Radna Sejmiku Śląskiego stwierdziła: jako mieszkanka Raciborza, mam oczywiście w pamięci wydarzenia z 1997 roku. Byłam wtedy kierownikiem Ośrodka Rehabilitacji Dla Dzieci Niepełnosprawnych Caritas i uczestniczyłam w spontanicznej wówczas akcji pomocy powodzianom.
Brałam też udział w organizacji wyjazdów dzieci i matek z dziećmi z terenów objętych powodzią na wczasy i kolonie, zarówno w kraju, głównie nad morze, jak i za granicę m.in. na Węgry, do Bułgarii oraz Szwecji. Wydawało się, że po tych bardzo bolesnych doświadczeniach, podjęta wówczas decyzja o budowie suchego zbiornika retencyjnego w Raciborzu, uchroni miasta i tereny położone nad Odrą raz na zawsze, tym bardziej, że środki finansowe na ten cel zostały zabezpieczone.
Okazało się jednak, że w obowiązujących procedurach prawnych w naszym kraju, to nie brak pieniędzy, a problemy wywłaszczeniowe z terenu planowanego zbiornika, stały się przeszkodą nie do pokonania przed kolejną wielką wodą. Minęło 13 lat, a kolejne ekipy rządzące problem budowy zbiornika pozostawiły bez wsparcia dobrą ustawą, tak jakby zapomniano, że "Zbiornik Racibórz" miał chronić nie tylko Racibórz, ale i kolejne małe i duże miasta w dorzeczu Odry . Sama regulacja wałów, która zdecydowanie poprawiła sytuację była, jak się okazało, niewystarczająca. Co prawda, przy wielkim udziale polderu Buków ochroniła Racibórz, nie ochroniła jednak kolejnych miejscowości takich jak Turze, Ruda czy Lasaki.
W Raciborzu jednak, o czym nie wszyscy wiedzą, są też miejsca, które pomimo nie przerwania wałów, zostały dotknięte w bardzo znaczący sposób skutkami wielkiej fali na Odrze. Dla mnie osobiście, są to dwa szczególne miejsca: pierwsze to miejsce mojej pracy – pływalnia i inne obiekty ZSOMS (boisko, tartan, siłownia, odnowa biologiczna), gdzie woda wlewała się dosłownie na naszych oczach we wtorek rano (18.05), ale też miejsce pracy mojego męża, gdzie woda całkowicie na parę dni sparaliżowała pracę firmy STALTECH, którą mąż prowadzi, a w której zatrudnienie znajduje ponad 20 osób.
Patrząc jednak na skalę zniszczeń w całym kraju, wiem, że tym razem, my Raciborzanie, mieliśmy wiele szczęścia. Cieszy mnie zatem, w tej trudnej sytuacji, informacja o planowanej "specustawie", która mam nadzieję, w szybki sposób rozwiąże problemy budowy zbiornika, a ten nie może być tylko problemem Raciborza, bo to przecież zbiornik, który ma uchronić wszystkie miasta w dorzeczu Odry przed skutkami powodzi. Nam pozostał nieczynny basen i problem z jego remontem, bo skala zniszczeń, podobnie jak w 1997 roku, jest naprawdę duża (dop. red. i wynosi, jak dowiedzieliśmy się ok. 2,5 mln zł.).
/w/