10 września w Miejskim Ośrodku Kultury, Sportu i Rekreacji w Kuźni Raciborskiej odbyła się uroczystość z udziałem wykładowców Uniwersytetu Opolskiego, a poświęcona ofiarom II wojny światowej.
Organizatorem tego niezwykłego przedsięwzięcia, które miało charakter międzypokoleniowego spotkania wspomnieniowego było kuźniańskie koło Towarzystwa Miłośników Ziemi Raciborskiej oraz Zespół Szkół Ogólnokształcących i Technicznych.
Specjalnymi gośćmi akademii byli wykładowcy opolskiej Alma Mater, znakomici dydaktycy historii – prof. dr hab. Barbara Kubis oraz prof. zw. dr hab. Adam Suchoński. W spotkaniu udział wzięli również kombatanci – Jan Sołtysik z Rud oraz Henryk Miodek (walczył u boku gen. Władysława Andersa) z Kuźni, uczniowie gminnych placówek oświatowych oraz dyrektorzy i nauczyciele.
Uroczystość zainaugurowali gimnazjaliści, którzy zaprezentowali opublikowane kilka lat temu w lokalnej prasie wspomnienia wojenne nieżyjących już dziś mieszkańców kuźniańskiej gminy. Ponadto odczytali fragmenty pochodzące z przetłumaczonej na język polski niemieckojęzycznej kroniki szkoły w Turzu. Występy uczniów wzbogacone były prezentacjami muzycznymi w wykonaniu Stefanii Zawady i Bernadety Chroboczek. Akademii towarzyszyła mini-wystawa przedmiotów pochodzących z czasów II wojny światowej.
Głównym punktem spotkania były krótkie prelekcje wygłoszone przez wykładowców z Instytutu Historii Uniwersytetu Opolskiego. Prof. Suchoński dużo uwagi poświęcił zagranicznemu pisarstwu podręcznikowemu ze szczególnym uwzględnieniem książek szkolnych z Niemiec i Rosji.
– Podręczniki rosyjskie w ciągu kilku ostatnich dziesięcioleci przeszły olbrzymią ewolucję. Najbardziej obiektywnie historyczne fakty przedstawiono w epoce prezydentury Borysa Jelcyna. Pisano o pakcie Ribbentrop-Mołotow, o Katyniu, negatywnie (w przeciwieństwie do podręczników z czasów ZSRR) przedstawiano działania Rosjan – mówił w trakcie spotkania profesor.
Poważne – i to niekorzystne dla Polski zmiany – zdaniem opolskiego wykładowcy – zaszły w czasach, gdy urząd prezydenta sprawował Władimir Putin. Wtedy to Rosjanie zaczęli dokonywać reinterpretacji swojej historii zarówno w odniesieniu do paktu Ribbentrop-Mołotow, jak i II wojny światowej. – Dzieje się tak za sprawą mało znanego u nas dokumentu – kontynuował dydaktyk – jaki kilka lat temu uchwalony został przez rosyjską Dumę. W preambule do "Programu Powszechnej Edukacji Historycznej Społeczeństwa Rosyjskiego do roku 2032" Putin pisze: "Naszym obowiązkiem – niezależnie od okresu historycznego – jest pokazywać wielkość Rosji. Temu celowi mają służyć podręczniki, filmy, a zwłaszcza okrągłe i ważne rocznice – zarówno rosyjskie, jak i międzynarodowe". Dopóki ów dokument będzie obowiązywał – nie ma co liczyć na obiektywizm ze strony naszego wschodniego sąsiada – dodał prof. Suchoński.
Zupełnie inaczej kwestia II wojny światowej przedstawia się w podręcznikach niemieckich. Podczas, gdy jeszcze 15-20 lat temu sporo miejsca poświęcano tzw. "krwawej niedzieli" w Bydgoszczy, dziś praktycznie nie ma już o tym ani słowa. Nadal obecny jest natomiast wątek prowokacji gliwickiej, jednak w tej kwestii Niemcy mocno zmienili swój akcent. – Są bardziej obiektywni – ocenia opolski historyk. Dużo miejsca zajmuje również sprawa wypędzeń. – W podręcznikach są fragmenty mówiące o tym, że Polakom dawano 15 minut na spakowane swojego dobytku. Warto więc – podkreślił A. Suchoński – by pani Erika Steibach uważniej zapoznała się z treścią podręczników swojego kraju.
Swoimi spostrzeżeniami ze słuchaczami podzieliła się również prof. Barbara Kubis. W swoim wystąpieniu nawiązała do wspomnień świadków okresu poprzedzającego wybuch zbrojnego konfliktu, m. in. do faktu zajęcia w 1938 r. przez Polskę Zaolzia.
– Z punktu widzenia politycznego, wkroczenie na Zaolzie było wielkim sukcesem, ale nie należy zapominać, co wtedy czuli Czesi, którzy nagle znaleźli się w trudnym położeniu. Choć w polityce panowała radość, to społeczeństwo polskie nie było już tak entuzjastycznie nastawione do zaistniałej sytuacji. Polacy doskonale rozumieli frustrację swych południowych sąsiadów, gdyż sami niedawno odzyskali niepodległość, wiedzieli, czym są zabory – mówiła B. Kubis.
Prezentując z kolei aspekt sejmowego wystąpienia marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego (5 maja 1939 r.), profesor położyła duży nacisk na znaczenie słowa "honor", które dziś w polskim słownictwie jest praktycznie nieobecne. – "Honor" został obecnie zastąpiony przez "patriotyzm" – pojęcie, którym szafuje się dziś stanowczo za często, stosuje się go bez względu na czas i miejsce – mówiła nie kryjąc zażenowania.
Miesiące poprzedzające wybuch wojny we wspomnieniach przedstawiają się nader spokojnie. – Z jednej strony była praca, z drugiej – życie towarzyskie. Choć życie płynęło spokojnie, to nie zabrakło osób (głównie starszych), którzy – za sprawą dziwnych zmian w przyrodzie – poczęli dostrzegać niepokojące zjawiska. Inwazja włochatych liszek, zorza nad Zakopanem czy sprowadzenie w 1935 r. zwłok Stanisława Augusta Poniatowskiego sprawiały, że ludzie zaczęli mieć złe przeczucia, iż będzie wojna i kolejny rozbiór – opowiadała profesor.
Jednak nie zabrakło w owym czasie i takich, którzy nie kryli radości z prawdopodobieństwa wybuchu zbrojnego konfliktu. – Młodzi cieszyli się, że wreszcie nadejdzie czas sprawdzenia nabytych w szkołach umiejętności, starsi natomiast – mówiąc o wydarzeniach z lat 1918-1920 byli zdania, że w przypadku wojny świetnie sobie poradzimy. Nikt jednak wtedy nie przypuszczał, że wojna będzie miała zupełnie inny charakter i, że toczona będzie na dwóch frontach – dodała kończąc swoje wystąpienie prof. Kubis.
/BaK/