej nocy wsie nieszczęśliwe, badał i oglądał ofiary wypadku, ale ludzka pomoc tam już na nic się nie zdała. Jedynie tę, która na ciele drugiej koleżanki płynąc, została z wody wyciągniętą można było docucić. Trzydzieści i sześć dziewcząt straciło życie młode w jednej chwili…
Któż zdoła opisać rozpacz biednych rodziców i rodzeństwa, których tak niespodzianie spotkał cios ten okropny. Jęki i płacze rozlegały się niemal w każdej chacie, a były to jęki serce rozdzierające. Niektórzy rodzice stracili jedyne dzieci swoje, tak na przykład zagrodnik Jan Grzesik w Rudzie. Dwie tylko córki miał i obie też utonęły w jednej chwili, dziewczęta w wieku lat 24 i 16!
Na miejsce nieszczęścia przybyli przedstawiciele władzy miejscowej, landrat raciborski, jako też Przew. Xs. Kapelan Pierschke z Sławikowa. Parobka, który był przyczyną nieszczęścia, a który szczęśliwie z wody wypłynąć zdołał, aresztowano natychmiast. Gdyby nie to, byłby pewnie ledwie z życiem uszedł, gdyż jak łatwo wystawić sobie można, straszne rozjątrzenie owładnęło ludem na widok sprawcy i tylu ofiar.
Odra przy przewozie Turskim jest wąska, a bardzo głęboką, przytem ma prąd nadzwyczaj silny. To tłumaczy nam, dla czego zaledwie dwie dziewczynki zdołały się uratować. Oby Pan Bóg strapione rodziny w ciężkim tym smutku pocieszyć raczył!
W późniejszych dniach gazeta zweryfikowała pierwsze doniesienia o liczbie ofiar. Ostatecznie okazało się, że w katastrofie zginęły 42 dziewczęta i 1 chłopiec.
publ. /ps/
fot. Parafia św. Jerzego w Sławikowie