Jan Deńca: Bieganie jest jak narkotyk

– Bywa, że po przebiegnięciu tylu kilometrów boli dosłownie wszystko, ale nawet wtedy człowiek już myśli o następnym – mówi Jan Deńca, na co dzień szef Wydziału Oświaty w urzędzie gminy w Rudniku.

Sport, szczególnie bieganie lubił zawsze. Początkowo próbował swoich sił na krótkich dystansach i okazało się, że jest w tym całkiem niezły. Niestety karierę przerwała śmierć ojca. – Trzeba było przejąć obowiązki i zająć się gospodarką – wspomina Jan Deńca. Wciąż jednak biegi siedziały mu w głowie. Kolega ze studiów wspomniał któregoś dnia o maratonie. – Próbował mnie namówić, a że miałem w tamtym czasie sporą nadwagę, pomyślałem, że trzeba by coś z tym zrobić – wspomina. I zrobił.

- reklama -

 

 

 

 

 

Stopniowo wrócił do regularnego biegania. – Taki mam charakter, że jak się do czegoś zabiorę, to jestem konsekwentny, wytyczam sobie cel i do niego dążę – mówi. Na starcie pierwszego maratonu stanął po dwóch latach. Tak go wykończył, że w drodze powrotnej spowodował kolizję, ze zmęczenia nie zauważył samochodu, który się przed nim zatrzymał. Potem na szczęście nie było już tak dramatycznie. Startuje w maratonach w kraju i za granicą, każdy kończy z sukcesem, zdobywał mistrzostwa i wicemistrzostwa Polski.

 

Do każdego długodystansowego biegu trzeba się solidnie przygotować. – Jeśli marzy się podium, to w tygodniu trzeba wybiegać i 100 kilometrów. Do tego dieta, lepsza niedowaga niż choćby mała nadwaga, a na dzień przed to już odpoczynek i fizyczny, i psychiczny, lekkie posiłki węglowodanowe, witaminy i minerały, żeby skurcze łapały jak najrzadziej – wylicza.

 

 

Podczas jednego z biegów – tu w Knurowie

 

 

 

Prawdziwy maraton, jak mówi, zaczyna się po 30 kilometrze. Dopiero wtedy zaczyna się prawdziwa walka, nie tylko z konkurencją, ale przede wszystkim z samym sobą, zmęczeniem i bólem. – Pamiętam taki bieg, gdzie w trakcie musiałem się na chwilę zatrzymać, skurcz w łydce był nie do wytrzymania, mięsień wręcz zassało mi do środka, ból niemiłosierny. Mimo to, przeżyć maraton to niesamowite uczucie – opowiada Jan Deńca. Po każdym takim bierze w pracy urlop, bo jak mówi, człowiek szczęśliwy, ale ze zmęczenia bolą nawet włosy.

 

Trudność maratonu zależy od wielu czynników. Dać w kość może ukształtowanie terenu, czy warunki pogodowe. – Do dziś pamiętam imprezę w Lęborku, mimo częstych zmian kierunku cały czas miałem wrażenie, że biegnę pod wiatr, to było mordercze – wspomina. Niektóre pamięta ze względu na pomysłowość organizatorów. – W Niemczech wymyślili sobie, że fragment trasy poprowadzą przez hale fabryki Opla. Ludzie pracują, huczą jakieś obrabiarki, a my biegniemy przez te hale po specjalnej wykładzinie – uśmiecha się. 

 

Nie kryje, że trudno sobie odpuścić. – Zastanawiam się ile jeszcze pobiegam, nadal mam marzenia – przyznaje. W przyszłym roku planuje Mistrzostwa Polski i Europy, myśli też o starcie w prestiżowym maratonie w Berlinie. I liczy, że marzenia się spełnią.

 

/s/

 

————————————————————-


Polecamy również:

 

Trzecia runda Open Drift odbyła się w Wodzisławiu [WIDEO]

 

W Wodzisławiu Śląskim odbyła się trzecia runda tegorocznego Drift Open [WIDEO]. Na zawody zjechało ponad  70 zawodników z całej Polski. Najlepszy okazał się Grzegorz Hypki. Zobacz również zdjęcia z imprezy.

 

 

 

- reklama -

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj