Aby być dobrym pedagogiem, trzeba wejść w świat dziecka – to dewiza Joanny Wróbel, absolwentki Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Raciborzu, która od kilku lat pracuje jako pedagog ulicy.
Joanna Wróbel, która przyszła na świat w Rybniku w 1988 roku, a mieszka w Wodzisławiu Śląskim, po ukończeniu w 2007 roku w tym mieście II Liceum Ogólnokształcącego im. ks. prof. Józefa Tischnera studiowała w latach 2007-2011 w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Raciborzu pedagogikę (specjalność terapia psychopedagogiczna). Raciborskie studia skłoniły Panią Joannę do kontynuacji kształcenia na studiach magisterskich na Uniwersytecie Opolskim (kierunek pedagogika o specjalności pedagogika terapeutyczna z oligofrenopedagogiką). Już jako nastolatka realizowała swoją pasję pedagogiczną w drużynie harcerskiej oraz samodzielnie prowadziła Gromadę Zuchową. W trakcie raciborskich studiów Pani Joanna wyjechała do Dobia na Mazurach jako wychowawca na turnus socjoterapeutyczny z dziećmi mieszkającymi w Rybniku. Zdobyła również kwalifkacje kierownika kolonii.
Niezwykle istotne jest doświadczenie związane z pracą pedagoga ulicy w Stowarzyszeniu „17-tka”. Jak napisała sama Pani Joanna: „Streetworking (pedagogika ulicy) jest metodą pracy w środowisku otwartym, pojmowaną jako uzupełnienie działalności pomocowej państwa w sferze pracy socjalnej. Pedagog ulicy pracuje w terenie, w środowisku dzieci i młodzieży, które większość swojego czasu spędzają właśnie na ulicy. Dociera on bezpośrednio do grup docelowych – nigdy nie przyjmuje swoich „interesantów” siedząc za biurkiem. […] Streetworker więc staje się łącznikiem pomiędzy instytucjami a swoimi podopiecznymi. Staje się częścią środowiska, w którym żyją jego protegowani. W ramach pilotażowego projektu „T: RAF- Twój Rozwój, Aktywność, Forma”, Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom Rybnika-Boguszowic „17-tka” podjęło się prowadzenia działań pedagogiki ulicy, dlatego wraz z trzema innymi pedagogami wyszliśmy na ulice dwóch rybnickich dzielnic- Niedobczyc i Niewiadomia. Tak zaczęła się nasza przygoda. Nie sposób się nie domyślać, że to nie było łatwe zadanie. Te tereny miasta były dla nas zupełnie obce. Niedobczyce, bo to tam pracuję wraz z Kamilem, to niewątpliwie dzielnica, w której występują problemy typowe dla obszaru pogórniczego. Wiele rodzin, które dotychczas utrzymywało się z zatrudnienia na Kopalni Rymer dziś, kiedy kopania stoi już odłogiem, nie ma perspektyw do normalnego funkcjonowania. Całe mnóstwo rodzin nie ma stałego źródła utrzymania- ogromna ilość społeczności lokalnej pozostała bez zatrudnienia i możliwości do normalnego życia. Naturalną koleją rzeczy stało się to, że w domy i ulice wkradła się szara rzeczywistość, którą po brzegi wypełniają bieda, wspomniane już bezrobocie, które stało się źródłem alkoholizmu, konfiktów z prawem i różnorodnych zachowań dewiacyjnych.”
Joanna Wróbel realizuje wiele pasji i zainteresowań (m.in. podróże, literatura, film, muzyka), jednak Jej powołaniem jest praca z dziećmi i młodzieżą – zwłaszcza z młodymi ludźmi należącymi do środowisk zaniedbanych, wykluczonych. Upewniło w tym Panią Joannę właśnie owo doświadczenie pedagoga ulicy, które podsumowała tak: Wyzwanie jakim była dla mnie ta praca okazało się jednym z najpiękniejszych doświadczeń mojego życia. Nie zamieniłabym go na żadne inne, bowiem mam świadomość, że to co mnie spotkało na zawsze mocno mnie ubogaciło i pozwoliło spojrzeć na pracę pedagoga z zupełnie innej perspektywy. Każdy uśmiech, każda łza nabiera innego znaczenia, kiedy się wie, że dziecko, które z nami jest, jest tu, bo czuje się bezpiecznie, bo w pewnym sensie odnalazło sens bycia i stawania się. Zabierzmy więc dzieci z ulicy, one nie zasługują na to, by pozostawiać je samym sobie.
