Publicysta, popularyzator historii (zwłaszcza lokalnej), a nade wszystko nauczyciel i wychowawca kilku pokoleń raciborskiej młodzieży. Osobę Benedykta Motyki wspomina Janusz Nowak
Benedykt Motyka przyszedł na świat w Rybniku 16 kwietnia 1938 roku w tradycyjnej śląskiej rodzinie, pielęgnującej wartości i zasady katolickie oraz patriotyczne. Benedykt Motyka bardzo często wspominał z ogromnym szacunkiem swojego ojca, który był zaangażowanym „Korfanciorzem”, czyli admiratorem polityczno-społecznych poglądów Wojciecha Korfantego, a w czasie II wojny światowej więźniem obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Wiążąca się z Korfantym orientacja chrześcijańsko-demokratyczna, przekazywana w rodzinie Motyków, mocno ukształtowała także sposób patrzenia Benedykta na rzeczywistość polityczną, społeczną, kulturową i obyczajową.
Na początku lat pięćdziesiątych nasz bohater udał się, jak dawniej mówiono, „do szkół” na Opolszczyznę, a ściślej do Technikum Ogrodniczego w Prószkowie koło Opola. Proces zdobywania wiedzy i umiejętności potrzebnych przyszłemu ogrodnikowi został mocno zakłócony w roku 1956 przez burzliwe wydarzenia społeczne, związane z falą tzw. odwilży. Uczeń Motyka zdecydowanie zaangażował się po stronie zwolenników przemian realizowanych pod hasłem „socjalizmu z ludzką twarzą”, co sprowadziło na niego pewne szykany, jednak nie uniemożliwiło ukończenia szkoły. W trakcie nauki w prószkowskim Technikum Benedykt Motyka zainteresował się historią i literaturą, stał się namiętnym pożeraczem książek, zarówno naukowych, jak i z zakresu beletrystyki. Jednocześnie odkrył w sobie dar fenomenalnej pamięci, dzięki której z fotograficzną wiernością zapamiętywał całe frazy z przeczytanych książek (nawet w ostatnich latach życia, mimo wyniszczającej jego organizm choroby, potrafił cytować fragmenty dzieł Prousta, Sienkiewicza, Tołstoja i wielu innych twórców). Realizowany przez całe życie nałóg czytania pociągnął za sobą chęć pisania i przyczynił się do ukształtowania charakterystycznego stylu wypowiedzi Benedykta Motyki. Przyszły nauczyciel był, warto to powiedzieć, niespełnionym powieściopisarzem, marzącym o stworzeniu cyklu utworów dotyczących tematyki śląskiej.
Kolejnym etapem kształcenia stało się dla Benedykta Motyki raciborskie Studium Nauczycielskie, po ukończeniu którego podjął studia historyczne w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Opolu. Przez kilka lat pracował w Szkole Podstawowej w Pietrowicach Wielkich, a w 1967 roku został zatrudniony w I Liceum Ogólnokształcącym im. Jana Kasprowicza w Raciborzu, z którą to szkołą związał się na dobre i na złe. Przez kilkanaście lat był jej wicedyrektorem. Wychował całe zastępy absolwentów I LO (wszystkich niezawodnie pamiętał; kiedy spotykał któregoś z uczniów po latach, od razu przedstawiał mu całe dossier, łącznie z jego słabymi i mocnymi stronami w nauce!), przygotował kilkunastu laureatów szczebla centralnego olimpiady historycznej oraz olimpiady wiedzy o Polsce i świecie współczesnym. Benedykt Motyka jako nauczyciel nie ograniczał się jedynie do dydaktyki, lecz aktywizował młodzież m.in. angażując ją do …występów w prowadzonym przez niego kabarecie. Kochał sport – przede wszystkim piłkę nożną (grał zawsze na bramce) i żużel (był wiernym kibicem rybnickiego teamu).
Tytaniczną wręcz pracę wykonywał Benedykt Motyka jako popularyzator historii: książki i broszury, a przede wszystkim setki artykułów w prasie lokalnej. Interesowała go – jako popularyzatora i publicystę – głównie historia Górnego Śląska w XIX i XX wieku. Bardzo wielu mieszkańców Raciborza i ziemi raciborskiej zawdzięcza mu swoje historyczne wtajemniczenie.
Zmarł 28 marca 2006 roku po długiej i strasznej chorobie, chociaż do końca życia starał się być aktywny.
Zaczerpnięto z Eunomii nr 7 (29) / październik 2009
Czytaj również:
– inne artykuły zaczerpnięte z Eunomii
– inne artykuły związane z PWSZ
Doskonale pamiętam jego opowieści na antenie Radia Vanessa. Kilka audycji nawet sobie nagrałem i mam do dziś…
Doskonale pamiętam jego opowieści na antenie Radia V-A-N-E-S-S-A. Kilka audycji nawet sobie nagrałem i mam do dziś…
a ja mialam u niego korki-byl cudownym nauczycielem
wspaniały pedagog – miałem ten przywilej siedziec przy katedrze na jego zajęciach w I LO
Jego lekcje – fantastyka, bez fałszu z ksiażek lat 80, notatki pisane najszybciej w świecie- tak jak na studiach- ćwiczcie- mówił, skrzypiące buty, ręce założone do tyłu i mówił, mówił, mówił. PASJONAT, wielki człowiek- takich już nie ma.
Napolen, rower gazela, czarny okocim…kto wie ten wie. ech wpaniale wspomnienia
Odszedł od nas – i to była tragedia . Ale nieszczęścia chodzą parami – kolejną tragedią jest obecny historyk z I LO – nieraformowalna ultraprawicowa łepetyna , uczniowei zostali pozbawieni możliwości własnej interpretacji historii – jedyna słuszna interpretacja to interpretacja pana Ł.
Kolego/ koleżanko… ten Pan Ł. to wychowanek Pana Motyki, znałem obu dosc dobrze i oni mieli takie same poglądy i nie pisz głupot ze kazdy ma swoja inteepretacje historii bo fakty sa jedne. pozdrawiam Pana Ł. jednego z najlepszych nauczyceli jakich spotkałem w 1 lo
Jestem święcie przekonany żegdy gby prof. Motyka mógł to tak kopnołby tego szafarza w 4 litery że wyladowałby w swojej wiosze na wieki wieków. A co do interpretacji historii , to jedyne co w niej nie jest czyjąś interpretacją to daty (i to nie zawsze) , reszta jest tylko interpretacją – zazwyczaj zwycięzcy.
A ja nie byłem olimpijczykiem z historii, tylko z innego przedmiotu, więc pomilczę, albo przemilczę pewne fakty.
Oprócz Napoleona, roweru były jeszcze wieczne pióra- wielka namiętność pana profesora.
o Jego śmierci dowiedziałam się niedawno 🙁
Wielka osobowość, człowiek z pasją.
Klasa humanistyczna, 4 lata po 4 -5 godzin tygodniowo – Profesor był bardzo wymagający – czasami było straszno, czasem śmiesznie, ale nigdy nudno 😉 Potrafił nas porwać!