Tak o nieobecnym na ostatniej sesji Rady Miejskiej w Kuźni Raciborskiej dyrektorze ZSOiT wyraził się przewodniczący Manfred Wrona, gdy dyskutowano nt. stanu gminnej oświaty. Zobacz materiał video.
Z początku nic nie wskazywało na to, że przedstawiony przez Wiesławę Czogałę – kierownika referatu edukacji, sportu i promocji – raport o stanie gminnej oświaty wywoła długą i dość burzliwą dyskusję. A wszystko zaczęło się od pytania zadanego przez radnego Radosława Kasprzyka, który zainteresował się problemem gimnazjalistów, którzy – zamiast skorzystać z oferty Zespołu Szkół Ogólnokształcących i Technicznych – wybierają szkoły poza Kuźnią Raciborską. Podobna sprawa tyczy się uczniów kuźniańskiej podstawówki, którzy nie idą do gimnazjum zlokalizowanego w murach ZSOiT, a zapisują się do placówek w Rudach czy w Nędzy.
Kierownik referatu oświaty poinformowała radnego, że choć uczniów i rodziców w kwestii wyboru szkoły podstawowej i gimnazjum obowiązuje rejonizacja, to rodzice mają prawo do wyboru szkoły i jeśli zostaną tam przyjęci, to w zasadzie ani referat edukacji, ani dyrektor szkoły, do której to dziecko miało obowiązek się zapisać, ani gmina nie mają żadnych możliwości form nacisków na rodziców czy uczniów, by swoją decyzję zmieniali. Zawodówkami z kolei zainteresował się radny Adam Skórka, który negatywnie ocenił pracę referatu w kwestii funkcjonowania szkół zawodowych. – Sugerowałem w ubiegłym roku, by utworzyć klasy wielozawodowe. Nie zostało w tej kwestii jednak zrobione nic. Efekt dziś taki, że mam ostatnią klasę zawodową na terenie Kuźni, która zdąża do upadku. Radnego dziwił fakt, że uczniowie wolą jeździć do szkół w Raciborzu, mimo tego, że "Rafamet", w którym młodzież odbywa praktyki, płaci im za to. – Za to winię dyrekcję szkoły i niestety referat, że nie zostało zrobione nic w kierunku zorganizowania naboru – mówił Skórka, który sam jest opiekunem uczniów z ZSZ.
– Problem tworzenia szkoły, to nie jest problem referatu, ale decyzja rady pedagogicznej – mówiła z kolei Wiesława Czogała, która nie zgodziła się z zarzutami w kwestii braku oferty dla młodzieży, bo ta istniała. – Może była niewłaściwa, może trzeba było pomyśleć nad inną typu np. fryzjer, szewc itd. Ale obawiam się, że tutaj nie mielibyśmy nauczycieli, którzy mogli by kształcić w tym zawodzie – dodała kierownik referatu edukacji. Drugim czynnikiem takiego stanu rzeczy – zdaniem W. Czogały – jest niż demograficzny oraz to, że uczniowie zawsze będą szukali innych zawodów i będą próbowali kontynuować naukę gdzie indziej. – Także trudno mi ocenić, czy referat mógł zrobić więcej… Czy dyrektorzy szkół i rady pedagogiczne mogły podjąć jakieś inne działania? Wiem, że próbowali, natomiast niestety to nie wyszło – powiedziała kierownik.
Radny Skórka nie ustępował: – To nie jest powiedziane, że to musi być sama Kuźnia. Mam uczniów z Rybnika, Rud czy Raciborza, którzy dojeżdżają i się im opłaca. W odpowiedzi Wiesława Czogała przedstawiła radnemu stanowisko dyrektora szkoły, który z kolei za taki stan rzeczy wini zakład, który zagwarantował uczniom pracę zaraz po ukończeniu nauki. – Natomiast kiedy pierwszy rocznik stał się rocznikiem trzecim, to w maju uczniowie otrzymali wypowiedzenie z zakładu. To był taki zwrotny punkt, kiedy uczniowie, nie mając gwarancji, że po ukończonej szkole zawodowej będą mogli podjąć pracę w tym zakładzie, stracili ochotę do zapisania się do niej – mówiła W. Czogała.
