Dom dziecka w Kuźni aby podreperować finanse ratuje się "podbieraniem" dzieci innym powiatom. Samotne matki narażone są na agresję. Choć problemy placówek są różne, mają wspólny mianownik: narastającą biedę.
Dziś na posiedzeniu powiatowej komisji zdrowia gościły szefowe placówek opiekuńczo-wychowawczych: Alina Kobyłka-Litewka (Stowarzyszenie Przyjaciół Człowieka "Tęcza", prowadzące m.in. dom dla samotnych matek z dziećmi), Magdalena Strzelczyk (dom dziecka w Kuźni Raciborskiej) oraz s. Rozalia Krzyżewska (dom dziecka w Pogrzebieniu). Jako, że placówki te realizują dla powiatu zadania z dziedziny opieki społecznej, samorząd powiatowy w mniejszym lub większym stopniu łoży na ich utrzymanie. Radni-członkowie komisji chcieli dowiedzieć się, z jakimi problemami muszą się zmagać na co dzień.
W przypadku Domu Samotnej Matki z Dzieckiem "Maja" największą bolączką jest brak monitoringu. Pozwoliłby on chronić personel i podopieczne przed agresywnymi partnerami przebywających w domu kobiet. Nader często bowiem zdarza się, że nawiedzają swe partnerki pod byle pozorem, chcą pieniędzy, są pijani i agresywni. – Kiedyś tak nie było, odnoszę wrażenie, że ich zachowanie jest coraz gorsze – zauważyła Kobyłka-Litewka. Odnosi się to zresztą również do samych podopiecznych. Do placówki trafiają nie tylko kobiety z dziećmi, ale też ciężarne, ofiary przemocy i eksmisji. W takich warunkach nietrudno o incydenty i monitoring pomógłby w utrzymaniu porządku.
Przy okazji szefowa "Tęczy" wspomniała, iż warto zastanowić się nad miejscami noclegowymi dla bezdomnych kobiet. W domu dla mężczyzn nocować nie mogą, a przypadki bezdomności nie są aż tak częste, by tworzyć dla nich oddzielny dom.
Problemem placówki kuźniańskiej są w dużej mierze pieniądze. Stawki za opiekę nad jednym dzieckiem w województwie są, jak twierdzi Magdalena Strzelczyk, przynajmniej o tysiąc zł na osobę wyższe niż w powiecie raciborskim. Starostwo nie sięga zbyt chętnie do portfela, więc prawdziwym skarbem dla placówki są pieniądze przekazywane przez samorządy spoza powiatu raciborskiego, z których przyjmowani są wychowankowie. Dzieci te są grzeczniejsze niż nasze powiatowe, a to o tyle ważne, że do kuźniańskiego domu dziecka trafia coraz więcej dzieci z dużo poważniejszymi problemami niż kiedyś i wymagających więcej uwagi.
Nie inaczej przedstawiają się bolączki Pogrzebienia. Jednostka musiałaby zatrudnić dodatkowy wykwalifikowany personel, by zapewnić należytą opiekę wszystkim kierowanym do niej dzieciom. Bo trafiają tu nawet takie, które mają zdiagnozowane zaburzenia na tle nerwowym lub w jakimś stopniu zdemoralizowane, kwalifikujące się bardziej do zamkniętych ośrodków wychowawczych. Podopieczni tacy dezorganizują pracę placówki.
Wszystkie panie zgodnie podkreślają, że podopieczni trafiający do ośrodków mają coraz więcej problemów. Na taki stan rzeczy mają wpływ pogarszające się warunki życia. – Lepiej już było – skomentowała Alina Kobyłka-Litewka, a z podsumowania można wyciągnąć wniosek, że sytuacja nieprędko ulegnie poprawie i placówki opiekuńczo-wychowawcze jeszcze długo będą miały nadmiar pracy.
/ps/
zmienić prezesa placówki w kuźni to zaraz się polepszy finansowo