W 74. rocznicę "nocy kryształowej" warto wspomnieć postacie dwóch wybitnych Żydów rodem z Raciborza. Jeden został znanym rabinem a drugi… mistrzem muzyki kościelnej.Noc kryształowa ("Kristallnacht") z 9 listopada 1938 rozpoczęła falę prześladowań i pogromów Żydów zamieszkujących III Rzeszę. W całych Niemczech doszło do morderstw i podpaleń: zabito blisko 100 osób, spalono lub zdewastowano setki synagog i tysiące innych nieruchomości należących do Żydów. Fala aresztowań dotknęła 40 tys. osób, które osadzono w obozach koncentracyjnych. Pogrom z 1938 stanowił brutalną zapowiedź nadchodzącej zagłady. Pierwszy akt Holocaustu dotknął Niemieckich Żydów. Jest dzisiaj rzeczą trudną do zrozumienia, dlaczego naziści pałali tak wielką nienawiścią i pogardą wobec współmieszkańców pochodzenia żydowskiego, którzy w większości byli lojalnymi obywatelami Niemiec. Niemieccy Żydzi na różne sposoby próbowali znaleźć sobie miejsce w społeczeństwie. Najczęściej była to mniej lub bardziej posunięta asymilacja.
Dwie postaci rodem z Raciborza, które tu wspominamy, pokazują dwa modele asymilacji. Pierwszy z nich – Immanuel Heinrich Ritter – przyszedł na świat 13 marca 1825 roku, Nic nie wiadomo o rodzinie Ritterów. Możemy przypuszczać, że reprezentowała, podobnie jak reszta raciborskich Żydów, warstwę kupiecką bądź rzemieślniczą. Immanuel uczęszczał do miejscowego gimnazjum, nie zaniedbując przy tym edukacji żydowskiej, którą zdobywał pod okiem rabina Simona Löwe'a. Świadczy to o klimacie asymilacji kulturowej, który nader szybko umocnił się nawet w tak prowincjonalnym mieście jak Racibórz. Po ukończeniu gimnazjum Ritter rozpoczął studia filologiczne i historyczne na Uniwersytecie Wrocławskim, gdzie w wieku 24 lat otrzymał doktorat.
9 listopada przypada 74. rocznica "nocy kryształowej", w czasie której spalono żydowską synagogę przy ul. Szewskiej. Jej pozostałości rozebrano w 1958 roku (fot. pl.wikipedia.org).
Ritter musiał być wyróżniającym się studentem, skoro zaproponowano mu kontynuowanie kariery naukowej. Tu jednak na przeszkodzie stanął mur antysemityzmu i uprzedzeń. Ritter dotarł aż przed oblicze ministra Karla Otto von Raumera, który bez ogródek wyznał, że bez konwersji na chrześcijaństwo, Ritter nie może liczyć na rozwój kariery uniwersyteckiej. Odrzucony przez "prawdziwych Niemców", ze świeckim, ale bezużytecznym doktoratem w kieszeni, raciborzanin trafił do berlińskiej kongregacji judaizmu reformowanego i tu zaczyna się jego rabinacka kariera. Początkowo był asystentem Samuela Holdheima, kontrowersyjnego rabina, który postulował daleko idące ustępstwa od tradycji na rzecz asymilacji niemieckich Żydów.
Ten nurt judaizmu, zwany reformowanym lub postępowym, stawał się coraz bardziej popularny, pozwalał bowiem na pełne uczestniczenie w życiu społecznym, politycznym i kulturalnym bez porzucania zasadniczych zrębów religii żydowskiej. Ritter, jako absolwent uniwersytetu jest doskonałym przykładem łączenia tych do tej pory obcych sobie światów. W roku 1856 Ritter wydał zbiór swoich dziesięciu kazań, które zostały bardzo dobrze przyjęte a sam rabin stał się jednym z najbardziej znanych duchownych żydowskich w Niemczech. Raciborzanin, włączył się również w publicystykę polityczną, czego wyrazem była odważna publikacja krytykująca poglądy wrogiego Żydom Hermanna Wagnera, wydawcy i członka pruskiego parlamentu. Publikacja ta wyrażała pogląd większości niemieckich Żydów: jesteśmy równoprawnymi Niemcami wyznania mojżeszowego. Tego rodzaju deklaracja nie była w ówczesnych Niemczech niczym niezwykłym. Dla niemieckich Żydów XIX wieku głównym bowiem problemem było to, czemu nie uległ sam Ritter – całkowita asymilacja.
Asymilację wybrała związana z Raciborzem rodzina Mendelssohnów, w której w 1855 r. urodził się Arnold Ludwig (młodszy kuzyn słynnego Felixa, tego od "Marsza weselnego"). Arnold wychowany został zupełnie w duchu niemieckim oraz protestanckim i stał się wybitnym kompozytorem muzyki kościelnej. Jednak nawet ci z Żydów, którzy podobnie jak rodzina Mendelssohnów zupełnie zerwali z żydostwem przyjmując wyznanie chrześcijańskie, nie byli bezpieczni w III Rzeszy. Paradoks polega na tym, że nawet ci z niemieckich Żydów, którzy od pokoleń uważali się za 100% Niemców w świetle rasistowskich ustaw norymberskich byli skazani na zagładę. Świadectwem i symbolem tego jest pusty plac po spalonej 74 lata temu synagodze.
/Tomek Szota/
Artykuł pochodzi z Gazety-Informator nr 21 (125).
Czytaj również inne artykuły z Gazety-Informatora.
„nawet w tak prowincjonalnym mieście jak Racibórz” – Racibórz w tamtym czasie nie był prowincjonalnym miastem, tylko jednym z głównych ośrodków regionu!
Jednak w porównaniu z Wrocławiem czy Berlinem (wspomnianymi w tekście) to jednak prowincja…
Oma z Opą mi godali że Racibórz za nimca boł Śląskim HEIDELBERGIEM.
heidelberg słynął z uniwersytetu, a za nimca było u nos ino gimnazjum, trza było czekać aż do XXI wieku, żeby miasto zyskało uczelnię wielkiej miary – PWSZ
Po wojnie i po kilkunastu latach rządów Tadeusza Wojnara Racibórz jest śląskim Czernobylem – zamierające i kurczące się miasto.
A wy pierdoły nadal to samo: jak nie upadek regionalny, to przesławna osoba pana przewodniczącego!
Tutaj chodzi o niemiecki antysemityzm i warto abyście regionalne „nimcy” o tym pamiętali!
Pozdrowienia dla autora – fajny artykuł.