– Ale to nie jest powiedziane, że "Rafamet" daje gwarancję 100 % zatrudnienia. Uczniowie po prostu mają okazję zdobyć dobre wykształcenie, bo operator maszyn numerycznych, to na obecne czasy jest to bardzo poszukiwany zawód. I ci chłopcy, którzy chcą pracować, to pracują – kontynuował radny Skórka.
W dyskusję włączyła się również burmistrz Rita Serafin. – Problem nie jest taki prosty. Tych elementów jest troszeczkę więcej i można byłoby mówić np. na temat preferencji edukacyjnej młodzieży, oferty, którą tworzy się w Kuźni, możliwości organizacyjnych… Bo ucznia ani rodzica nie zmusi się, żeby kontynuował edukację w Kuźni w momencie, kiedy on tutaj kończy szkołę podstawową, a potem gimnazjum.
Debata nabrała większych rumieńców w momencie, kiedy radna Aleksandra Bartoń przedstawiła wyniki egzaminu maturalnego z 2010 r., który odbył się w maju w ZSOiT. – Szkołę ukończyło 14 uczniów. Do matury przystąpiło 10. Egzamin maturalny zdał 1 uczeń. Zdawalność = 10 %. Jaka jest tego przyczyna? Czy ci uczniowie nie nauczyli się? Czy może ta wiedza nie do końca została im przekazana? Bo jeżeli ja dostałabym taką informację w jakiejś ulotce do domu, to zastanawiałabym się, czy moje dziecko posłać do takiej szkoły – mówiła poirytowana. – Kto chce się uczyć, to się uczy – usłyszała w odpowiedzi od radnej Grażyny Tokarskiej. – Moja córka skończyła tę szkołę z bardzo dobrym wynikiem. To nie jest powiedziane, że to tylko zależy od nauczyciela, to zależy też od rodzica i od dziecka – mówiła. Z tymi słowami radna Bartoń nie chciała się jednak zgodzić.
– Sytuacja tak naprawdę zależy głównie od samych uczniów – stwierdziła wiceprzewodnicząca rady Sabina Chroboczek-Wierzchowska. – Wielu z tych abiturientów, którzy powinni przystąpić do matury, do niej nie przystąpiło. I niestawienie się na egzaminie skutkuje automatycznie niezdaniem tego egzaminu – powiedziała stanowczo. Radna odniosła się również do kwestii ZSZ: – W pewnym momencie zapomniano w Kuźni Raciborskiej, w naszej gminie o tym, że jest szkolnictwo zawodowe. Po prostu każdy rodzic miał ambicję, żeby jego dziecko zdało maturę. W pewnym momencie doszło do takiej patologicznej sytuacji i to trwa do dziś, że mamy do czynienia z poziomem nauczania, które stale się obniża. I to nie jest żadna filozofia szkoły w Kuźni. Z takim samym problemem boryka się powiat – argumentowała.
Radna odniosła się też do wewnętrznych spraw oświaty, która – jej zdaniem – ma się dobrze. – Ogólnie poziom nauczania w gminie wzrasta. To sukces i kadry pedagogicznej, i dyrektorów. Nauczyciele się dokształcają, prowadzone są awanse zawodowe – mówiła wiceprzewodnicząca Chroboczek-Wierzchowska.
Głos w tej sprawie zabrał również przewodniczący Manfred Wrona: – Uważam, że wielkim lekceważeniem Rady jest nieobecność w trakcie dzisiejszej sesji dyrektora ZSOiT. Proszę mu to przekazać. To jest po prostu kompletne zlekceważenie tego organu. Nic go nie tłumaczy. Nawet choroba najbliższego, bo wtedy deleguje dyrektora zastępcę, który już notabene działa poza standardem oświatowym – podkreślił, zaznaczając jednocześnie, że reorganizacja systemu oświaty w gminie, a zwłaszcza w Kuźni Raciborskiej jest konieczna.
