Muzyczne Podziemie Raciborza: Funk4Fun

O tym jak powstał zespół Funk4Fun, dlaczego zakończył swoją działalność, jakie były marzenia jego muzyków i czy udało im sie je spełnić opowiada lider grupy, Michał Fita.

Co takiego się zmieniło, wydarzyło, że postanowiliście zakończyć działalność zespołu?

- reklama -

Przychodzi taki czas, że trzeba skończyć robić coś "for fun". My nie zajmujemy się muzyką zawodowo, jesteśmy amatorami. Każdy z nas ma swoją pracę. Jeden jest dyrektorem firmy handlowej, inny przewozi ciężkie sprzęty po całej Europie. Trzeci robi coś innego i każdy z nas ma przede wszystkim rodziny. Myślę, że właśnie ten rodzinny wymiar wziął górę. Mówiąc wprost, znudziło nam się trochę szlajanie po klubach ze świadomością tego, że nasze żony siedzą w domach z dziećmi.

Napisaliście na swojej stronie internetowej że to nie koniec, że muzycy Funk4Fun będą jeszcze grać. O co chodzi?

My jesteśmy zaangażowani w taki projekt, który się nazywa "Przecinek". Gramy w nim już od 13 lat. Chcemy go rozwijać, chcemy się skupić na tym. Naszym marzeniem jest też to, że jeśli robimy to co robimy, to chcielibyśmy też promować wartości w które wierzymy, które wyznajemy i chcemy promować model życia w którym sami żyjemy. Chcemy mówić o rzeczach ważnych i pojawił się taki pomysł, że jeśli może coś mielibyśmy zrobić to właśnie w takim wymiarze. Chcemy śpiewać o rzeczach istotnych dla dzisiejszego świata, dla ludzi.

 

 

O czym marzyliście zakładając zespół Fun4Fun i czy te marzenia udało się spełnić?

Marzyliśmy o tym, żeby to była nasza jaskinia. Chcieliśmy po prostu, żeby to był zespół, w którym moglibyśmy się zabawić. Pięciu facetów, którzy się spotykają po to by pograć, żeby się bawić muzyką i żeby być może podłechtać trochę swoją próżność. To wszystko udało się spełnić w jakimś wymiarze. To ostatnie o czym mówiłem, czyli podłechtanie próżności nie było najważniejsze, bo gdyby było to nie mówilibyśmy o ostatnim koncercie i nie szwędalibyśmy się po ciasnych klubach. Gdyby to było najważniejsze szukalibyśmy sposobu, dzięki któremu moglibyśmy wypłynąć na szerokie wody, zdobywać publiczność. Jednak to nie miało dla nas takiego znaczenia. Ważne było dla nas wspólne granie, spotkanie, muzykowanie. Jesteśmy po prostu grupą przyjaciół.

Kiedy powstał zespół i jakie były jego początki? Pamiętasz jeszcze coś z tego?

Zespół Funk4Fun zrodził się z tego, że w 2004 roku nasz basista postanowił wziąć ślub. Miesiąc później ślub miałem wziąć także ja. Naszym pomysłem na jego wieczór kawalerski i później na mój było spotkanie w klubie, ustawienie sprzętu i wspólne granie. Graliśmy różne rzeczy i zaczął się z tego robić mały jam session. Powstały jakieś zarysy kompozycji i pomyśleliśmy, że jest to niezłe, że może zrobilibyśmy jakiś materiał. W roku 2005 w trakcie Wielkiej Orkiestry świątecznej Pomocy w Raciborzu w klubie Ozon zagraliśmy nasz pierwszy koncert. Nie spodziewaliśmy się takiego przyjęcia. Nie spodziewaliśmy się takiej reakcji publiczności. Pamiętam tłum ludzi w tej sali, którzy siedzieli prawie że na nas. Pamiętam to jak dzisiaj. Pamiętam nawet to, co mówili nam ludzie po koncercie i to był taki solidny kopniak, który zmobilizował nas do tego, by pociągnąć temat zespołu dalej.

 

 

 

 

Najbardziej niezapomniany koncert?

Na pewno ten pierwszy, ale były różne koncerty. Zagraliśmy kiedyś koncert na plaży w Łebie. Cudowny koncert na plaży w Łebie, gdzie wysłuchało nas mnóstwo plażowiczów. Wieczorem, o zachodzie słońca. Było to piękne przeżycie, ale było to też na trasie, gdzie graliśmy koncert w Łebie. Łeba okazała się wielką porażką, dlatego że trafiliśmy do takiego klubu, do którego nie chcieliśmy trafić. To są chyba trzy najbardziej niezapomniane koncerty. Oczywiście Harris Piano Jazz Bar w Krakowie, w którym też graliśmy, to też niezapomniane miejsce. Kiedy zagraliśmy tam po raz pierwszy to obsługa po koncercie mówiła nam, że jak długo tam pracują, tak jeszcze nikomu nie udało się roztańczyć knajpy. Ludzie bawili się, tańczyli na stołach. Jest to prestiżowy, jazzowy klub do którego przychodzą amerykanie, holendrzy, anglicy, niemcy i polacy. Oni wszyscy na tym koncercie zwariowali. Efekt był taki, że pół roku później Harris zadzwonił do nas ponownie, prosząc o zagranie koncertu. Mnóstwo było bardzo fajnych koncertów. Każdy z nich miał swoją specyfikę.

Dlaczego na swój ostatni koncert wybraliście Juwenalia? To był przypadek czy świadomy wybór?

O zagranie na Juwenaliach poprosiła nas nasza znajoma, organizatorka imprezy już dużo wcześniej i nie chcieliśmy odmawiać. Decyzję o końcu działalności zespołu podjęliśmy dużo wcześniej, ale chcieliśmy dotrzymać obietnicy i stąd zagraliśmy na tej imprezie.

Dziękujemy za rozmowę.

 

Czytaj inne artykuły z cyklu "Muzyczne Podziemie Raciborza":

 

– Reversal

– Bez Dodatku Cukru

– Podwójny Wariant

– Herezis

– Dewiza

– JaRa

– Na Skraju Ciszy

– Nihilizzm

– Corpus

 

/p/

 

- reklama -

4 KOMENTARZE

  1. Zła decyzja. Przecinek to jest projekt w sensie muzycznym martwy.Nijaki. Nikt poza kręgiem parudziesięciu ludzi zwiazanych z jedną parafią tego nie słucha. Po co walczyć o artystycznego trupa, skoro energia była gdzie indziej – czyli w F4F właśnie? To chyba taka decyzja podjęta przez te ich żony z dziećmi a nie przez samych muzyków…

  2. Michał,podjęliście kiepską decyzję…i jak widzisz-sporo raciborzan tak uważa.Graliście fajną muzyje , nie tylko do słuchania,ale i potańczyć moznabyło -/sam dałeś przyk.Krakowa / ….PRZECINEK-to głównie trend religijny, szanuję to – ale czemu zaraz rezygnować z tego ,w czym byliście super!? ….lubiłam słuchać Waszych wariacji ;-D

  3. pewnie zabrakło czasu aby robić kilka projektów jednocześnie. Szkoda, bo F4F był fun dla wszystkich, miał w sobie wiele z tego czego brakuje na scenie Raciborza. MOże i troszkę był niszowy ale teraz po F4F pozostanie luka. Szkoda.

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj