Czterdzieści kilometrów pokonają miłośnicy pływadeł, którzy w sobotę o godzinie 12.00 wyruszyli spod mostu Zamkowego w Raciborzu. Popłynęli na znak protestu przeciw zaniedbaniom w ochronie przeciwpowodziowej. Zobacz fotorelację.
Dotychczasowy piknik na wodzie ma zupełnie inny charakter, gdyż odbywa się tuz po majowej powodzi. Ma on być wyrazem solidarności wodniaków z powodzianami. Tym razem w organizacji spływu nie pomogły nadodrzańskie samorządy, które imprezę odwołały, a pieniądze przeznaczyły na usuwanie skutków powodzi. Miłośnicy pływadeł zdecydowali się jednak skrzyknąć i masowo spłynąć rzeką, aby zademonstrować swój sprzeciw przeciw zaniedbaniom rządzących.
W samo południe wyruszyli spod mostu Zamkowego w Raciborzu. Można było tam podziwiać kilkanaście barwnych pływadeł i drużyn, które do naszego miasta przybyły m.in. z Zawady Książęcej, Rudy, Polskiej Cerekwi czy Kędzierzyna Koźla. Na wielu łodziach widniały transparenty typu "Wał za wały", "Dość wałów! Gdzie ten zbiornik retencyjny?" czy "Zbiornik nas ratuje. Raciborzowi Koźle dziękuje". Wyrazem protestu była również łódź nazwana przez jego drużynę "Domek dla powodzian". – Każdy płynie na własną odpowiedzialność – podkreśla Bronisław Piróg, prezes stowarzyszenia "Rzeki dzielą – Odra łączy", od lat zaangażowanego w spływ – obstawy praktycznie nie będzie, w razie potrzeby pomożemy sobie nawzajem na miarę możliwości.
Każdy musi mieć indywidualne środki ratunkowe, kamizelki ratunkowe czy asekuracyjne. Pierwszy etap zaprowadzi miłośników pływadeł do Turza, gdzie zaczną zbierać podpisy pod przygotowaną przez nich petycją domagającą się kompleksowego uregulowania spraw związanych z Odrą i innymi rzekami, aby sąsiedztwo człowieka i przyrody nie powodowało tak tragicznych skutków. Poprzeć będzie ją można nie tylko w Turzu, ale również w Przewozie, Dziergowicach oraz na mecie w Koźlu – wszędzie tam, gdzie dotrą lub zatrzymają się załogi wodnych dziwolągów.
Wodniacy chcą przekazać petycję przedstawicielom parlamentu i rządu w niedzielę, 27 czerwca na kozielskiej wyspie, około godziny 16.00. Zaproszono tam posłów Roberta Węgrzyna i Jana Religę, wojewodę Ryszarda Wilczyńskiego i marszałka województwa Józefa Sebestę.
Treść petycji
Tegoroczna powódź udowodniła dobitnie, że w naszym kraju nie ma kompleksowego podejścia do rzek i cieków wodnych. Im więcej czasu mijało od powodzi w 1997 roku, tym trudniej było o pieniądze na zabezpieczenia przeciwpowodziowe. Programu „Odra 2006” nie zrealizowaliśmy do 2010 roku.
Kolejna powódź zastała nas nieprzygotowanych. Nie udało się nawet obwałować jednego brzegu pomiędzy Raciborzem a Kędzierzynem-Koźlem. Odra, która wylała się na pograniczu województw śląskiego i opolskiego, jak dawniej dotarła aż do Kędzierzyna-Koźla, jeszcze bardziej topiąc tych, którzy mieszkają przy nowych obwałowaniach i którzy teoretycznie powinni być bardziej bezpieczni.
W związku z karygodnymi zaniedbaniami kolejnych ekip rządzących domagamy się kompleksowego podejścia do sąsiedztwa z rzekami. Jeśli budujemy obwałowania, zbiorniki przeciwpowodziowe i retencyjne, to róbmy to szybciej i sprawniej, aby niedokończone budowane umocnienia nie stanowiły dla mieszkańców jeszcze większego zagrożenia poprzez spiętrzanie wody.
Jeśli zdecydujemy, że rzeki pozostawiamy samym sobie, to stwórzmy jasne prawodawstwo, które będzie określało sytuację mieszkańców i możliwości inwestycji na terenach zalewowych. Dopuszczanie do zabudowy polderów kończy się potem efektownymi i poruszającymi akcjami ratowniczymi na terenach, na których rzeki po prostu muszą wylać.
Nie zapominajmy przy tym, że rzeki to nie tylko zagrożenie, ale i nasze dobro narodowe oraz szansa rozwoju. Poprzestając na budowie obwałowań odgradzamy się od wód, które mogą mieć ogromne znaczenie dla gospodarki i turystyki, ze względu na niższe koszty transportu czy bogactwo przyrodnicze.
Rzeki były, są i będą. Z tym sąsiedztwem musimy umieć żyć, jak i na tym sąsiedztwie możemy całkiem sporo skorzystać. Rzecz w tym, aby podejście do tego sąsiedztwa było jasno określone. Tego właśnie domagamy się od władz każdego szczebla, począwszy od rządzących naszym państwem. Jeśli znów zmarnujemy dany przez przyrodę czas, za kilka czy kilkanaście lat rzeka przypomni o sobie, doświadczając po raz kolejny mieszkańców nadodrzańskich gmin.
/p/