4 czerwca 1989 rok

"Proszę Państwa, 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm."

Gdy w wyniku Okrągłego Stołu ustalono parytet 35 procent w Sejmie dla opozycji i wolne wybory do Senatu, niemal rozpoczęła się nie mająca precedensu w powojennej Polsce kampania wyborcza. Plakaty, ulotki, informacje nie pokazywały już jedynie uśmiechniętych notabli "budujących Polskę Ludową". Pojawił się na nich do niedawna największy wróg obowiązującego ustroju – Lech Wałęsa, który osobiście prezentował kandydatów na nowych posłów i senatorów. A z nim, na wspólnych fotografiach prezentowanych w kolejnych numerach założonej wówczas "Gazety Wyborczej", znaleźli się również ci, o których jeszcze kilka miesięcy wcześniej mówiono w Dzienniku używając tylko imienia i inicjału nazwiska oraz przydomków "wywrotowy działacz", "ukrywający się przed wymiarem sprawiedliwości" i podobnych. Do Sejmu kandydowali między innymi Henryk Wujec, Jan Maria Rokita, Janusz Onyszkiewicz, Adam Michnik, Jacek Kuroń, Jan Lityński czy Bronisław Geremek. Do Senatu – Jarosław i Lech Kaczyńscy, Bogdan Lis, Anna Radziwiłł, Zbigniew Romaszewski, Zofia Kuratowska, Gustaw Holoubek, Tadeusz Zieliński czy Andrzej Wajda. Nazywano ich "drużyną Lecha".

- reklama -

 
Do prowadzenia kampanii wyborczej nie były wykorzystywane nowoczesne strategie marketingowe. Również plakaty czy ulotki nie uderzały ani swoim artyzmem, ani nie były przemyślane pod kątem "potrzeb grupy docelowej". Proste i czytelne hasła takie jak "Nie śpij, bo cię przegłosują", "Musimy wygrać", "Pierwszy raz możesz wybierać – wybierz Solidarność" zostały umieszczone na ulotkach i plakatach przygotowywanych często na jeszcze niedawno zakazanych powielaczach. Przed wyborami w całej Polsce można było spotkać charakterystyczny znak graficzny Solidarności – plakaty rozklejali ochotnicy, których było tak wielu, że obóz rządzący szybko zrezygnował (przynajmniej w Warszawie) z akcji zaklejania "solidarnościowych" ogłoszeń swoimi.


 
Przed wyborami zmieniło się także coś w telewizji. Z czasu antenowego mogły bowiem skorzystać wszystkie komitety wyborcze. Na szklanym ekranie oczywiście znacznie częściej pojawiali się przedstawiciele PZPR, SD czy ZSL, jednak to programy, w których Jacek Fedorowicz pokazywał, jak na wyborczych listach skreślać wszystkich oprócz kandydatów Komitetów Obywatelskich, były najszerzej komentowane. Polacy nie dowierzali, że jest możliwe, by w państwowej telewizji ktoś tak jawnie kpił z "przewodniej siły narodu". Nie dowierzali, ale przy urnach wyborczych zrobili dokładnie tak, jak instruował ich – nazywany przez władze "wywrotowym" – satyryk.
 

Sukces był zupełny. Opozycji udało się wprowadzić do Sejmu wszystkich posłów, których mogli wprowadzić w ramach 35 procentowej umowy i 99 na 100 senatorów. Senat był całkowicie wolny od przedstawicieli komunistycznej władzy (jedynym senatorem I kadencji nie pochodzącym z list Komitetu Obywatelskiego był nie zrzeszony, kandydujący samodzielnie Henryk Stokłosa). Powiodła się także akcja "nie głosowania" na kandydatów nie pochodzących z solidarnościowych list. W pierwszej turze wyborów do Sejmu, z listy krajowej która gwarantowała miejsce działaczom centralnym PZPR wybrani zostali tylko dwaj posłowie (na 35 miejsc) – Mikołaj Kozakiewicz (ZSL) i Adam Zieliński (PZPR).
Nikt nie spodziewał się aż takiego sukcesu "Solidarności". Jeszcze na kilka dni przed wyborami nawet sami przywódcy opozycji mówili o kilkunastu zdobytych mandatach. Rzeczywistość przeszła wszelkie oczekiwania.

- reklama -

2 KOMENTARZE

  1. Dziękuję portalowi raciborz.com.pl, że jako jedyny w naszym mieście obok informacji o pływadłach , koncertach i wacie cukrowej znalazł miejsce na przypomnienie czytelnikom o wydarzeniach sprzed 20 lat. Fajnie byłoby jeszcze napisac jak 4 czerwca 1989 roku wyglądał w Raciborzu.

  2. Proszę o tym zakomunikować kierownikowi urzędu pracy w Raciborzu, bo tam Stefaniak nie ogląda od 20 lat telewizji i nie wie, że już dawno powinien odejść.

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj