Po raz pierwszy festiwal "Wiatraki" odbył się na zamku. Dawid Wacławczyk dziękuje wszystkim, którzy przyczynili się do sukcesu 8. edycji imprezy i zdradza, że zakochał się w zamku, który niegdyś tak krytykował.Po pierwsze: zamek!
Przyznaję uczciwie – zakochałem się w naszym zamku! I to nie tylko dlatego, że współpraca z jego gospodarzami była miła, sprawna i profesjonalna. Jego wnętrza, choć w znacznej części nowoczesne – kryją w sobie jakąś tradycję, tajemnicę i moc. Są przyjazne i dostojne, co sprawia, że impreza na zamku, to impreza prestiżowa. Wnętrza naszego zamku są niezwykle użyteczne pod kątem organizowania różnego rodzaju festiwali, gdyż znajduje się tu wszystko, czego potrzeba: sale wystawowe, przestrzenie wystawienniczo – handlowe, miejsce na biuro festiwalowe, garderoby, dobre zaplecze sanitarne oraz spora sala na projekcje główne. Jak się okazało, nawet ona, choć bardziej pojemna niż wszystkie sale, z których korzystaliśmy dotychczas – i tak okazała się troszeczkę za mała. Tak czy inaczej: zamek jest super! Oczywiście pamiętam głosy raciborzan sprzed pół roku. Mnie też nie podobają się niektóre rozwiązania projektowe, białe żarówki i kilka innych rzeczy. Ale to są jednak tylko detale, które można dopracować i zmienić. Ogólne wrażenie mam wyśmienite. Co ciekawe: wszyscy goście z innych miast, a przynajmniej Ci, z którymi rozmawiałem, o zamku wypowiadali się tylko w superlatywach. Pamiętają ruinę, zobaczyli nowy blask. Myślę, że trzeba nam skupić się na tym, co pozytywne i z dumą w sercu przeć do przodu! W każdym razie jako organizator imprezy czułem się w pomieszczeniach zamkowych rewelacyjnie! I już wiem, że wykorzystaliśmy je tylko w 40 – 50%. A co będzie, gdy rozpędzimy się i tchniemy życie w cały zamek? Gdy dodamy warsztaty fotograficzne, panele dyskusyjne, targi książki podróżniczej, szkolenia medyczne i wystawy artystyczne? To dopiero będzie pozytywny zamęt!
Po drugie: zespół wolontariuszy i współpracowników!
Ilekroć słyszę uwagi i odbieram gratulacje dotyczące ciekawego programu festiwalu, tylekroć staram się przypominać wszystkim o tym, że festiwal to nie tylko goście, program i uśmiech prowadzącego, ale przede wszystkim setki, jeśli nie tysiące małych spraw. Tych drobnych, ale bardzo ważnych szczegółów, takich jak zaciemnianie sali, noszenie krzeseł, wieszanie wystaw i banerów, robienie strzałek kierunkowych, drukowanie identyfikatorów, wypisywanie i rozwożenie zaproszeń, segregowanie biletów i pilnowanie porządku w kasie, przyjmowanie zapisów, rezerwacji i zgłoszeń, wypisywanie umów, kierowanie gości z hotelu na zamek, sprzątanie i wietrzenie sali, organizacja transportu kajakarzy, wieszanie kurtek w szatni, pilnowanie porządku przed wejściem, sprzątanie śmieci, noszenie materiałów wystawienniczych, wnoszenie stolików, organizowanie zapasowych kabli i rzutnika, odbieranie nagród od sponsorów… A wiadomo, że na tydzień przed każdą ważną imprezą psują się drukarki, wieszają komputery, gubią kluczyki od samochodu, wysiadają piloty, rozładowują komórki…
Na nic jednak obawy i stresy, jeśli ma się w swoim otoczeniu wspaniały zespół wolontariuszy od spraw trudnych, średnich i łatwych, grono zaprzyjaźnionych organizacji pozarządowych i ekipę profesjonalnych współpracowników z Zamku Piastowskiego. Aż miło patrzeć jak taka praca wre!
