Aby uchronić bezdomnych przed zamarznięciem, straż miejska wozi ich do noclegowni lub izby wytrzeźwień. Problem w tym, że aby uzyskać pomoc i być przyjętym, muszą być albo trzeźwi, albo odpowiednio pijani.
Zima to okres, w którym co roku wraca problem osób bezdomnych. Straż miejska nader często interweniuje w przypadkach, kiedy osoba bez stałego zameldowania narażona jest na zamarznięcie. Kłopotu nie ma, kiedy bezdomny jest trzeźwy – wówczas zostaje przewieziony do noclegowni. Jak jednak twierdzi komendant straży Wiesław Buczyński, nie zdarzyło się jeszcze, by interweniowano w przypadku osób nie spożywających wcześniej alkoholu. I tu pojawia się poważny problem, na który zwrócił uwagę podczas posiedzenia komisji gospodarki miejskiej radny Piotr Dominiak.
Co robić z tymi ludźmi? Choć regulamin noclegowni zabrania przyjmowania nietrzeźwych, i tak są oni tam dowożeni. I przeważnie przyjmowani na noc, pomimo iż placówki tego typu nie dysponują odpowiednim personelem medycznym niezbędnym do udzielenia ewentualnej pomocy.
W najbliższym czasie regulamin noclegowni ma ulec zmianie w ten sposób, by umożliwiał przyjmowanie ludzi, u których poziom alkoholu we krwi nie przekracza 0,2 promila. Bardziej pijani mogą być odwożeni bądź to do izby wytrzeźwień w Tychach, bądź to na pogotowie. Warunkiem przyjęcia jest jednak albo stężenie alkoholu powyżej 0,5 promila (izba), albo stwierdzone obrażenia zewnętrzne lub wewnętrzne (pogotowie).
Komendant Buczyński ma wobec tego problem co robić z bezdomnymi, u których badanie alkomatem wykazuje zawartość w przedziale 0,2 – 0,5 promila. Żałuje, że przy noclegowni nie funkcjonuje pomieszczenie z przeznaczeniem dla tego typu pacjentów. – Nie możemy ich zostawiać na mrozie, ale gdzie ich odwozić, skoro nikt nie chce przyjąć? – zwrócił się do prezydenta Lenka.
Władze nie przewidują jednak utworzenia na terenie miasta izby wytrzeźwień. Koszty związane z zatrudnieniem koniecznego personelu znacznie przewyższą te ponoszone dotychczas na dowożenie nietrzeźwych do Tychów. Miasta zwyczajnie na to nie stać. – Natomiast lokalizowanie tego w domu dla bezdomnych bądź noclegowni w ogóle nie wchodzi w grę, bo to zupełnie inne funkcje – stwierdził wiceprezydent Krzyżek.
Jak zatem rozwiązać problem? Najprościej byłoby doprowadzić bezdomnego do takiego "woltażu", aby kwalifikował się do przyjęcia na izbę wytrzeźwień. Rozwiązanie takie sugerowali radni Myśliwy i Majnusz, oczywiście żartem. Sęk w tym, że lepszego – póki co – nie zaproponowano, i wygląda na to, że personel raciborskich placówek pomagających bezdomnych w dalszym ciągu będzie musiał pracować ponad miarę, by zapewnić opiekę pijanym pensjonariuszom.
/ps/