Co się zdarzyło na Krakowskim?

Niech nikt mi nie próbuje stawiać za autorytet „profesora” Bartoszewskiego lub magistra Palikota. Niech oni już zostaną „twarzami” Platformy Obywatelskiej, do której, jak słyszę, wstąpił w naszym mieście prezydent Lenk – felieton Marka Rapnickiego10 maja, miesiąc od katastrofy pod Smoleńskiem, to dobry dzień, by choć przez chwilę zastanowić się nad tym, co się zdarzyło na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, między 10 a 18 kwietnia 2010 roku. Mamy już pewien dystans czasowy, emocje powoli opadają, rozpoczęła się kampania prezydencka. Człowiek instynktownie, jak zawsze w chwilach niepewności i zagrożenia, szuka w eterze głosów, które rozumie, które go wzmacniają, albo krzepią zbliżonymi do własnych poglądami. Z mediów wyławiam dwa cytaty jak awers i rewers tej samej polskiej monety. Dominikanin ojciec Maciej Zięba, człowiek o poglądach bynajmniej nie „skrajnie” prawicowych, przyznaje: „nie wiem, kiedy zdejmę żałobę”… Władysław Bartoszewski zaś, intelektualista i dyplomata, dziś w orszaku Donalda Tuska, bredzi coś o „nekrofilii”, odnosząc się do przemożnej fali smutku i rozpaczy, która przeszła przez Polskę. Fala ta miała swą kulminację właśnie na Krakowskim, przed Pałacem Prezydenckim oraz w Krakowie, w dniu pogrzebu Marii i Lecha Kaczyńskich na Wawelu.

Co zatem stało się takiego na Krakowskim, że jednych wprawiło w osłupienie i podziw, a innych we wściekłość, pod siermiężną maską intelektualizmu?

- reklama -

Wszyscy wiemy, że w życiu jednostek i zbiorowości są takie chwile, kiedy czas przyśpiesza i jakby „bez rozkazu” ruszają procesy, które „odmieniają oblicze tej ziemi”. Istnieją przesłanki, by stwierdzić, że taki mechanizm zaczął działać od momentu tragedii w lesie pod Smoleńskiem. My nie wiemy jeszcze, co doprowadziło do wypadku, ale ogrom po ludzku bezsensownej ofiary każe pytać i o przyczyny, i o skutki tego wydarzenia. Głównym z namacalnych skutków były żałobne tłumy, które natychmiast pojawiły się w pobliżu siedziby Prezydenta. Ludzie przyjeżdżali z całej Polski (także z Raciborza), stali po kilka – kilkanaście godzin w kolejce, by tylko… przejść ze spuszczoną głową obok dwóch trumien, przyklęknąć, zostawić kwiaty albo misia… Rzecz nie do pomyślenia w dzisiejszym zabieganym, nerwowym, nastawionym na zysk i sukces świecie. Tyle godzin stracić? Po co? Dla kogo?

Zagraniczni turyści i sprawozdawcy nie szukając nawet odpowiedzi na te pytania ujawniali swój podziw i szacunek dla oddolnej funeralnej samoorganizacji Polaków. Bo zaraz okazało się, że oprócz harcerzy z ZHR i ZHP jest jeszcze z tuzin innych organizacji, które natychmiast poszły z pomocą czekającym w tasiemcowych kolejkach pielgrzymom. Okolice Pałacu Prezydenckiego utonęły w świetle lampek, jakiego chyba Powązki na 1 sierpnia nawet nie widziały! Kto zapalił te światła i kto odłożył swe codzienne obowiązki, by przyjść i włączyć się w ten niemy wielodniowy i nieprzerwany (nawet nocą) kondukt?

Na pewno przychodzili członkowie i sympatycy PIS-u , na pewno przychodzili sympatycy Lecha Kaczyńskiego, ale przecież nie tylko! Na twarzach wielu przesuwających się postaci oprócz żalu i wzruszenia często malowało się zawstydzenie. Ten i ów mówił, że przychodzi tu przeprosić Prezydenta i „odszczekać” to, co mówił i myślał „o tym drugim Kaczorze”. Śmierć pary prezydenckiej w tak doborowym towarzystwie (sprawdziło się stare kawaleryjskie „w dobrym towarzystwie i śmierć dobra!”) wywołała w społeczeństwie szok, a wraz z nim poczucie wstydu i zażenowania, że my wszyscy, w mniejszym lub większym stopniu, braliśmy udział w kilkuletniej WIELKIEJ  MANIPULACJI  MEDIÓW, w hucpie, której głównym obiektem był nie kto inny a Głowa Państwa. Nagle, w poczuciu tej nieodwołalnej straty, obywatele Rzeczpospolitej zdali sobie sprawę, że oszukiwano ich, szydząc i wyśmiewając najdrobniejszą wpadkę Lecha Kaczyńskiego, zamazując Jego piękny życiorys, ukrywając zalety charakteru i umysłu. Z profesora prawa, na użytek gawiedzi, skutecznie uczyniono nieudacznika. Potrafiono wyszydzić nawet  heroiczną akcję Prezydenta Kaczyńskiego w Tbilisi, której Sowieci nigdy Mu nie darowali. Ale to nie Putin, a marszałek Komorowski drwił słowami „jaka delegacja, taki zamach…” Ten sam złotousty Komorowski, który dziś wybiera się do Pałacu Prezydenckiego „pilnować żyrandola” (to znowu piękne patriotyczne słowa premiera Tuska!).

Polacy w poczuciu straty zrozumieli, że w życiu narodów – oprócz własnego ogródka, dzielnicy, Heimatu – liczy się także Państwo, sprawna struktura, stojąca na straży naszych praw, będąca synonimem naszego trwania. Spuścizna królów i hetmanów, którą szczyci się każde społeczeństwo! A przynajmniej takie, które nie dało sobie wmówić, że żyje pod wpływem „demonów nacjonalizmu” (to dla odmiany krąg „Gazety Wyborczej”).
Polska przez ostatnie lata była cyrkiem, jaki byłby nie do pomyślenia w żadnym znanym mi państwie. I ten cyrk się właśnie skończył! – krótko i węzłowato ujął to w filmie Ewy Stankiewicz wybitny reżyser, Lech Majewski (którego znów będziemy gościć w Raciborzu 8 czerwca).

Nic dodać, nic ująć. Nie wiem, czy pamiętacie sprawę nauczyciela fizyki, któremu przez długie tygodnie, na pewno nowocześni i proeuropejscy uczniowie szkoły średniej zakładali na głowę kubeł od śmieci?! Ot, tak dla jaj! Tak jak w starej piosence Jacka Kleyffa pt. „Telewizja” (sprawdźcie na You-tube!!):

                                     Łodiridi, usia-siusia, w ogródeczku panna Mania.
                                     Chmurka się przejęzyczyła – no, jaja nie do wytrzymania!

Nauczyciel milczał, oprawców zdradziła komórka z rejestracją dobrej zabawy. Polsce otworzył oczy „drugi Katyń”. Okazało się, że Lech Kaczyński, człowiek niepozbawiony przecież wad, milczał i trwał. Był ponad to, ale – jak ktoś powiedział – był męczennikiem polityki. Wycierpiał wiele zniewag z inspiracji przeciwników politycznych, partyjnych oraz tych z mediów. Wraz z jego przekręcanym nazwiskiem szargano godło, sztandar, wszystko, co zdrowemu społeczeństwu powinno być drogie!
           

Z powodów, o których wyżej, nie śmieję się z odruchów społecznych, które bez niczyjego zamówienia obserwowaliśmy wszyscy. Ksiądz profesor Jerzy Szymik, rodem z Pszowa, jeden z największych umysłów nowoczesnej Europy powiedział na spotkaniu w Strzesze mniej więcej tak: „I (w tych dniach) doświadczyłem pocieszenia, cichej radości: to jednak jest kłamstwo diabła, to że moim rodakom niby wystarczy, że mają Internet a ich dzieci uczą się angielskiego i będą robić karierę w londyńskim City. A do szczęścia brak im tylko autostrad i legalizacji narkotyków miękkich. Nie, nie: ŻAR  NIE  WYGASŁ.  ONI  TAK  CZULE  CHODZĄ  KOŁO  ŚMIERCI,  BO  IM  CHODZI  O  ŻYCIE! Choć są grzeszni, to jednak cudowni.”

