Angielski święty patronem kaplicy zamkowej

Maria Panna, święty Jan Chrzciciel, św. Krzyż, św. Jakub czy Duch św. – to często spotykane wezwania, czyli patrocinia polskich świątyń. Patronem kaplicy zamkowej w Raciborzu jest tymczasem św. Tomasz Becket.

Wielu turystów zadaje często pytanie, dlaczego na patrona raciborskiej kaplicy zamkowej w średniowieczu wybrano akurat męczennika z kraju Albionu? Święty Tomasz Becket (1118-1170) był arcybiskupem Canterbury (1162-1170) i kanclerzem Anglii. Postać żywo zapisała się w historii Anglii. Arcybiskup był najpierw przyjacielem króla Henryka II, a później jego zaciekłym adwersarzem. Hierarcha Kościoła przeciwstawiał się manipulacjom władcy, za co też zginął śmiercią męczeńską z rąk czterech królewskich siepaczy. Do dramatu doszło w katedrze w Canterbury. Już w 1173 r. papież Aleksander III wyniósł Tomasza na ołtarze. Męczennik stał się drugim patronem Anglii, a miejsce jego śmierci celem licznych pielgrzymek. Równie liczne były relikwie Becketa rozsyłane po całej Europie, najczęściej fragmenty szat, które miały styczność z jego grobem.

- reklama -

Analogiczną postać mamy w historii Polski. To św. Stanisław ze Szczepanowa (1030-1079), biskup krakowski i jeden z głównych patronów naszego kraju. Św. Stanisław również wiódł spór ze świeckim władcą – królem Bolesławem Szczodrym. Piętnował publiczne zgorszenie, na które przyzwalał monarcha, i niewłaściwe postępowanie wobec poddanych. Król uznał go za zdrajcę i skazał na śmierć. Do zbrodni na duchownym doszło w Krakowie. Dodajmy tu, że autorem żywota św. Stanisława, znanego w dwóch wersjach – krótszej Vita minor i dłuższej Vita maior, jest dominikanin o. Wincenty z Kielczy, przeor konwentu św. Jakuba w Raciborzu. W 1088 r. relikwie św. Stanisława przeniesiono do katedry wawelskiej, co uznawane jest za początek jego kultu. W 1253 r. papież Innocenty IV wyniósł św. Stanisława na ołtarze Kościoła katolickiego. Postać ta imponowała władcom górnośląskim, a szczególnie księciu Przemysłowi raciborskiemu.

 

 

 

 

 

O mały włos, a również w Raciborzu mogło dojść do dramatu znanego z Canterbury czy Krakowa. Rzecz idzie o słynny spór pomiędzy biskupem wrocławskim Tomaszem II Zarembą a księciem Henrykiem IV Probusem. Skonfliktowany z księciem hierarcha skorzystał z ochrony górnośląskiego dworu i schronił się przed księciem na raciborskim zamku. To wydarzenie z lat 80. XIII wieku opisał Jan Długosz na kartach swoich Roczników, czyli kronik sławnego Królestwa Polskiego:

Już piąty rok przeciągało się wygnanie biskupa Tomasza i jego duchowieństwa wrocławskiego przez księcia wrocławskiego Henryka IV i niegodziwe zagarnięcie przezeń zarówno miast, miasteczek i wsi, jak i dziesięcin oraz dochodów kościelnych. Przez tak długi jednak okres czasu nie mogła się nasycić jego chciwość, a jego żądzy władzy i okrucieństwa nie zdołał ukrócić interdykt kościelny nałożony na jego ziemie i księstwa przez arcybiskupa gnieźnieńskiego Jakuba Świnkę. Biskup wrocławski Tomasz utrzymywał w końcu swój urząd biskupi oraz duchownych, którzy z nim razem zostali wygnani, z czynszów, dziesięcin i dochodów z ziem podległych władzy innych książąt polskich, których książę wrocławski Henryk nie mógł zagarnąć. Przebywał w należącym do jego diecezji wrocławskiej mieście Raciborzu, które wtedy było w posiadaniu księcia opolskiego Kazimierza, i znosił z wielkim spokojem przykrości wygnania własnego i swego kleru. Książę (…) usiłując go usunąć także z tej siedziby, przez wielu posłańców i listownie domagał się od księcia opolskiego Kazimierza, żeby nie pozwalał pozostawać w swoim mieście jego śmiertelnemu wrogowi biskupowi Tomaszowi (…), grożąc, że jeśli uzna za stosowne postąpić inaczej, będzie miał w nim zawziętego wroga. Ale kiedy widział, że książę opolski Kazimierz przyjmuje to z pogardą i kpi sobie z jego zapowiedzi i pogróżek, zgromadziwszy wielkie wojsko zarówno z własnych żołnierzy, jak i zaciężnych, najętych na kontrybucję pieniężną, którą ukarał kościół wrocławski, najeżdża [ks. Henryk] zbrojnie ziemię księcia opolskiego Kazimierza i oblega miasto Racibórz z powodu obecności w nim biskupa wrocławskiego Tomasza i jego kleru. Chociaż zamożniejsi mieszczanie raciborscy znosili oblężenie przez jakiś czas i przyrzekali, że ścierpią je jeszcze dłużej, jednak zaskoczony lud, odczuwając niedostatek i brak żywności, udręczony głodem, płakał ciągle, jęczał głośno i wzdychał, rzucając przekleństwa i obelgi na biskupa Tomasza i jego kler. Poruszony tym biskup Tomasz, z wielkiej życzliwości, którą się podobno zawsze wyróżniał, rzecze: – Raczej niech ja i moje duchowieństwo wpadniemy w ręce tyrana, niż żeby ci niewinni ginęli z głodu. Uwolnijmy natychmiast od niebezpieczeństwa ludzi, którzy oblężeni mrą ze strachu i głodu. Naszym uwięzieniem, albo – jeżeli tak się spodoba Bogu – śmiercią odsuńmy zagładę grożącą temu miastu, które nas przez długi czas żywiło i udzieliło nam schronienia. Następnie wkłada szaty liturgiczne i każe się w nie ubrać niektórym duchownym. I tak w infule i z insygniami biskupimi rusza z miasta z całym swoim, bawiącym z nim na wygnaniu klerem i podąża do obozu tyrana, by uśmierzać jego gniew największą pokorą. Tyrana, który widział z daleka jego przybycie, za łaską Bożą ogarnął tak wielki strach, że wyskoczywszy ze swojego namiotu wybiegł możliwie najszybciej na spotkanie biskupa, padł twarzą na ziemię i jakby dostrzegając w biskupie coś Boskiego i czcząc pod jego postacią Wiecznego Pasterza, prosił o wybaczenie mu jego postępków. Biskup Tomasz, podnosząc go z ziemi, ze łzami obiecuje, że daruje mu całe wiarołomstwo, jakiego się dopuścił, byleby tylko wytrwał w tej skrusze i pobożności. I po wzajemnych rzewnych uściskach i pocałunkach, książę i biskup weszli bez świadków do najbliższego kościoła św. Mikołaja.

Szczęśliwe pojednanie skłoniło biskupa do ufundowania dwóch kolegiat – św. Krzyża we Wrocławiu oraz św. Tomasza Becketa w Raciborzu. W tym drugim przypadku, zapewne przy aprobacie raciborskiego dworu, nawiązał wezwaniem do wydarzeń z Canterbury oraz Krakowa. W obu przypadkach męczeńska śmierć duchownych stała się źródłem żywego kultu, ale i symbolu wyższości władzy duchownej nad świecką.

Zakończenie sporu w Raciborzu zajęło poczesne miejsce w historii wrocławskiego Kościoła. Świadczy o tym chociażby ikonografia kartusza najstarszej mapy diecezji wrocławskiej wykonanej w 1751 roku przez augustianina Johanna Ignatza Felbigera. Między postaciami św. Wincentego i św. Jadwigi umieszczono w nim scenę zgody Henryka z Tomaszem z Raciborzem w tle.

Ks. Augustyn Weltzel – autor wydanej z końcem XIX wieku monografii parafii św. Jana Chrzciciela na Ostrogu, wzmiankuje przy okazji informacji o przeniesieniu w 1416 roku kolegiaty z kaplicy zamkowej do kościoła p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny przy raciborskim Rynku, iż: aby stara, stworzona przez przodków kaplica kolegialna nie stała opustoszała i bez nabożeństw, miano codziennie odprawiać jedną lub dwie msze święte i odbyć co roku cztery uroczyste procesje ku czci relikwii znajdujących się na zamku. Weltzel poskąpił jednak szczegółów. Nie wiadomo, skąd zaczerpnął wiadomość o relikwiach, na czym polegała ich świętość oraz co się z nimi później stało. Czy w kaplicy przechowywano relikwie św. Tomasza Becketa albo św. Stanisława ze Szczepanowa? Być może kiedyś znajdą się dokumenty, które pozwolą odpowiedzieć na to pytanie.

/Agencja Promocji Ziemi Raciborskiej/

- reklama -

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj