Inwigilacja w archiwum: odnalazł się „zaginiony” dokument

W raciborskim Oddziale Archiwum Państwowego odnalazł się dokument, którego rzekome zaginięcie miało być przyczyną inwigilacji W. Mitręgi i T. Czajkowskiego przez byłą już kierowniczkę archiwum.W raciborskim Oddziale Archiwum Państwowego w Katowicach odnalazł się dokument, którego rzekome zaginięcie miało być przyczyną inwigilacji Wojciecha Mitręgi i Tadeusza Czajkowskiego przez byłą już kierowniczkę archiwum. – Dokument został odnaleziony. Jest to dwustronicowa historia choroby jednego z pacjentów rybnickiego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych. Nic istotnego. Nic, co mogłoby usprawiedliwić inwigilację mnie i mojego kolegi- mówi Czytelnikom www.raciborz.com.pl Wojciech Mitręga.

Cała sprawa ciągnie się już od niemalże czterech lat. Właśnie wtedy rzekomo zaginął ów ważny dokument, co z kolei miało skłonić kierowniczkę Archiwum Państwowego w Katowicach – Oddział w Raciborzu Aleksandrę S. do wynajęcia prywatnej agencji detektywistycznej celem inwigilacji Wojciecha Mitręgi i Tadeusza Czajkowskiego. Pracownicy archiwum przez trzy lata nie wiedzieli, że byli śledzeni. – Zauważyłem, że coś jest nie tak. Czułem, że jestem obserwowany. Wtedy jeszcze nic o tym nie wiedziałem. Kiedy chodziłem po ulicy, poruszał się za mną samochód osobowy. Byliśmy bezprawnie inwigilowani – mówią.

- reklama -


Gdy dyrektor Archiwum Państwowego w Katowicach Piotr Greiner wręczy Aleksandrze S. wypowiedzenie, zainteresowana poszła do sądu (fot. BaK). Czytaj również artykuł: Pracownicy archiwum inwigilowani. Nie wiedzieli przez 3 lata.
Zdaniem Wojciech Mitręgi, kierowniczka chciała za wszelką cenę dowieść, że jej pracownicy są przestępcami. – Ciągle miała pretensje o to, że rzekomo źle obsługuję petentów. Nie pałała do mnie sympatią, bo często zwracałem jej uwagę na to, że do magazynów wchodzą ludzie, którzy nie mają do tego kompetencji – opowiada.
Gdy cała sprawa doszła do centrali, dyrektor Piotr Greiner z Archiwum Państwowego w Katowicach wręczył Aleksandrze S. wypowiedzenie. Jednak kierowniczka nie zamierzała złożyć broni i poszła ze sprawą do sądu pracy. Ostatecznie wycofała pozew sądowy przeciwko swojego pracodawcy i przestała pracować w archiwum. Jeszcze w czasie trwania postępowania za byłą kierowniczką wstawiali się z uporem wartym lepszej sprawy Mirosław Lenk i Adam Hajduk. Prezydent Raciborza mówił o bardzo dobrej współpracy. Adam Hajduk zwracał uwagę na liczne działania kierowniczki zmierzające do popularyzacji wiedzy i historii wśród lokalnej społeczności. – Aktywność pani kierownik znacznie wykracza poza statutowe ramy działania jednostki – mówił wówczas Adam Hajduk.
W tym przypadku trudno nie zgodzić się z panem starostą. Aktywność kierowniczki rzeczywiście znacznie wykraczała poza ramy jej obowiązków. W przypadku inwigilacji poszkodowanych pracowników wykraczała ona nawet poza ramy prawa. Czy za obroną Aleksandry S. kryła się tylko dobra współpraca? Trudno dochodzić tego dzisiaj, rok po ujawnieniu sprawy i cztery lata po rozpoczęciu inwigilacji pracowników archiwum.
Najważniejsze, że dokument nareszcie się odnalazł, co ostatecznie odsuwa od Wojciecha Mitręgi i Tadeusz Czajkowskiego podejrzenia o niedopełnienie obowiązków. W jakich okolicznościach dokument "zaginął"? Dlaczego odnalazł się właśnie teraz? Czy w ogóle "zaginął"? Czy nie był to przypadkiem tylko element nieczystej gry prowadzonej przez kierowniczkę archiwum, swoiste alibi, które w razie wyjścia na jaw inwigilacji pracowników miało służyć jako zabezpieczenie "tyłów" Aleksandry S.?

