List otwarty prezesa Stowarzyszenia „Wspólnota Mieszkaniowa” -Artura Jarosza, skierowany do Prezydentów miasta Raciborza.W piśmie Pana Prezydenta Jana Osuchowskiego z dnia 7.11. br., będącym odpowiedzią na interpelację jednego z radnych w sprawie zabezpieczenia kredytu na termomodernizację budynku przy ul. Karola Miarki 11-13 hipoteką gminnej nieruchomości przy Batorego 7, znalazł się następujący fragment: ” Stowarzyszenie Wspólnota Mieszkaniowa I Oddział Raciborski zajmująca się w ostatnim okresie działalnością wprowadzenia na rynek Raciborski firmy z Krakowa do zarządzania wspólnotami, której „przedstawicielem” jest Pan Artur Jarosz, zainteresowana jest destabilizacją rynku zarządzania w Raciborzu. Stąd niepokoi mnie nie do końca przemyślana reakcja na wystąpienie Prezesa Stowarzyszenia, reprezentującego interes zgoła inny niż interes mieszkańców Raciborza.”
Mając na względzie z jednej strony treść cytowanego fragmentu, z drugiej zaś histeryczną reakcję P.P. Prezydentów na moje wystąpienie na sesji Rady Miasta w dniu 3 września br., których jakoby poniżyłem, zelżyłem i Bóg jeden raczy wiedzieć co jeszcze uczyniłem Szanownym Panom, choć nie wspomniałem w nim ni słowem o Panach Prezydentach, należy zadać pytanie kto kogo pomawia i kto komu ubliża? Odnoszę wrażenie, że niechęć Pana Prezydenta do mojej osoby uniemożliwia mu racjonalne spojrzenie na sprawy, co do których jesteśmy w sporze. Chociaż poziom przywołanego fragmentu pisma Pana Prezydenta jakby powiedział jeden z moich przyjaciół jest „poniżej gwoździa”, odniosę się do niego.
Stowarzyszenie „WM” I Oddział Raciborski zajmuje się, nie tylko w „ostatnim okresie”, normalną statutową działalnością m.in. organizowaniem spotkań z przedstawicielami firm i instytucji mogących być pomocnymi dla współwłaścicieli w zarządzaniu i trosce o nieruchomości. Dla członków naszego Stowarzyszenia, o czym Pan Prezydent może nie wiedzieć, zorganizowaliśmy spotkania z różnymi zarządcami, z przedstawicielami banków oraz ubezpieczycieli. W czasie, gdy Pan Prezydent był zaabsorbowany zabiegami by Rada Miasta wyraziła zgodę na zabezpieczenie modernizacji budynku „zakładowego” MZB przy Karola Miarki 11-13 hipoteką Batorego 7, zorganizowaliśmy dla wspólnot, które nie mogą liczyć na taką troskę Sz. P. Prezydenta i jego podwładnych, spotkania z firmą, która realizuje i kredytuje termomodernizację wspólnot w formule „ESCO”.
Nasze wsparcie dla wejścia do Raciborza dużej, silnej, renomowanej, posiadającej certyfikat jakości firmy zarządzającej nieruchomościami, a taką firmą jest ADM „DOMENA” z Krakowa, wynika z przeświadczenia, że pohukiwania Stowarzyszenia czy też indywidualnych osób nie przynoszą oczekiwanych efektów, jeśli chodzi o uzdrowienie zarządzania wspólnotami w Raciborzu. Tylko konkurencja ze strony dużego, profesjonalnego, mobilnego zarządcy może zmusić MZB do elementarnej rzetelności i traktowania prywatnych współwłaścicieli jako chlebodawców, a nie natrętnych petentów.
Ani ja, ani Stowarzyszenie nie możemy być zainteresowani destabilizacją rynku zarządzania w Raciborzu, bo taki rynek w Raciborzu na dzień dzisiejszy nie istnieje. Jesteśmy zainteresowani tym, aby powstał. Nie jest naszą intencją zamiana monopolu MZB na monopol innej firmy, lecz to, by członkowie wspólnot mieli możliwość wyboru spośród wielu zarządców.
Mogę przyjąć do wiadomości, że reprezentuję „interes zgoła inny” niż interes MZB czy obecnych władz miasta, ale na pewno nie inny niż mieszkańców Raciborza. W interesie mieszkańców Raciborza, w interesie członków wspólnot mieszkaniowych, w interesie Stowarzyszenia, w moim także jako mieszkającego we wspólnocie jest, aby powstał w Raciborzu prawdziwy rynek zarządzania nieruchomościami.
Przytoczony na wstępie fragment pisma Prezydenta nosi charakter pomówienia, ja jednakże nie pójdę w ślady moich adwersarzy, którzy trąbią wszem i wobec czegóż to mi nie zrobią w sądzie, procesując się ze mną (za publiczne pieniądze) w związku z moim wystąpieniem z dnia 3.09. br. Nie będąc człowiekiem małostkowym wybaczam Panu Prezydentowi. Proszę zarazem by na przyszłość ważył słowa i nie przelewał na papier wszystkiego, co mu ślina na koniec pióra przyniesie. Pomawianie, bowiem obywatela „X” czy „Y” nie licuje z powagą urzędu, który sprawuje.
Artur Jarosz