No i mamy wiosnę. O minionej zimie można powiedzieć tyle, że była do bani i, że takiej ciepłej nie pamiętają nawet Jarosław Kret i Grażyna Padee razem wzięci, o najstarszych góralach nie wspominając. Śniegu było tak mało, iż drogowcy zostali zaskoczeni tylko jeden raz, wobec czego społeczeństwo musiało poszukać sobie tematu zastępczego do codziennego zrzędzenia.
Mamy wiosnę – cieplejszy wieje wiatr, już ozimina szumieć zaczyna, bociek powraca do nas z dalekiej strony, ma długie nogi i dziób czerwony… Baziowe kotki – te niezerwane jeszcze przez targowe przekupki – puszą się na wierzbach, a podwórkowe kotki drą się pod oknami bloków – słowem jest miło, słonecznie i ciepło. No, może nie do końca, bo 21 marca wiosna była – używając starego porównania – jak pomoc radziecka. Przyszła, ale nikt jej nie widział…
Ech, wiosna… Cieszą się zakochani i poeci (patrz choćby – mistrz Reymont, cokolwiek miał na myśli: „Czas był wiosenny o świtaniu. Dzień dźwigał się leniwie z legowisk mroków i mgieł jako ten parob, któren legł spracowany, a niewywczasowawszy się do cna zrywać się ano musi nade dniem, by wnetki imać się pługa i do orki się brać”). Cieszy się i młódź, oddająca cześć tradycji poprzez gremialne wagarowanie bądź też znęcanie się nad marzanną. Ostatni ów zwyczaj – niestety – wraże siły, choćby proekologiczne, chcą z naszej obyczajowości brutalnie wyplenić. Coraz mniej więc marzann płynie do morza… Och, gdzie te czasy, gdy wypchane słomą, obleczone w stare szmaty kukły, wrzucało się w bystre nurty Odry, nucąc pieśni o zaspanych niedźwiedziach czy o skowronkach o głosiku wdzięcznem?
Protesty antymarzannowe słychać jednak nie tylko ze strony „zielonych”. Oto – jak podaje „Dziennik” – działacze Automobilklubu Chełmskiego poprosili ministra Giertycha Romana, aby w całym kraju wprowadził zakaz topienia marzanny. Twierdzą oni, że uczestnictwo w tym procederze negatywnie wpływa na psychikę dzieci, ponieważ propaguje przemoc. „Topienie marzanny może doprowadzić dzieci i młodzież do przekonania, że najprostszą i najbardziej skuteczną metodą na osiągnięcie celu jest fizyczna likwidacja przeszkody. Wyobraźmy sobie, że uczeń ma same jedynki z matematyki czy chemii. Może dojść do wniosku, że rozwiązaniem problemem jest utopienie nauczycielki”. Boże! Chroń dzieci, młodzież i nauczycielki przed Automobilklubem Chełmskim!
Jaka była odpowiedź ministra na powyższy apel – tego nie wiem, ale za to słyszałem głosy złośliwych, którzy twierdzą, że Ministerstwo Edukacji Narodowej zgodziło się jednak na topienie marzanny, ale tylko w trzech przypadkach:
– marzanna jest czerwona,
– marzanna należy do ZNP,
– marzanny są dwie w namiętnym uścisku.
A poważnie mówiąc: wszystko wskazuje na to, że na legalu będzie można słomianą kukłę spalić jedynie przed budynkiem Sejmu… Niech jednak ta drobna sprawa nie przyćmi nam wspaniałego czasu i uroków wiosny. Śpiewające kosy i kwiecie na łąkach wynagrodzą nam brak marzanny i inne braki, może nawet i mostu.
Grunt to optymizm. Spójrzmy na problemy z innej, wiosennej strony – nie ma mostu, ale za to nasz prowincjonalny Racibórz w końcu dogonił wielkie metropolie! Na razie w zakresie korków na drogach… Zawsze coś… 🙂
Seamus
[email protected]