Dlatego, wspominając obcojęzycznego dziennikarza z Krakowskiego, powiem, że jestem dumny ze swojej polskości, jeszcze bardziej dumny w tym miesiącu! Ale też niech nikt mi nie próbuje stawiać za autorytet „profesora” Bartoszewskiego lub magistra Palikota. Niech oni już zostaną „twarzami” Platformy Obywatelskiej, do której, jak słyszę, wstąpił w naszym mieście prezydent Lenk.
                                                                      
*

 To było o tym, co naprawdę zdarzyło się na Krakowskim; pisane znad czeskiej granicy, z miasta Raciborza.

Marek Rapnicki

- reklama -

18 KOMENTARZE

  1. Niech pan Myśliwy zastanowi się czy chce mieć takiego pisowskiego p____a w swoim ugrupowaniu, bo straci poparci tych, którzy chcieli na niego głosować. A pan, panie Rapicki może jest autorytetem? Zrobi pan tyle, co profesor Bartoszewski dla kraju to będzie pan mógł coś powiedzieć. Jednego gratuluję sprytne połączenie profesor Bartoszewski i bez wątpienia kontrowersyjny Palikot, ale wy pisowcy umiecie sprytnie prowokować. ROBERCIE NIE TĘDY DROGA, CHYBA ŻE CHCESZ SIĘ UŻERAĆ Z pisowcami

  2. co takiego wielkiego zrobił „pistolet” Bartoszewski? Co z niego za „profesor”? Niby ponadpartyjny /kiedyś na takiego wyglądał albo przynajmniej pozował/ a dał sie wprząc do pełowskiego zaprzęgu jako zwykły wół, by nie powiedzieć osioł, pociągowy, w dodatku ten najgłosniej ryczący.. i wyszło szydło z worka, „Panie Profesorze” Bartoszewski, nie idźcie tą drogą

  3. Władysław Bartoszewski mówiąc o 'nekrofilii’ nie odnosił się do „przemożnej fali smutku i rozpaczy” przechodzącej przez Polskę, ale do Jarosława Kaczyńskiego. No chyba, że zdaniem Felietonisty J. Kaczyński wykazuje zadziwiające cechy dualizmu korpuskularno-falowego, przechodząc przez Polskę w postaci fali.

  4. Widzisz drogi kolego, tym NaM różni się o wojskowej organizacji ugrupowań wojnarowskich, że w NaM nie ma wykonywania rozkazów, fałszywej jednomyślności, milczącej poprawności politycznej czy trzymania „mordy w kuble”. W NaM toczy się zdrowa dyskusja, także polityczna, w której jest miejsce zarówno dla prawicowych poglądów Marka Rapnickiego jak i lewicowych upodobań Mariusza Marchwiaka. Nie przeszkadza NaM to zgodnie działać na rzecz naszego miasta – na rzecz Raciborza. Marek Rapnicki ma prawo prezentować swoje poglądy i emocje, także jak członek NaMu, choć nie należy oczywiście utożsamiać tego czy innego felietonu z oficjalnym stanowiskiem RSS Nasze Miasto w jakiejś sprawie.

  5. Proszę NAM aby jednak uściślić pewne założenia programowe, możliwie czytelnie, zaś demokratyczną formę prowadzenia ugrupowania proszę zostawic na powyborach, bo z totalitaryżem trzeba walczyć zwartym frontem. Inaczej się nie da! ! ! Rapnicki jest „adresowany” do patriotycznej części wyborców, takie jest też zapotrzebowanie dużej części raciborskiego elektoratu? Wydaje się potrzebne, pospolite skruszenie raciborskiego betonu! ! !

  6. „Twarze” PO POkazują prawdziwe oblicza w komitecie”honorowym” Komorry. Niedoszły magister „Bydło”Bartoszewski przebija „Paligłupa”a Jaśnieoświecony Wajda straszy..POgratulować „elyty”!

  7. Jak zwykle magister Rapnicki wie lepiej, czy raczej : wie inaczej. Jak każdy zagorzały pisowczyk. Może niech czasem coś poczyta, a nie powołuje się na „autorytety”, które są autorytetami wyłącznie dla niego i nielicznej grupki znajomych. Niech może, zanim przystąpi to pisania swoich propisowskich tekstów, pozna życiorys człowieka, którego opluwa i zastanowi się, czy przeszłość tego człowieka nie upoważnia go do wyrażania swoich poglądów w taki a nie inny sposób. Taki człowiek jak profesor Bartoszewski spotkał w swoim życiu wiele…osób (których nie będę tu określać właściwymi słowy, albowiem nie chcę zejść do poziomu magistra Rapnickiego) i wie, że wszelkimi sposobami trzeba się bronić przed wizją rządów Jarosława Kaczyńskiemu. Tak, Panu Profesorowi wolno tak mówić, panie magistrze Rapnicki, a pan może niech się zajmie pisaniem o archeologii.

  8. Niwezgoda ruinuje, zgoda buduje. Ta stara maksyma powinna być hasłem wyborczym jednych i drugich.
    Tymczasem widzimy z dnia na dzień ,że wielu kandydatów na prezydenta zapomina o straszliwej tragedii popd Smoleńskiem, gdy stali razem nad trumnami ofiar. Drugą katastrofę – powódź-
    Ci którzy w ostatnich dwu latach nioc nie zrobile w sferrze zabezpieczeń na wypadek powodzi, dziś oblatująhelikopterami na nasz koszt miejscowości dotknięte tragedią i znowu obiecują. PO słynie z tego. Wara ode powodzi Komorowskiemu . Jest kandydatem na prezydenta i powinien siedzieć w Warszawie i tam podejmować konkretne decyzje pomocowe jako sprawujący obowiązki prezydenta. Powodzianie , jak widać na zdjęciach i w relacjach, mają dosyć wizyt polityków. Oni potrzebują natychmiastgowej pomocy a nie obiecanek Pana Tuska i Komorowskiego. Wyrazy współczucia nie zastąpią utraconego dorobku całego życia.Komorowski cghce koniecznie na wałach powodziowych ugrać dodatkowe punktu w sondfasżach i wyborach. Ale większość ludzi w naszej ojczyżnie jeszcze potrafi logicnie myśleć.

  9. Jak widać po felietonie pana Myśliwego pt. Co się zdarzyło na Wawelu, w NaMie można mieć inny niż pan Marek ogląd rzeczywistości. NaM to nie PiS. Kamień z serca.

  10. No i niestrudzony pięknoduch spłodził kolejny, jakże subtelny i kulturalny felieton.Jak każdy słaby człowiek leży plackiem przed swoimi idolami i ujadle obszczekuje politycznych wrogów.Uzbrojony mądrościami z Gazety Polskiej,Naszego Dziennika oraz upojony inteligencją swojego guru – Rydzyka w jakże poetycki sposób dzieli się z nami swoimi głębokimi refleksjami.Dlatego na kolana chamy a nie do internetu, aby opluwać nasz skarb najdroższy.Na szczęście, ocicki wieszcz jeszcze nie raz podzieli się z Wami swoją mądrością ,nie skażoną TVN-em.No a na marginesie to mam pytanie czy w takim pluralistycznym NaM-ie znalazło by się miejsce dla np Palikota.

  11. I słusznie Panie Rapnicki mówmy prawdę o„ profesorach” (Bartoszewski) i PALANTACH (Palikot) bo albo fonicznie zabełkocą albo wizualnie osłupiają.Na K.Kutza nie mam zdania od czasu jak błażnił się w rozmowie z Biskupem Nossolem.
    TO SĄ POLSCY MĘŻOWIE STANU ???? F U J

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj