Niezwykle piękny jubileusz żelaznych godów obchodzili państwo Luiza i Stanisław Kucowie z Pietraszyna. Nie poznali się, jak to zwykle w tamtych latach bywało na zabawie, ale w piekarni.
Pani Luiza była córką miejscowego piekarza, a Pan Stanisław, urodzony na Kresach Wschodnich w Bryńcach Zagórnych powiat Bubrka, województwo lwowskie, skierowany został po przejściu frontu na szefa kompanii odcinka granicznego w Owsiszczach. – Pewnego razu, mówi Pan Stanisław, gdy poszedłem po chleb zobaczyłem dziewczynę. Od razu wpadła mi w oko. Jak się okazało na imię miała Luiza. Z biegiem czasu zrodziło się uczucie. Rodziło się w wielkich bólach ze względu na nasze pochodzenie. To był prawdziwy mezalians. Ale prawdziwa miłość czyni cuda i przetrwa wszystko. Po kilku miesiącach postanowiliśmy resztę życia spędzić razem i w poniedziałek 12 czerwca 1946 roku, drugiego dnia Zielonych Świąt, przy pięknej słonecznej pogodzie, ślubowaliśmy sobie w obliczu Boga, w kościele w Owsiszczach, miłość i uczciwość małżeńską. Była to niezwykła uroczystość. Polak brał za żonę Niemkę – opowiada jubilat. On miał 24 lata; ona – 22. Po ślubie młoda małżonka wyjechała do teściowej, repatriantki z Kresów, do wsi Pracze koło Milicza na Dolnym Śląsku. – Nie było tam łatwo, mówi Pani Luiza. Byłam przecież Niemką. Tam czekałam z niecierpliwością na męża. Wreszcie, po ukończeniu służby wojskowej, znowu byliśmy razem. Jakże byłam szczęśliwa. Tam urodziły nam się nasze dzieci: Regina, Stanisław i Henryk – mówi pani Luiza. Po siedmioletnim pobycie, w 1954 roku wyjechali do Raciborza i zamieszkali przy ówczesnej ulicy Wieczorka 101. Pan Stanisław rozpoczął pracę, najpierw w kędzierzyńskich azotach, a później w opolskiej firmie przewozowej. Pani Luiza zatrudniła się w raciborskiej mydlarni.
W 1960 roku znaleźli zrujnowany dom w Gamowie i tam się przenieśli. Mieli krowę, świnie, sto metrów do wody, brak prądu, ale byli na swoim i to dawało im szczęście. W 1965 roku osiedlili się w Pietraszynie. I znowu zaczęło się od początku. Odbudowali dom. Obsiali pole. Zebrali zbiory i ciężko, bardzo ciężko pracowali. Efekty ich pracy stają się coraz bardziej widoczne, a oni wrastają, ciesząc się poważaniem i należną estymą, w miejscową społeczność. W 1982 roku przekazali gospodarstwo synowi, a sami przeszli na zasłużony odpoczynek. Cieszą się do tej pory, mimo upływu 90 lat życia Pana Stanisława i 88 – Pani Luizy, znakomitą pamięcią i dobrym zdrowiem. Dochowali się trójki dzieci dziesięciu wnuków i szesnastu prawnuków.
Szanownym Jubilatom, życzenia kolejnych pomyślnych, w dobrym zdrowiu lat życia oraz „dużo pociechy z siebie” złożył Burmistrz Krzanowic Manfred Abrahamczyk w towarzystwie Gabriela Augustyna kierownika Urzędu Stanu Cywilnego w Krzanowicach i przekazał na ręce Pani Luizy bukiet kwiatów, a Panu Stanisławowi, wręczył stosowny list gratulacyjny.
ug krzanowice