Po trzecie: świetna publiczność!
Bez publiczności żadna impreza nie ma sensu. A bez ciekawej, dynamicznej publiczności – z żadnej imprezy nie ma radości, satysfakcji i motywacji na przyszłość! My doczekaliśmy się publiczności wspaniałej, lojalnej, radosnej i licznej! Przyznaję, że zainteresowanie tegorocznymi Wiatrakami przerosło nasze oczekiwania! Hitem było zwiedzanie browaru. Choć zaplanowaliśmy 1 wejście dla około 30 osób, skończyło się na obleganiu browaru przez 3 grupy. Browar zamkowy zwiedziło około 120 osób. Drugie tyle osób musieliśmy poprosić o zmianę swoich planów i przełożenie wycieczki na inny, dodatkowy termin w grudniu.
Podobnie wyglądała sytuacja z pokazami slajdów. W piątek o 18.00, podczas rozpoczęcia festiwalu każdy miał szansę usiąść wygodnie w fotelu. O 19.00 jeszcze tylko wejść na salę. W sobotę i niedzielę biletów zabrakło pół godziny po starcie imprezy, czyli w okolicach godziny 15.00. Mimo dostawienia 80 krzeseł z CKU i dowiezieniu dodatkowych 20 z Końca Świata, mimo zajęcia wszystkich miejsc stojących, siedzących i leżących (na scenie, pod ekranem) nasza sala i tak była zabita do samego końca. Zainteresowanie Mietkiem „Hajerem” Bieńkiem i Mirosławem Hermaszewskim okazało się powalające. Żałujemy, że kilkanaście osób, które nie dokonało rezerwacji nie zdołało wejść na salę w ostatniej chwili, ale z drugiej strony cieszymy się, że nasz festiwal stał się na tyle znany i prestiżowy, że nie musimy się już bać o frekwencję.
Udał się też spływ kajakowy zorganizowany przez Raciborską Hałaburdę Kajakową Jooonyyy i firmę Jacka Klucznioka Aktywni.net.pl. Wzięło w nim udział około 30 kajakarzy z Raciborza, Śląska i Małopolski oraz… słynny raciborski mors Marian Hampel, który pokonał trasę spływu… płynąc wpław! Nasi goście przyszli nie tylko z Raciborza! Na festiwal zjechali się miłośnicy slajdów i podróży pochodzący z województw Śląskiego, Opolskiego, Małopolskiego i Wielkopolskiego, a także reprezentanci Białej Podlaskiej, Sopotu, Lublina, Warszawy, a nawet… Abudży i Belfastu!
Po czwarte: przyjaciele!
Po prostu: przyjaciele! Bo jak inaczej nazwać tych wszystkich, którzy poświęcają swój czas, zasoby firmowe i środki finansowe, by pomóc w realizacji Wiatraków, które są najtańszym festiwalem takiej rangi w Polsce? Jak nazwać Marcina, który poświęca kilka dni i nocy byśmy mieli najpiękniejsze materiały graficzne pod słońcem? Jak nazwać Klaudię, która zostaje sponsorem festiwalu, mimo, że nie może na nim być? Jak nazwać Tomka, który sprawia, że Wiatraki posiadają największy baner reklamowy wśród wszelkich imprez, które kiedykolwiek odbywały się w Raciborzu? Jak nazwać tych, którzy załatwiają naszym gościom książki, słodycze, mapy, pomagają dotrzeć do innych zaprzyjaźnionych firm, sponsorują noclegi i wyżywienie naszych gości, drukują nam gazetkę festiwalową oraz finansują wydruk dużej wystawy, wręczają nagrody o wartości kilkuset złotych?
Jak nazwać tych, którzy nie odmawiają pomocy, gdy trzeba rano wstać, pracować fizycznie, poświęcić swoje auto i nalać paliwa, przebiec się przez miasto tylko po to by dołożyć swoją cegiełkę do budowli pt. „Festiwal Wiatraki”?
