Wciąż kwestią sporną pozostaje sposób wg którego będzie naliczana opłata za wywóz śmieci. Z proponowanym przez prezydentów rozwiązaniem by była uzależniona od zużytej wody nie zgadzają się radni Jarosz i Frączek.
__________________________________________________________
Radni długo i burzliwie roztrząsali "śmieciową" kwestię już podczas czwartkowej komisji gospodarki miejskiej . Przypomnijmy, od lipca 2013 roku obowiązywać będzie znowelizowana ustawa o utrzymaniu porządku w gminach. Do tego czasu samorządy muszą przyjąć odpowiednie uchwały porządkujące przepisy prawne. Jedną z takich kwestii jest sposób ustalania opłaty (podatku), według którego gminy będą obciążać mieszkańców za wywóz odpadów. Ustawodawca dał możliwość naliczania jej na jeden z czterech sposobów: według ilości osób zamieszkujących nieruchomość/mieszkanie, ilości zużytej wody, od gospodarstwa domowego oraz powierzchni nieruchomośc/i/mieszkania.
Prezydent Mirosław Lenk i jego zastępca Wojciech Krzyżek są gorącymi admiratorami rozwiązania, wg którego za śmieci zapłacimy tyle, ile zużyjemy wody. Do tego starają się też przekonać radnych, choć trafiają na opór z ich strony. W czwartek propozycję prezydentów skrytykował Marian Gawliczek, dziś podczas posiedzenia komisji budżetu to samo uczynili m.in. Artur Jarosz i Ryszard Frączek.
Ten pierwszy wytknął szereg wad wynikających z rozwiązania "wodnego", opierającego się na statystyce. Jego zdaniem najwłaściwszą metodą byłoby, gdyby opłata była zależna od ilości osób zamieszkujących dane gospodarstwo. Wojciech Krzyżek odrzuca tę metodę, gdyż m.in. nie gwarantuje ona dostatecznego poziomu segregacji odpadów.
Frączek wytknął koncepcji ze zużyciem wody, że jest niezgodna z polityka prorodzinną i uderzy przede wszystkim w rodziny wielodzietne. – Mamy karać rodziców za posiadanie dzieci? – zarzucił. W jego opinii najlepszym rozwiązaniem byłoby pobieranie opłat od gospodarstwa domowego, z czym znów nie zgodził się prezydent Lenk. Siedemdziesięcioletnia kobieta, która już odchowała siedmioro dzieci i mieszka sama, tworzy jednoosobowe gospodarstwo. A na pewno nie wyprodukuje śmieci tyle co gospodarstwo kilkuosobowe – oponował.
Na razie koncepcja lansowana przez włodarzy znajduje nieśmiałe poparcie jedynie u części radnych, m.in. Stanisława Borowika, Michała Fity, Henryka Hildebranda czy Henryka Mainusza. Jedyna kwestia w której wszyscy radni przemawiają jednym głosem z prezydentami jest taka, że żadne z proponowanych rozwiązań nie jest doskonałe. Zabrakło np. rozliczania umożliwiającego łączenie różnych sposobów naliczania czy opłaty od wagi odbieranych kubłów. Radni zamierzają wnikliwie przyglądać się jak sprawy te będą regulowane w innych gminach, liczą też, że zmianie ulegnie sama ustawa.
Ciekawe rozwiązanie proponuje ponadto Franciszek Mandrysz: jeśli za niedostosowanie przepisów do wymogów grozi 10 tys. zł kary, radzi on nic nie robić, tylko ponosić tą w gruncie rzeczy niewysoką sankcję. Rada przewodniczącego komisji budżetu bierze się stąd, iż ustawodawaca zapomniał wyraźnie określić, za jaki okres przewidziana jest kara finansowa.