6 rano, sobota. Późno. Wiem, wiem, popełniam świętokradztwo. Może nikt nie zauważy, że dopiero zaczynam zbierać? Las pozornie uśpiony, ale mam wrażenie, że zza drzew obserwują mnie dziesiątki oczu…
Grzybiarze… Są wszędzie. Zamaskowani. Ortodoksyjni wręcz, pełni pasji, zazdrośnie strzegący mateczników z najlepszą grzybnią. W ręku wierny druh-kij, kalosz na nodze, nóż w dłoni, wypłowiała kurtka… Wiedzą wszystko na temat występującego powszechnie niepasożytniczego lub rzadziej słabo pasożytniczego współżycia korzeni albo innych organów z grzybami, zwanego popularnie – co oczywiste – mikoryzą. Wstający o 4 rano, by przy bladym świetle księżyca nasłuchiwać kapeluszy przebijających leśną ściółkę. O 9 wracają już do domu, spoglądając z ironicznym uśmieszkiem na wybałuszających gały niedzielnych zbieraczy, którzy z zazdrością patrzą na ciężkie wiadra pełne darów lasu.
Nastała piękna złota polska jesień, a w naszym mieście, z powodu wpływów przygranicznych, jest to z pewnością złota polska jesień z elementami złotej czeskiej jesieni i naleciałościami złotej jesieni morawskiej. Pogoda i właściwy poziom wilgoci w ściółce, tudzież inne, mi – laikowi zbierającemu tylko te „z sitkiem pod kapeluszem” – nieznane okoliczności przyrody sprawiły, że w okolicznych lasach wyrosły grzyby w takich ilościach i tak szybko jak grzyby po deszczu. Dziś wszystkie drogi prowadzą do lasu. Lud okoliczny miast i wsi zapełnił knieje, bo naród polski wpisane ma w swoją tożsamość, by – oprócz wzniecania powstań i zrywów – płody lasu z lubością rwać do koszy i potem z równym oddaniem zbiór swój czyścić, odrobaczyć, suszyć, smażyć, do słojów pakować. Przy okazji można zaczerpnšć świeżego powietrza i podziwiać uroki natury. Wszak piękno grzybobrania zauważył już nasz wieszcz, który z poetyckim uniesieniem rozpisywał się o łażącej po litewskim zagajniku Telimenie z ekipą. Te chlubne tradycje krajoznawczo-żywieniowe ochoczo kultywujemy. By nadać im również wymiar towarzysko-kulturalny organizowane są integracyjne wyprawy na grzyby, gdzie każdy co większy owocnik świętuje się kieliszkiem domowej przepalanki. Ooo! Niejeden już weteran grzybobrań wyrósł na takich wyprawach.
Grzybobranie jest zatem wspaniałą formą spędzenia wolnego czasu, z częstym finałem w postaci handlu z gatunku przydrożnych siedzących, okazją do obcowania ze znajomymi lub obcowania z naturą.
Wszystko fajnie, ale po kiego grzyba trzeba wstawać tak wcześnie!!??
PS. Na koniec, dla wszystkich grzybiarzy, których pozdrawiam tradycyjnym okrzykiem „Darz bór!”, kilka mądrości, powiedzeń i przysłów ludowych (korzystałem ze strony Grzybowe przysłowia i powiedzenia): „Biednemu zawsze grzyb w oczy”, „Co grzyb, to robak”, „Co ma grzyb do wiatraka”, „Cierp ciało, kiedy ci się muchomora chciało”, „Dzieci i grzyby głosu nie mają”, „Czym grzyb za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”, „Ciekawość to pierwszy stopień do znalezienia grzyba”, „Bliższy ciału grzyb niż sukmana”, „Grzyby chodzą po ludziach”, „Każdy grzyb swój kapelusz chwali”, „Każdy sobie grzyba skrobie”, „Myślał grzyb o niedzieli, a w sobotę go wycięli”, „W domu otrutego nie mówi się o muchomorach”, „W zdrowym grzybie, zdrowy robak”.
Seamus
[email protected]