W tym miejscu chciałbym podziękować wszystkim instytucjom, firmom i ludziom, którzy włożyli swój wkład w to, by nasz festiwal wyszedł tak dobrze jak wyszedł:
Podziękowania specjalne…
… kieruję w stronę starosty Powiatu Raciborskiego – Adama Hajduka oraz dyrektorki Agencji „Zamek Piastowski” – Grażyny Wójcik – za gościnne i miłe przyjęcie „Wiatraków” na Zamku!
VIII Raciborski Festiwal Podróżniczy WIATRAKI odbył się dzięki pomocy finansowej lokalnych firm i przedsiębiorców …i tym, którzy znaleźli się w sztabie bezpośrednio zaangażowanym w prace festiwalowe. Są to:
piękne kobiety: Maria Orzechowska, Weronika Piasecka, Anna Jegerska – Michalska, Anna Rączka, Natalia Kubala, Asia Mużelak, Agnieszka Gierszewska, Justyna Ptak, Wiola Borukało
… i wspaniali mężczyźni: Grzegorz Pinior, Piotr Dominiak, Leszek Szczasny, Rafał Grygiel, Krzysztof Zawadzki, Kacper Zawadzki, Jerzy Zając, Adam Krzywolak, Bartosz Wyleżoł, Piotr Prusicki, Łukasz Szczygielski, Andrzej Śliwicki i Sławek Kowalski.
Przede wszystkim dziękuję jednak Ani Kobylnik, która sprawowała pieczę nad zespołem wolontariuszy i ogarniała tysiące drobnych, a ważnych spraw. Bez jej pomocy najprawdopodobniej wszystko by się zawaliło, a ja na tydzień przed imprezą uciekłbym w głąb Afryki!
Do zobaczenia na następnych „Wiatrakach”!
Dawid Wacławczyk
Dawidzie, koniecznie weź ze sobą sporo nici w zapasie, żebyś potem wiedział jak wyjść z dupy Hajduka. Dawno nie było okazji przeczytać o takim wazeliniarstwie i włazidupstwie jakie, ku mojemu rozczarowaniu, uprawia Dawid wobec Hajduka.
a ja myślę, że należą się oklaski Dawidowi, który potrafił przyznac się, że się pomylił co do zamku, czym potwierdził teorię, że tylko krowa nie zmienia zdania.
Zamek jak był nieumiejętnie wyremontowany tak nadal pozostanie i nic tu nie zmienią umizgi Wacławczyka pod adresem Hajduka, czy jego zmiany poglądów. To jest transakcja wiązana, Adaś udostępnia za symboliczną kwotę pomieszczenia na zamku, a Dawid ma chwalić pod niebiosa geniusz budowlany i artystyczne poczucie smaku Hajduka. Może jakaś statuetka Mieszka za to wyląduje na półce u Dawida albo starosta wysupła jakąś sumkę na niestandardową działalność kulturalną Dawida.
Ponieważ z mojego tekstu podziękowań, który trafił do prasy, redakcja portalu wycięła ręcznie wszystkie instytucje i nazwy firm – sponsorów, wkładając w moje usta lakoniczne sformułowanie „VIII Raciborski Festiwal Podróżniczy Wiatraki odbył się przy pomocy lokalnych firm i przedsiębiorstw…” (co jest niezgodne z prawdą, bo wspomagały nas także 2 urzędy i firmy ogólnopolskie) – pozwalam sobie przeprosić za taką sytuację naszych sponsorów, którzy mogli poczuć się przez mój tekst zignorowani lub zlekceważeni. Oryginał moich podziękowań znajduje się na profilu Grupy Rosynant na FB: http://www.facebook.com/notes/grupa-rosynant/dziekuj%C4%99-za-wiatraki/243506205702643
Dawid Wacławczyk – kolejna gwiazda na firmamencie raciborskich
karierowiczów. A niedawno jeszcze stał za bufetem w Strzesze i serwował piwo oraz drinki. Pełna kultura./