Dziwne – zdaniem przewodniczącego – jest zachowanie uczniów, którzy wybierają gimnazja zlokalizowane poza gminą. – Wątpię, by tam był wyższy poziom nauczania – dodał akcentując jednocześnie, że kolejny rok szkolny – 2011/2012 – przebiegnie według dotychczasowych zasad. Nie znaczy to jednak, że nie będą w tym czasie prowadzone rozmowy. – Przygotowujemy pewien model rozmowy z rodzicami, z dyrekcją, z gronem pedagogicznym, z grupą radnych i prawdopodobnie z fachowcami, którzy mogą nam podpowiedzieć jak ten problem rozwiązać – mówił M. Wrona.
W sprawie spadku liczby uczniów w kuźniańskich szkołach głos zabrał sołtys Starej Kuźni Mariusz Brześniowski, który jednocześnie uczy wychowania fizycznego w ZSOiT. Jego zdaniem, nie tyle wskaźnik urodzeń jest decydujący, co polityka gminy, dzięki której można byłoby popracować nad ściągnięciem dorosłych wraz z dziećmi do miasta. – Choć mamy w Kuźni wytyczone tereny pod inwestycję (budownictwo jedno- i wielorodzinne), to jakoś nie chcemy z tego skorzystać – zaznaczył. Odnosząc się do kwestii szkolnictwa ponadpodstawowego M. Brześniowski wyraził zdziwienie, że źle się dzieje, kiedy do gimnazjum nie trafiają dzieci nauczycieli, którzy w tym gimnazjum pracują. – To już jest kuriozum. W ten sposób wystawiają laurkę swojej pracy – podkreślił nauczyciel.
Równie dziwne dla sołtysa Starej Kuźni jest to, że dość często spotyka się z przypadkami niemajętnych rodziców, którzy – mimo trudnej sytuacji życiowej – wysyłają swoje dziecko do Raciborza, zamiast nakłonić go do tego, by pozostało w Kuźni. – Można mówić, że nie chcą być kolejny rok w tej samej szkole itd. Ale kiedyś było tak, że całe lata chodziło się do jednej szkoły i to było możliwe. Teraz to jest niemożliwe… Trzeba dojść do przyczyny, dlaczego to jest niemożliwe – pytał retorycznie M. Brześniowski.
– Powinniśmy się zastanowić w takim razie w szerszym gronie nad ofertą edukacyjną – stwierdziła wiceprzewodnicząca rady. – Powinniśmy wszyscy skupić się na naborze do szkół ponadgimnazjalnych i gimnazjalnych. Skoro wszystkim zależy na tym, żeby te szkoły utrzymać, to róbmy to – zaznaczyła radna.
– Proces dydaktyczny nie jest pospolitym ruszeniem – powiedziała z kolei burmistrz Serafin. – To są tego rodzaju dylematy, które my musimy rozwiązywać. Nie jest to do końca takie proste, co nie znaczy, że nie należy szukać rozwiązań. My oczywiście mamy duże ambicje i wydaje się nam, że na wiele nas stać, ale musimy też sobie zdać sprawę z tego, że ośrodek, który liczy statystycznie 5,5 tys. mieszkańców, nie jest alternatywą w całościowej swojej ofercie z miastem 20-, 40- czy 60-tysięcznym – dodała.
Blisko godzinną dyskusję na temat oświaty spuentował Manfred Wrona: – Nie ukrywamy, że decyzje będą musiały być podjęte. Nabór do szkoły ponadgimnazjalnej, to kolejny egzamin dla dyrekcji i grona tamtej szkoły. Tak muszę stwierdzić. Nie możemy machać na to ręką – zakończył przewodniczący.
/BaK/
Nareszcie ktoś rozpoczął dyskusję na tak ważny temat.Jest to spóżnione
o kilka lat,ale może coś się jeszcze uratuje.Grupa winnych nie jest wcale taka mała. Niestety!Dyrektor to nie tylko pieczątka,podpis i…
po nagrodę!