W ciągu roku liczba dzieci dokarmianych przez OPS wzrosła z 500 do 700. Radnego Fitę zaciekawiło, czy jest to efekt ubożenia raciborzan. Szefowa OPS-u jest zdania, że wielu jej podopiecznych nie interesuje podjęcie pracy.
Fita o zwiększenie nakładów na dożywianie raciborskich dzieci wypytywał dyrektorkę OPS-u Halinę Sachę podczas odbywającego się dziś posiedzenia miejskiej Komisji Oświaty, Kultury, Sportu, Rekreacji i Opieki Społecznej. Radni spotkali się tym razem właśnie w siedzibie OPS, stąd tematyka opieki społecznej zdominowała obrady komisji.
H. Sacha szczerze przyznała, iż nie wie skąd wziął się taki wzrost. Ośrodek nie prowadzi żadnych badań, które mogłyby wyjaśnić zjawisko. Jednak jej zdaniem tłumaczenie go postępującą biedą to zbytnie uproszczenie, gdyż przyczyny są dużo bardziej złożone, a ubożenie może być co najwyżej jedną z wielu.
Dyrektorka jest zadowolona natomiast z faktu, że wszystkie dzieci potrzebujące dożywiania otrzymują je. Nie przestrzega się już tak restrykcyjnie ograniczeń, jak np. kryterium dochodowego rodziców. Jeśli tylko są sygnały o głodnych dzieciach, OPS czyni odpowiednie kroki w celu ich nakarmienia. – Nie odmawiamy nikomu – podkreśliła dyr. Sacha.
Fita, choć ucieszył się iż raciborskie dzieci nie są skazane na jedzenie szczawiu z nasypu, nie do końca przyjął tłumaczenie o braku związku z ubożeniem społeczeństwa. W podobnym tonie wypowiedział się Ryszard Frączek: – Rośnie bezrobocie, i to bardzo, to i rośnie ubożenie – stwierdził chwaląc jednocześnie urzędników, że mimo to potrafią poradzić sobie z niedożywionymi dziećmi.
Szefowa OPS-u nie podziela poglądu, by bezrobocie wśród jej podopiecznych stanowiło główną przyczynę kłopotów. – W jeden dzień mogę wielu z nich pracę znaleźć, tylko jak długo ją utrzymają? – odparła. W jej opinii to uzależnienia i zaburzenia osobowości stanowią źródło niepowodzeń klientów opieki społecznej. Stąd też bierze się niechęć do podjęcia zatrudnienia.
Bywały przypadki, że po świadczenia zgłaszali się postawni, silni mężczyźni i twierdzili, iż nie mogą pracować bo mają depresję. H. Sacha ma na takie przypadki określony pogląd: – Niestety, takie czasy nastały i taki się wytworzył system, że dla wielu zatrudnieniem jest pozyskiwanie świadczeń społecznych i nie są zainteresowani pracą. A my je musimy wypłacać – podsumowała.
Paweł Strzelczyk
—————————————————
patrz także:
Krystyna Klimaszewska prosi prezydenta by dał więźniom pracę
Zatrudnianie więźniów może przynieść miastu korzyści ekonomiczne oraz psychologiczno – resocjalizujące. Problemem wg prezydenta jest to, że na wolności chętnych do pracy nie brakuje, a więźniowie nie chcą pracować za darmo.
W OPS-ie pilnie potrzebny psycholog
– Jestem w szoku, że w instytucji takiej jak Ośrodek Pomocy Społecznej nie ma na etacie psychologa – dziwi się radny Dawid Wacławczyk. Tymczasem zdaniem szefowej OPS-u, taki fachowiec przydałby się tam bardziej niż gdzie indziej.
Asystent rodziny: "odbieracz" dzieci czy idealna pani domu?
– Czy ich celem jest umieszczanie dzieci w placówkach? – zaniepokoił się radny Frączek podczas omawiania działalności tzw. asystentów rodziny. Od niedawna osoby takie pracują z ramienia OPS-u z rodzinami niewydolnymi.
A mnie ciekawi ile dzieci dostaje jedzenie mimo że tego rzeczywiście nie porzebuje. Spotkalam takich ludzi już na studiach, którzy dostawali stypendia socjalne, wykazując fałszywe, zaniżone dochody rodziny, w ten sposób odbierając sznasę na utrzymanie tym osobom, które rzeczywiście tego potrzebowały.
Kto kontroluje Pomoc Spoleczną? Komu podlega, miastu?