Tabor i Jegerska w „Tańcz” Teatru A3

Grażyna Tabor i Anna Jegerska przygotowują się do premiery spektaklu "Tańcz" warszawskiego Teatru A3. Opowiadają o tym, jak wygląda ich praca nad projektem.

Anna Burek: Drogie Panie, jak to wszystko się zaczęło? Skąd raciborzanki w Warszawie?

- reklama -
 
 

 

Anna Jegerska: Zaczęło się od castingu. W audycji uczestniczyło osiem osób,  które brały udział w warsztatach, bo spotkania miały charakter warsztatowy. Na podstawie doświadczenia, umiejętności powarsztatowych i jakichś obserwacji zostały wyłonione cztery osoby. Jest to projekt teatralny, powstaje spektakl zatytułowany "Tańcz". Główną pracą, jaką wykonujemy jest nauka tanga argentyńskiego i na bazie tego powstaje coś, czego nie można określić teatrem tańca – bardziej opiera się na sztuce minimal artu, ale konwencja tanga i jego elementy przewijają się przez wszystkie działania. Muzyka do spektaklu została napisana przez Jacka Hałasa na podstawie muzyki Chopina, więc tańczymy tango do Chopina.

 

Grażyna Tabor: Przygoda zaczęła się dość nietypowo, bo trzy dni przed Świętami Wielkanocnymi, kiedy zostałam poniekąd zmuszona do wyjazdu na casting na drugi koniec Polski. Tam na tym spotkaniu reżyser Dariusz Skibiński – założyciel kultowego, awangardowego Teatru Cinema, szukał aktorów do swojego najnowszego spektaklu "Tańcz". Spektakl jest projektem drugiego teatru Skibińskiego – Teatru A3, który funkcjonuje od 6 lat w Warszawie. Zostałam trochę zwabiona na ten przegląd i do końca nie wierzyłam, że jadę konkurować z grupą młodych, dwudziestoparoletnich pięknych aktorów. Okazało się jednak, że reżyser szuka aktorów różnych, także takich jak ja.

A. B.: Jak wyglądają Wasze próby?

G. T.: Darek Skibiński jest wyjątkowym reżyserem – daje dużo wolności aktorowi. Doświadczyłam pracy z różnymi reżyserami, z takimi, którzy stosowali psychodramę też. Darek z ogromnym szacunkiem traktuje aktora. Jest też świetnym psychologiem i obserwatorem, wyłuskuje z nas esencję naszych osobowości i doskonale wykorzystuje to na scenie. To jest bardzo cenne. Myślę, że jest to jedna z najcenniejszych cech reżysera. Oprócz tego, Skibiński daje nam możliwość kreowania, wpływania na przebieg scen. Skutkuje o tym, że prace trwają dłużej, ale daje świadomość, że jest to nasz wspólny proces.

A. J.:  Próby odbywają się w samej Warszawie i w Hajnówce. W Hajnówce pracuje się dużo łatwiej ponieważ większość osób grających jest z Warszawy i łatwiej jest się nam "wyoutować", skupić jedynie na projekcie. Wtedy pracujemy po 8-10 godzin dziennie. W Warszawie natomiast odbywała się większość prób związanych z nauką tańca. Przyjeżdżamy tam raz na jakiś czas, ale spotkania trwają od Wielkanocy.

 

 

A. B.: No właśnie, o czym jest ten spektakl? Czy za pomocą tanga przekazywana jest konkretna historia czy raczej są to wariacje nt. tańca?

 

A. J.: Na tym etapie pewnie reżyser miałby najwięcej do powiedzenia. Dariusz Skibiński pracuje z nami inaczej niż większość reżyserów. Są takie spektakle, na które aktorom trudną spojrzeć z boku. Tak jest w tym przypadku. Kiedy jestem na próbach scen, w których nie biorę udziału, to wydaje mi się, że za pomocą tanga mamy pokazać relacje międzyludzkie, niekoniecznie damsko-męskie.

