Sesji nie było; koalicja się nie zjawiła

Zwołana na poniedziałek 12 maja miejska sesja nadzwyczajna, nie odbyła się.

 

- reklama -

Powód? Nie zebrało się wymagane kworum. Koalicja jak jeden mąż nie dotarła na sesję. Pojawiła się jedynie siódemka radnych: Roman Wałach, Tomasz Kusy, Katarzyna Dutkiewicz, Elżbieta Biskup, Małgorzata Lenart, Grzegorz Urbas i Robert Myśliwy. To w większości ci rajcowie, którzy wnioskowali o zwołanie tej nadzwyczajnej sesji, ci, którzy walczą o przywrócenie funkcji rekreacyjno-sportowej dla terenu po basenach przy ul. Bema.

 

Radni tuż przed odwołaniem sesji

 

Przewodniczący Rady Tadeusz Wojnar sesję odwołał informując zebranych na sali kolumnowej, że wszyscy nieprzybyli radni usprawiedliwili, ustnie lub pisemnie. – Nie mogłem być, miałem pilny wyjazd – wyjaśnia radny Piotr Klima. – Miałem całodobowy dyżur w pracy – tłumaczy się z kolei radny Wiesław Szczygielski. Opozycja nie kryła emocji. – Takie zachowanie nie przystoi ludziom, którzy zostali wybrani przez mieszkańców na swoich przedstawicieli – uważa Tomasz Kusy. Grzegorz Urbas jest zdania, że koalicja boi się dyskusji na ważne dla miasta tematy. – Mieszkańcy są za przywróceniem tam basenów, ale nam chodzi ogólnie o funkcję rekreacyjno-sportową w tym miejscu – wyjaśnia Urbas. – Zdajemy sobie sprawę z faktu, że Racibórz potrzebuje mieszkań, ale dlaczego akurat tam? Dlaczego nie kawałek dalej, na działce, gdzie stoi pomnik Arki Bożka? Zamiast kolejnego marketu, który tam zaplanowano, mogłyby się zbudować właśnie mieszkania – uważa radny Urbas.

 

 

Kusy przyznaje, że pomysłu ze względu na mniejszość w radzie i tak nie udałoby im się przeforsować, ale opozycji zależało na "głębszej dyskusji". – Gdzie ma się podziać raciborska młodzież? W mieście brakuje terenów rekreacyjnych – twierdzi radny. – Poza tym, kogo stać na takie drogie mieszkania? Dlaczego się nie inwestuje w mieszkania komunalne? – zastanawia się Tomasz Kusy. Małgorzata Lenart twierdzi, że raciborzanie pytają ją o przyszłość terenu i, jak mówi, mieszkańcom marzy się powrót basenów. – Przychodziły tam tłumy, całe rodziny, miejsce tętniło życiem. Dziś raciborzanie rozrywek szukają poza granicami miasta, a nawet państwa – mówi radna Lenart. Robert Myśliwy wprost mówi, że radni opozycji traktowani są w radzie jak szkodniki, a koalicja nie chce podejmować społecznych dyskusji. – Nie ignorują nas, ale wyborców! Wiele rozstrzygnięć w tym gremium wielokrotnie podejmowanych było jednomyślnie. Jest jednak kilka spraw, które oceniamy trochę inaczej, inaczej definiujemy potrzeby mieszkańców. Dzisiejsza sesja nadzwyczajna byłaby niepotrzebna gdyby prezydent, przewodniczący rady i radni z koalicji zamiast liczyć na swoją arytmetyczną przewagę, zwyczajnie chcieli nas przekonać do swoich racji. Zamiast dla zasady odrzucać projekty opozycji, byli otwarci na dialog – mówi Myśliwy. Prezydent Mirosław Lenk podkreśla, że radni mają prawo na sesji się nie zjawić. – Wiem, że większości zwyczajnie ten termin nie odpowiadał – stwierdza Lenk. Mówi, że z opozycją się liczy, ale "tylko do granic przyzwoitości" i mimo, że w kampanii wyborczej deklarował, że przywróci baseny przy ul. Bema to, jak przyznaje, zdanie zmienił. – Nie stać nas na to po prostu. Jesteśmy za małym miastem – stwierdza Lenk. – Wygrałem wybory, mieszkańcy mi zaufali, realizuję pewną koncepcję rządzenia i się jej trzymam. Jeśli opozycja jest w stanie zaproponować coś interesującego, to ich wysłucham, ale jeśli zależy im tylko, żebym zrezygnował ze swoich planów, to nie mogę na to pozwolić – określa jasno swoje stanowisko. Radny Myśliwy jest zdania, że gdyby tuż po powodzi miasto co roku w budżecie zabezpieczało kilkaset tysięcy złotych na odbudowę obiektu, dziś nie byłoby problemu. – Rozumiem, że miasto potrzebuje mieszkań, ale dlaczego mielibyśmy zaspokajać potrzeby setki osób, zamiast tysiąca? Lekką ręką oddaje się bardzo atrakcyjne tereny i to bezpowrotnie. Mieszkańcy nie mają gdzie spędzać wolnego czasu. Myślę, że poza Dniami Raciborza mają też inne potrzeby i oczekiwania. Jeśli tak dalej pójdzie, to poza prezydentem i przewodniczącym rady niewielu zdecyduje się tu zostać – uważa radny Myśliwy.

 

Robert Myśliwy twierdzi, że w Raciborzu brakuje miejsc rekreacyjno-sportowych. – Park Jordanowski przy ul. Stalmacha jest w nienajlepszym stanie. Podobnie odstrasza park nad Odrą i przy ul. Kolejowej – mówi radny.

 

Opozycja zastanawia się nad zwróceniem się ze sprawą do wojewody, gdyż jak twierdzą obecny plan przestrzenny terenu jest niezgodny ze studium. Lenk się z tym nie zgadza. – Jeśli jest niezgodny, proszę bardzo, niech zaskarżą. Nikt tam niczego nie zabuduje, nie będzie żadnych mieszkań. Ciekawe jest jednak to, że inwestycja zapisana jest w budżecie i prawie wszyscy, poza radnym Urbasem, głosowali za. Teraz zastanawiają się co zrobić, żeby tego budżetu nie zrealizować? – denerwuje się Mirosław Lenk.

 

Tymczasem kilka dni temu teren został sprzedany. Poszedł za 1,6 mln zł. To kwota o 500 tys. zł wyższa niż proponowana na ubiegłorocznym przetargu. – Miałem nosa – uśmiecha się prezydent. – Fakt, zaryzykowałem nie sprzedając działki w ubiegłym roku, ale opłaciło się – dodaje Lenk. Podkreśla, że gdyby plan był niezgodny ze studium, inwestor nieruchomości by nie kupił. – Wiedział co kupuje. Gdyby wiedział, że tam mieszkań nie zbuduje, terenu by nie kupił. Poza tym to jego problem, nie nasz – dodaje prezydent. Przedsiębiorca złożył deklarację bankową w wysokości 800 tys. zł. – To nas zabezpiecza, bo gdyby za inwestycję się nie zabrał, poza 1,6 mln zł dostaniemy jeszcze kwotę deklaracji. Nikt by przecież tak nie ryzykował – uważa Mirosław Lenk. Z projektu osiedla prezydent jest zadowolony. Wizualizację wkrótce opublikujemy na naszych łamach.

zobacz wideo

/SaM/

- reklama -

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj