Według Państwowej Inspekcji Pracy pracownikom pełniącym dyżur telefoniczny należy się po nim 11 godzin odpoczynku. Nie zgadza się z tym Ryszard Rudnik odmawiając przyjęcia mandatu nałożonego przez PIP. Sprawa znajdzie finał w sądzie.
Niedawno przeprowadzona kontrola Państwowej Inspekcji Pracy wykazała w raciborskim szpitalu trzy przypadki łamania prawa pracy, w związku z czym dyrektorowi Rudnikowi postawiono tyleż zarzutów. Pierwszy z nich dotyczy zejścia pracownika po dyżurze pod telefonem. Zdaniem inspekcji pracownikowi takiemu należy się po dyżurze jedenastogodzinny odpoczynek. – Nie jesteśmy w stanie tego realizować, nie zgodziłem się z tą koncepcją inspektorów, odmówiłem również przyjęcia mandatu który na mnie nałożyli. Sprawa rozstrzygnie się w sądzie. Chcę mieć jasną wykładnię, bo według nas udzielanie odpoczynku po dyżurze pod telefonem jest nielogiczne, niemożliwe do spełnienia i chyba też niezgodne z przepisami, choć inną interpretację stosują inspekcje pracy – poinformował dziś członków powiatowej komisji zdrowia Ryszard Rudnik. Dyrektor dodał, że wszystkie szpitale tak robią, gdyż inaczej się nie da, a praktyka ta wg opinii prawników nie jest niezgodna z prawem.
Drugi zarzut dotyczy lekarzy, którzy czasem zostają 1-2 godziny po dyżurze. W tym przypadku inspektorzy również zarzucają dyrektorowi nieudzielanie im odpoczynku po dyżurze. – Najważniejsze dla nas jest zapewnienie bezpieczeństwa pacjentom. Za to tylko mandat dają, natomiast prokurator daje wyrok, więc wybieramy to, co nas mniej boli – podsumował R. Rudnik.
/ps/
Kolejna kosztowna rozprawa za pieniądze podatników?