G. T.: To nie jest historia. Nie gramy tam jakoś bardzo mocno zarysowanych ról. Cały spektakl opiera się na scenach i działaniach zbiorowych, ale oczywiście musimy pamiętać o tym, że nasze postaci są w jakiś sposób charakterystyczne – mamy swoje emocjonalności, których na scenie nie możemy zatracać.

 

 

A. B.: Czym dla Was jest ten spektakl? Jak go traktujecie: jako szansę, jako przygodę?

 

 

A. J.: Ponieważ ja byłam strasznie wygłodniała teatru, to trochę egoistycznie do tego podeszłam: potrzebowałam prób, teatru, grania. Natomiast poprzez to, że znam trochę system pracy Skibińskiego z Teatru Cinema i ta forma ekspresji bardzo mi odpowiada, to ten spektakl jest dla mnie po prostu kolejnym doświadczeniem. Bardzo lubię ten rodzaj sztuki, z którym teraz mamy do czynienia. To jest poetyka obrazu, a nie słowa. Z resztą role też są dobierane pod nasze emocjonalności,ale to też nie jest tak, że jestem sobą w spektaklu – przybieram jakąś postać. Są dwa rodzaje wchodzenia w postać. Po szkołach teatralnych ludzie uważają, że na scenie wchodzi się w formę, można sobie ewentualnie wyobrazić jakieś przeżycia postaci, którą się gra. Drugi sposób jest mi bliższy: polega na tym, że podczas gry wykorzystuje się swoją pamięć emocjonalną, własne doświadczenia i przeżycia. Moja postać bardzo jest emocjonalna, nadwrażliwa, lekko neurotyczna.

G. T.: Dla mnie jest to nowa lekcja w życiu, ale też sprawdzian czy mam w sobie dość odwagi, żeby podejmować takie wyzwania, czy jestem dość otwarta na nowe sytuacje. Po tych próbach wiem, że mogę o sobie śmiało powiedzieć: Tak, jestem gotowa. Trzeba mieć świadomość, że reżyseria i aktorstwo to dwie różne rzeczy. Jako reżyserka niekoniecznie muszę chcieć występować na scenie. Ja zawsze dobrze czułam się na scenie, ale nie miałam zbyt wielu okazji do włączenia się w projekt, w którym mogłabym zagrać. W swoim życiu grałam w kilku projektach aktorskich, więc proszę nie myśleć, że jest to moje pierwsze doświadczenie aktorskie.  Postać, którą gram w tym spektaklu jest zbudowana na mnie. Każdy z nas został jakoś nazwany, określony przez reżysera. Ja gram rolę siebie, czyli jak to określa reżyser: dojrzałej, ciepłej kobiety. Bardzo mnie to cieszy, że tak jestem postrzegana.

A. B.: Aniu, czy Tetraedr i Gardzienice dały Ci coś, co wykorzystujesz  w warszawskim projekcie?

 

A. J.: Jeśli idzie o Tetraedr, to jego reżyserka – Grażyna Tabor jest moim największym mistrzem, pierwszym autorytetem. Pewnie gdyby nie Grażyna, to ta przygoda by się u mnie nawet nie zaczęła. To ona nauczyła mnie wszystkiego: podstaw aktorskich, wyczulenia na sztukę, tej typowej dla Grażynki wrażliwości artystycznej. To wszystko potem wykorzystywałam w innych grupach teatralnych, teatrach, które pracują zupełnie inną metodą, ale pewna emocjonalność jest wszędzie ta sama. To, że dostałam się do projektu A3 jest zasługą drogi, którą przeszłam w Tetraedrze. Choć reżyser "Tańcz" stwierdził, że wybrał mnie przez wzgląd ma moje sowie oczy i wewnętrznego chochlika.


A. B.: Dziękuję Wam za rozmowę.

- reklama -

1 KOMENTARZ

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj