Co zrobić z zalanym autem?

Zwykły samochód to nie amfibia – nie popłynie przez fale żywiołu . Czym grozi jazda po zalanych wodą ulicach? Czy podtopione auto można jeszcze uratować? Kiedy cztery kółka nadają się już tylko na złom, a kiedy opłaca się reanimacja topielca?

W tym roku wiosna obfituje w ulewne deszcze, których efektem są powodzie i podtopienia. Ucierpieli nie tylko ludzie i ich domy, lecz także samochody . W przypadku tych ostatnich skala spustoszeń zależy od kilku składników, m.in. od tego, jak bardzo i jak długo były zalane, czy w czasie kontaktu z wodą miały włączony silnik, czy też były zaparkowane i czy są to auta nowoczesne, czy może starsze, z mniejszą ilością elektroniki.

- reklama -

 

Jeżeli pojazd znajdował się pod wodą choćby przez kilkadziesiąt minut, to jego los jest właściwie przesądzony – nadaje się już tylko na złom. Tyle czasu wystarczy, żeby woda wraz ze szlamem dostała się we wszystkie zakamarki – ostrzegają specjaliści. Starsze, proste konstrukcyjnie auta teoretycznie dałoby się jeszcze uratować, ale z racji ich niskiej wartości jest to całkowicie nieopłacalne. Każdą część trzeba by rozebrać, umyć, osuszyć i zakonserwować. Dotyczy to nie tylko wyposażenia wnętrza, osprzętu, tapicerki, lecz także skrzyni biegów czy tylnego mostu. W nowych, nafaszerowanych elektroniką autach jest to zupełnie niewykonalne. Oczywiście, są warsztaty, które będą próbowały przywrócić te pojazdy do stanu używalności. Tyle tylko, że takie zabiegi polegają zwykle jedynie na zamaskowaniu uszkodzeń. Dodatkowych zniszczeń należy się spodziewać, jeśli samochód został zalany podczas jazdy. Jeżeli pracujący silnik zassał wodę, to suszenie już nie wystarczy – pomóc może co najwyżej kapitalny remont.

 

Naprawy mają sens tylko w przypadku aut, które zalane były częściowo i gdy kontakt z wodą trwał bardzo krótko. Najważniejsze w takiej sytuacji jest to, żeby osuszaniem zająć się jak najszybciej – z każdą chwilą zniszczenia się pogłębiają. Przed podjęciem decyzji o naprawie auta należy zastanowić się, czy będzie ona opłacalna. Jeśli kilkuletni samochód ma uszkodzony silnik, zalaną elektronikę oraz wnętrze, to jego złomowanie może się okazać najsensowniejszym rozwiązaniem. Zdarzają się przypadki, że poszkodowany stara się zatuszować ślady powodzi, a następnie sprzedać auto, ukrywając jego przeszłość. Teoretycznie pozwala to zminimalizować straty. W praktyce okazuje się jednak, że wszystkich śladów podtopienia nie uda się nigdy usunąć. Kiedy nabywca takiego pojazdu odkryje prawdę, może się domagać odszkodowania, a nawet oskarżyć sprzedawcę o oszustwo. Nowoczesne auto po całkowitym zalaniu w większości przypadków już nigdy nie odzyska pełnej sprawności. Właściwa praca takiej instalacji jest możliwa, gdy wszystkie elementy działają prawidłowo, a tego po zalaniu nie sposób zagwarantować.

 

To, że auto po wysuszeniu działa normalnie, nie oznacza jeszcze, że tak już zostanie. Prawdziwe problemy z elektroniką pojawiają się w chwili, kiedy układy zaczynają korodować – często zalane podzespoły przestają działać dopiero po kilku tygodniach lub nawet miesiącach od chwili kontaktu z wodą.

 

Zobacz: Gazeta-Informator nr 6(68)

 

Wanda Gozdek

- reklama -

2 KOMENTARZE

  1. Nasze auto było zalane po sam dach, stało w wodzie kilka dni. Mój tata po powodzi w 1997r. rozłożył auto na dosłownie części pierwsze. Wszystko wyczyścił i służyło nam jeszcze dobrych kilka lat. Później sprzedaliśmy samochód. Pojazd zmieniał właściciela jeszcze tylko raz, obecny włściciel jest bardzo zadowolony z auta i działa do dziś bez zarzutu. Był to oczywiście jak na tamte lata starszy typ samochodu, nie było jeszcze w nim takiej elektroniki ale dla chcącego nic trudnego.

  2. najlepiej mieć „malucha”, nie żal go wyrzucać, bo jak zaleje taką „wypasioną furę”, to właściciel może umrzeć na atak serca, Taka kasa………… i na złom

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj