W niedzielę, 7 września, stare przejście graniczne w Chałupkach wypełniło około 100 straganów, przy których kręciło się ponad 500 osób.
Całą niedzielę trwał I Jarmark Na Granicy zorganizowany przez Gminę Krzyżanowice. – Pomysł wziął się stąd, że obserwowaliśmy te niemieckie bazary rozmaitości. To nas zainspirowało do tego, żeby ożywić to pogranicze. Granica Chałupek z Boguminem jest miejscem historycznym, ciągle żywym i szkoda byłoby o nim zapomnieć. Jeszcze niedawno odbywały się tu bardzo ostre kontrole, a dziś to miejsce odżyło. Jest mnóstwo ludzi, gra muzyka, można spotkać naszych zagranicznych sąsiadów i bez granic pogadać. Dosłownie i w przenośni – śmieje się Gerard Kretek zastępca wójta Gminy Krzyżanowice.
Na imprezie pojawiło się blisko 100 osób, które wystawiło swoje produkty. Można było kupić polski miód, czeskie placki ziemniaczane, polskie piwo, czeskie nalewki, stare szable, broń z okresu II wojny światowej, mundury, ozdoby sprzed 50 lat a także takie, które wykonane zostały współcześnie. Porcelana, srebrna zastawa, noże, lalki, ubrania a nawet kukły – na straganach wystawiano prawie wszystko. Pojawiały się też takie stoiska, przy których ludzie zatrzymywali się na znacznie dłużej, np. stolik z Latarniami Nieba, które wypuszcza się na wysokość 700 metrów, wypowiadając marzenie. – Latarnia jest zrobiona z papieru ryżowego i bambusa, więc jest odpadem ekologicznym, który szybko się rozłoży, więc nie zanieczyszczamy środowiska, a marzenie powinno się spełnić – zapewnia Asia.
– Byliśmy przygotowani na taką różnorodność. Rozmawialiśmy z handlowcami z Bytomia, Gliwic, Bogumina, którzy pomogli nam w organizacji imprezy. Żeby mieć własne stoisko na jarmarku, wystarczyło się zgłosić i po prostu przyjechać. Nic nie trzeba było płacić za uczestnictwo – mówi Gerard Kretek.
Początkowo jarmark miał być organizowany tylko raz w roku, ale duże zainteresowanie imprezą sprawiło, że Gmina Krzyżanowice poważnie zastanawia się nad zwiększeniem jej częstotliwości.
– Byłoby super gdyby był ten jarmark częściej na tym przejściu. Jeździmy do Mikołowa, Gliwic, Bytomia, a właściwie teraz już do Szombierek. Tam można kupić wszystko. Od gwoździ, do krzesła na którym siedział Hitler. Ceny są podobne do tych tutaj. Ten Jarmark Na Granicy musi być częściej organizowany, bo to fajny pomysł – mówią panowie z Rybnika.
– Może uda się napisać projekt i we współpracy z Boguminem, organizować ten jarmark co 3 miesiące – komentuje Kretek.
/ab/
byłem z dziewczyną. znależlismy to, czego szukalismy.tam bylo wszytsko.choc, przyznaję, ze tego, co widze na zdjeciach nie zauwazylem, wiec albo bylismy z dziennikarzem w zupelnie innych godzinach, albo potwierdza sie to, ze rzeczywsicie bylo tam mnostwo rzeczy. fajny pomysl…
Fajna sprawa taki targ staroci. Gratuluję pomysłu!
Gratuluje pomysłu i już czekam na następny! II Jarmark Na Granicy! oby jak najszybciej
co to za jarmark to zwykłe targowisko przeniesione na niedzielę z zabełkowa,tylko straganiarze mili frajdę bo nikt nie kasował za miejsce.
Jeżeli”miejscowy” jest rzeczywiście miejscowym, to gratuluje.
To pewnie jeszcze jeden z tych co to stoją z boku nic nie zrobią a jeżeli coś ktoś inny zrobi to jedyne co mają do zaoferowania to krytyka.
A może” miejscowy” poda jakiś alternatywny i oczywiście lepszy pomysł a na pewno miejscowi skorzystają???
Byłem tam. Osobiście wkurzyłem się (i nie tylko ja), gdy po 20 min. czekania w kolejce po langosza, pani powiedziała, że langosze będą dopiero za pół godziny… Myślałem, że mnie szlag trafi. Powodem było, że langosze zaczeły wędrować cichaczem do znajomych… Drobiazg, a potrafi wku…