Cztery pytania do Joanny Wróbel
Jest Pani zafascynowana różnymi aspektami pedagogiki. Proszę krótko przedstawić Pani sposób rozumienia oddziaływania pedagogicznego, zwłaszcza wobec dzieci tzw. trudnych.
Moim zdaniem rodzaj relacji, który wytworzy się pomiędzy pedagogiem a podopiecznym warunkuje efektywność wszelkich czynności wychowawczych. Z doświadczenia wiem, że postawa wychowawcy ma niebagatelne znaczenie. Młody człowiek nie tyle musi, co najwyraźniej chce naśladować zachowanie, czy sposób bycia, wyjątkowego z jego punktu widzenia, dorosłego. Stąd też często nieświadomie obiera go za wzór, pedagog wówczas staje się swego rodzaju autorytetem. Jest godny naśladowania, bowiem kiedy chce coś wyegzekwować nie podnosi tonu głosu, inicjuje rozmowę zamiast krytykować, chce być partnerem i stara się rozumieć, często mimo wszystko. Wyjście poza schematyczne myślenie i podejście w zupełności zindywidualizowane może zagwarantować, moim zdaniem, wytworzenie się więzi silniejszej, co pomoże łatwiej pokonywać trudności na drodze oddziaływania o charakterze pedagogicznym.
Jak wykorzystuje Pani w swojej działalności wiedzę zdobytą w trakcie raciborskich studiów? Jak w ogóle wspomina Pani Racibórz, uczelnię, ludzi tutaj poznanych?
Niezwykle przydatne okazały się dla mnie zajęcia o charakterze praktycznym, to znaczy głównie te , które przyjmowały formę warsztatową, a także praktyki studenckie, dające możliwość doświadczenia stricte zawodowego, w placówkach oświatowych i opiekuńczych. To właśnie one zapewniły mi swoiste zaplecze merytoryczne w postaci szeregu użytecznych metod i technik działania, różnorodnych ćwiczeń, jak również gotowych wskazówek i pomysłów na szeroko pojętą prace pedagoga. Nie mam tu na myśli recepty na „sukces zawodowy”, ale bardzo dobrą podwalinę do tworzenia własnego warsztatu pracy. Jeśli zaś chodzi o uczelnię i wszystkich tych, którzy towarzyszyli mi na drodze „studenckich zmagań”? Uważam ten okres za czas zupełnie wyjątkowy. Na ostatnim roku studiów osiadłam nawet na stancji w Raciborzu, więc miałam niepowtarzalną sposobność poznania miasta z perspektywy niemalże tubylca. Poznałam wielu wspaniałych ludzi, a także wielu życzliwych przedstawicieli grona akademickiego uczelni. Przyjaźnie, które nawiązały się w tamtym czasie, trwają do dziś. To dowód na to, że był to czas owocny nie tylko pod względem naukowym, ale również osobistym.
Jakie cechy powinien mieć, według Pani, tak zwany wychowawca (nauczyciel) z powołania? Czego należy od niego oczekiwać?
Moim zdaniem całym sobą powinien on przede wszystkim kochać to, co zamierza robić. Szacunek do dziecka winien wyznaczać sens jego pracy i cały czas przyświecać wszelkim jego poczynaniom. To miłość i szacunek bowiem w parze z akceptacją dziecka gwarantują powodzenie wychowawcze. Praca wśród dzieci i dla dzieci to także pasja, albo się ją czuje albo nie. Nie ma tu miejsca na wartości pośrednie.
Proszę zdradzić swoje plany, zamierzenia, może marzenia (w sferze zawodowej i nie tylko).
Plany na przyszłość? Kiedyś słyszałam, że można tym rozśmieszyć Boga. Otóż zupełnie poważnie – najpierw chciałabym ukończyć studia magisterskie. Moim wielkim pragnieniem jest praca w charakterze terapeuty- jest szansa, że uda mi się tego doświadczyć – proszę więc mocno trzymać kciuki! Wielkim marzeniem, także dotyczącym kwestii zawodowych, jest możliwość kontynuacji działań ulicznych na dwóch rybnickich dzielnicach, które niestety zakończyły się wraz z finalizacją projektu. Streetworking jest dla wielu wciąż czymś obcym, a co za tym idzie bardzo niedocenianą formą pomocy, również pedagogicznej. Chciałabym poznać specyfkę pracy we wszystkich możliwych warunkach. Zaczęłam od ulicy, gdzie skończę – nie wiem, ale nie wyobrażam sobie dla samej siebie innego miejsca na ziemi, niżeli to najcieplejsze – wśród dzieci.
Bardzo Pani dziękuję i życzę, aby te piękne zamierzenia się spełniły.
Artykuł zaczerpnięto z Eunomii nr 2 (60) / luty 2013