/żet/

- reklama -

19 KOMENTARZE

  1. w prlu inwigilacja była na porządku dziennym, widać niektorym wydaje sie ze w takim czyms nie ma nic zdroznego, wystarczy sprawnie siegac po srodki unijne i robic rozne akcje spoleczne… no przeciez to jest taka rekomendacja, ze… i pomyslec, ze glosowalem na niego zeby byl w senacie RP!!!!!!!!! choć wsumie to PASOWALBY IDEALNIE

  2. Dobrze, że portal zaznacza ten „drobny” epizod – jeszcze kiedys wyjdzie na jaw dlaczego Lenk i Hajduk mieli interes w tym aby kieroniczka archiwum wyszła obronną ręką z sądu za jawny i oczywisy przekręt, dlaczego mają zatuszować jej działanie. To ciekawy wątek. Teraz okazuje się, że dkument którego szukała za sprawą detektywów w tam niecny sposób, po prostu nie zaginął. Może był ukryty tylko niezbyt dokładnie? Nie ma zbrodni doskonałej.

  3. Ciekawe jest też to, że z uporem maniaka o tej sprawie nie piszą inne lokalne media, które siedzą na garnuszku magistratu i starostwa. A jak już nawet coś im się przez pomyłkę napisze, to tak przekręcone, żeby starostwo czy UM było pokazane po jasnej stronie mocy.

  4. To jest pikuś do tego ile sił i zdrowia włożył Pan Markowiak do zainstalowania swojej krajanki Pani Sieklickiej w Raciborzu, a potem próbował ją bronić w sądzie, to jest jakaś masakra.

  5. ok, ale podobno przed sądem zeznawali p. Lenk i p. Hajduk na korzysć kierowniczki. To co zeznali i jaki był stpień ich wiedzy o inwigilacji pracowników archiwum?

  6. Panowie, wiemy, że byliście traktowani, jak psy, ale możecie być potraktowani w niedługiej przyszłości
    jak pod-psy. Za parę mieścięcy lub lat zrobią z Was narkomanów, degeneratów, alkocholików itp. –
    nic nierobiących i w ogóle nienadających się do pracy. Trzeba będzie wtedy przyjąć kogoś „kompetentnego”,
    z układu pani byłej kierownik – tak kółko się zamyka. A Wam nakopią do tyłków – za prawdę. Tak to już
    niestety jest w państwie skorumpowanym.

  7. czytaja całą dyskusję można ją po większości wypowiedzi podsumowac – ludzie, zacznijcie sie leczyć ze swoich teorii spiskowych. WSI, ABW, a za chwilę CIA i FBI. macie wszyscy po kolei fantazję, że ręce opadają. konflikt na poziomie kierownik – podwładny, jakich nie brak w każdym miejscu pracy, a dorabi się jakieś „służby”.

  8. Panie 11111 od razu widać znawcę z branży ale zapomniałeś w tej litanii o BUNDES N D… Czy dlatego, że w raciborskim archiwum państwowym pracuje osoba z niemieckim obywatelstwem i nigdy nie była inwigilowana, bo była lewą rączką Pani Kierownik Sieklickiej .To Pan ma jakieś chorobowe urojenia ze służbami, bo ja w poprzednim tekście napisałam o WSI jako miejscu, w którym mentalnie zamieszkują tacy osobnicy jak Pan i to towarzystwo, zaznaczyłam tą waszą wieś dużymi literkami ale uderz w stół..itd.

  9. do Ktos. Zal mi Ciebie człowieku. Zal i jeszcze raz żal. I zaprzeczasz sam sobie. Rzucasz się, że wyłachałem pisanie o rzekomych służbach, a sam w poprzedniej wiadomości piszesz o WSI. A jacy tam mentalnie osobnicy pracują nie mam pojęcia – pewnie kolego Ktoś wie lepiej 🙂 🙂 ale mam łacha z Ciebie i Tobie podobnych.

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj