S. Hanak o dziewczynach i chłopakach w swojej książce

Nakładem wydawnictwa "Skrzat" ukazała się pierwsza książka Sławomira Hanaka z Raciborza. Zachęcamy do przeczytania wywiadu z autorem powieści, która przypadnie do gustu zarówno dzieciom jak i ich rodzicom.

Marta Rajchel:  Czy mógłby Pan opowiedzieć czytelnikom kilka słów o sobie?

- reklama -

Sławomir Hanak: Nazywam się Sławomir Hanak. Mam lat 54. Od kilkunastu lat jestem szczęśliwym mężem Gizeli i ojcem Martyny. Pomimo tego, że piszę od zawsze, wykształcenie mam techniczne. Pracuję w firmie produkującej aparaturę badawczą dla instytutów na całym świecie. Lubię muzykę, lotnictwo, a także uprawiam bonsai.

M.R.: Czy jest Pan rodowitym raciborzaninem? Co Pan sądzi o tym mieście?

S.H.: Urodziłem się w Łodzi, ale mój ojciec był Ślązakiem i praktycznie całe życie mieszkam głównie tutaj. Racibórz jest moim miastem. Pewnie, że nie wszystko tutaj mi się podoba, ale drażnią mnie „etatowi” malkontenci, którzy anonimowo produkują się na różnych forach.

M.R.:  Jak to się stało, że zaczął Pan pisać książki? Czy od zawsze coś Pan tworzył (przeczytałam, że pisał Pan też teksty do piosenek rockowych i wierszyki), czy też decyzja o napisaniu książki była impulsem?

S.H.: Zacząłem już w podstawówce. Pierwsza „powieść” wypełniła cały 60-kartkowy zeszyt. Były nawet ilustracje! Kilkuletnia działalność w zespole „SPIRALA”  zaowocowała kilkudziesięcioma tekstami. Nawet w wojsku stworzyłem kabaret, który zdołał wystawić pełny, półtoragodzinny program. Przez całe życie  pisałem okolicznościowe wiersze i toasty.  Do prawdziwego zmierzenia się z prozą nakłoniła mnie moja, wówczas ośmioletnia, córka. Pewnego dnia zwróciła się do mnie słowami: „tato, mógłbyś dla mnie napisać książkę”. No więc się zawziąłem i napisałem. Tak po prostu.

M.R.: Dlaczego książki dla dzieci i młodzieży?

S.H.: Częściowo już na to odpowiedziałem. Od tamtej pory moja córka co roku na urodziny dostaje nową książkę. Bohaterowie rosną razem z nią, więc teraz są już gimnazjalistami. Staram się za bardzo nie moralizować, a głównie bawić.  Poza tym najłatwiej mi się opisuje przygody, które są udziałem ludzi młodych i bardzo młodych. Nie mam ambicji, ani odpowiedniej wiedzy, by stworzyć na przykład nowego Jasona Bourne’a.

M.R.: Skąd czerpie Pan pomysły?

S.H.: Głównie z życia, ale oczywiście podpieram się wyobraźnią. Niektóre zasłyszane, lub nawet osobiście przeżyte historie trzeba trochę zmodyfikować.

M.R.: Czy postać Martyny z „Dziewczyny i chłopaki. Niepotrzebne skreślić” jest wzorowana   na Pana córce?

S.H.: Może nie aż wzorowana, ale jakieś jej cechy na pewno zostały przemycone. Same relacje chłopczyńsko-dziewczyńskie zostały zasugerowane jej opowieściami. W wersji przesłanej do wydawnictwa, bohaterka miała inne imię, ale to redaktorzy zaproponowali zmianę imienia na…  właśnie Martynę, i ja się zgodziłem.

M.R.: Co Pana rodzina sądzi o pańskim pisaniu? Czy są pierwszymi czytelnikami?, dopingują    Pana?

S.H.: Powiem krótko: gdyby nie córka, książek bym nie pisał, a gdyby nie żona, nigdy bym niczego nie wydał.

M.R.: Czy sam Pan dużo czyta?

S.H.: Nałogowo, to zresztą mój jedyny nałóg. Nie mam wyrzutów sumienia, że w genach go przekazałem córce.

M.R.: Jakie gatunki lubi Pan najbardziej? Zauważyłam, że każda z książek, którą pan napisał (pisze) to zupełnie inna bajka: powieść obyczajowa –studium, powieść detektywistyczna i fantastyka w przygotowaniu.

S.H.: Nie mam jakiegoś jedynego ulubionego gatunku literackiego. Chyba najwięcej czytam kryminałów, powieści obyczajowych i historycznych, ale lubię też biografie. Nie jestem czytelniczym snobem i nie wstydzę się powiedzieć, że nie podoba mi się jakiś „absolutnie obowiązkowy” autor. Przyznaję, że nie przemawia do mnie literatura fantasy, tak obecnie popularna, więc nie stworzę nowego Harrego Pottera. Zresztą, chyba jeden wystarczy.

M.R.: Czy zgadza się Pan z twierdzeniem, że w pierwszej książce autor daje najwięcej z siebie? (Smalec fascynuje się lotnictwem tak jak Pan, główna bohaterka ma na imię tak samo jak pana córka)

S.H.: To nie do końca tak jest, bo pierwszą napisaną przeze mnie książką były „Lipcowe przypadki Agatki”  (nawiasem mówiąc, ten tytuł wymyśliła córka). A nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek był małą dziewczynką.

M.R.: Debiut „Dziewczyny i chłopaki. Niepotrzebne skreślić” to moim zdaniem doskonałe studium  wiedzy o obojga płci. Toż to cała prawda o nas. Skąd taka wiedza i pomysł na jej wykorzystanie?

S.H.: Dziękuję za pochlebną opinię. Chyba każdemu z nas zdarzyło się doświadczyć nieporozumienia, które było wynikiem błędnej interpretacji, zasłyszanego fragmentu czyjejś wypowiedzi.  Konflikt pomiędzy dziewczynami i chłopcami nasuwał się sam. Pomyślałem, że byłoby ciekawe spróbować opisać oba punkty widzenia.

M.R.: Czy będzie dalszy ciąg potyczek Smalca i Martyny?

S.H.: To już zależy przede wszystkim od czytelników. Jeżeli książka dobrze się będzie sprzedawać, to i wydawnictwo będzie zainteresowane. Pomysłów mi nie brakuje. Mam nawet dwa kompletne rozdziały, które nie zostały wykorzystane.

M.R.: Już niebawem ma się ukazać Pana kolejna książka „Lipcowe przypadki Agatki”. Czy może Pan zdradzić o czym będzie ta książka?

S.H.: Jak wspomniałem, to chronologicznie moje pierwsze „dzieło”. Jest to typowa wakacyjna książka. Tytułowa bohaterka wyjeżdża z rodzicami nad morze, gdzie wraz z dwojgiem przyjaciół musi zmierzyć się z tajemnicą. Również w tej książce nie brakuje wątków międzypłciowej rywalizacji. Starałem się nie przekroczyć granic realizmu, co powinno ułatwić czytelnikom identyfikowanie się z bohaterami.

M.R.: Jak pan reaguje na bardzo entuzjastyczne recenzje książki „Dziewczyny i chłopaki…” pisane przez dzieci biorące udział w konkursie „Drzewo recenzji”?

S.H.: Najpierw było przyjemne zaskoczenie. Mojej córce i kilkorgu jej znajomym książka się podobała, ale ich opinie mogły być stronnicze. Dopiero po zapoznaniu się z kilkunastoma recenzjami uczestników konkursu, naprawdę uwierzyłem, że to co robię może się podobać.  Krakowskie spotkanie z młodymi czytelnikami tylko mnie w tym utwierdziło.

M.R.: Napisał pan, wysłał i… właśnie i co dalej? Długo czekał Pan na odpowiedź wydawnictwa? Jak zareagował Pan na wiadomość, że książka pójdzie do druku? Czy bał się pan reakcji rodziny, znajomych?

S.H.: Najpierw moja żona znalazła w Internecie informację o konkursie im. Astrid Lindgren i namówiła do wzięcia w nim udziału.  Choć nie wygrałem, moja propozycja znalazła się na „liście książek dostrzeżonych”, co było dla mnie dużym wyróżnieniem. Potem, również za namową żony, książkę wysłałem  do kilku wydawnictw, niestety, bez echa. Po trzech latach (i następnych trzech napisanych książkach) spróbowałem znowu i tym razem się udało.  Smaczku tej historii dodaje fakt, że po podpisaniu umowy ze „Skrzatem”, dostałem propozycję z dwóch innych wydawnictw. Wiadomość o wydaniu książki znajomi przyjęli bardzo przychylnie, żeby nie powiedzieć: entuzjastycznie. Nawet mój szef zamieścił informację o tym na wszystkich wydziałach firmy, dzięki temu miałem okazję podpisać ponad dwadzieścia egzemplarzy.

M.R.: Jak wygląda Pana pisanie. Czy ma Pan jakieś określone pory dnia, czy czeka Pan na wenę twórczą  i zamyka się wtedy przed komputerem?

S.H.: Nie mogę sobie pozwolić na jakieś sztywne pory pisania. Mam pracę, rodzinę, a natchnienie też rządzi się swoimi prawami. Ponieważ nie lubię siedzieć przed komputerem zastanawiając się co by tu napisać, piszę najpierw na papierze. Dzięki temu mogę pisać wszędzie, nawet w pracy, na przerwie. W Wordzie dopiero to wszystko wygładzam.

M.R.: Zachwyciło mnie wydanie „Dziewczyn i chłopaków…”  Przypomina mi moje zeszyty z „osobistymi” zapiskami ze szkoły podstawowej.  Co Pan o nim sądzi?

S.H.: Ja również byłem pod wrażeniem edycji tej książki. Przypomina to trochę „Dziennik cwaniaczka”, ale bynajmniej go nie kopiuje. Oprawa graficzna kolejnych dwóch książek będzie bardziej tradycyjna, co jednaj nie umniejsza jej atrakcyjności.

Panie Sławomirze, serdecznie dziękuję za ciekawą rozmowę i życzę powodzenia na drodze pisarskiej

Marta Rajchel

——————————————————————————————————————–
"Dziewczyny i chłopaki. Niepotrzebne skreślić" – recenzja

Czy jesteście gotowi na potężną dawkę humoru sytuacyjnego wywołanego walką międzypłciową dziewięciolatków? Jeśli tak, to zapraszam serdecznie do lektury książki  Sławomira Hanaka –  "Dziewczyny i chłopaki. Niepotrzebne skreślić".

W pewnym wieku raczej nie przepada się za osobnikami płci przeciwnej. Powiem więcej jeśli nie ma się jeszcze „nastu” lat, kiedy to  serce zaczyna mocniej bić, można wręcz mówić o wojnie i rywalizacji na każdym polu… III B nie jest żadnym wyjątkiem. I tutaj dziewczyny i chłopaki nie znoszą się do tego stopnia, że tylko czyhają na potknięcia drugiej strony. Martyna i jej psiapsiółki kontra banda Smalca – tak można by w kilku słowach streścić książkę. Dziewczyny jak to dziewczyny, lubią wiedzieć wszystko nawet o chłopakach (którzy są przecież czystym wybrykiem natury), bo wiadomo, wroga trzeba mieć ciągle na oku. Podsłuchują więc, a czego nie dosłyszą podpowie im bujna wyobraźnia i…klops gotowy. Smalec, Dziubek i Łysy  patrzą na zachowanie swoich koleżanek z lekkim niesmakiem, ale mają ważniejsze męskie sprawy i nie zaprzątają sobie głowy babskimi fanaberiami. W tym przypadku zignorowanie tak poważnego przeciwnika może być brzemienne w skutkach…

Dziewczyny i chłopaki… to niezwykle zabawna opowieść przesycona dialogami rodem ze szkolnej ławki. Ciekawy pomysł narracji z dwóch perspektyw (dziewczyny i chłopaka) pozwala na bieżąco porównywać  odmienne reakcje na te same sprawy.  Dla rówieśników Martyny i Smalca książka może stać się kluczem do wzajemnego zrozumienia, dla dorosłych zaś, niezwykle udanym powrotem do przeszłości.

Książkę Sławomira Hanaka oprócz oryginalnego spojrzenia na odwieczny konflikt wyróżnia z tłumu także ciekawa szata graficzna. Forma zeszytu w grube linie z zabawnymi rysunkami na marginesach, to moim zdaniem strzał w dziesiątkę. W kwestii książek dla dzieci i młodzieży bardzo ważne jest pierwsze wrażenie, bo ono decyduje o tym czy książka zostanie przeczytana. W tym przypadku nie ma się o co martwić – I treść i grafika współgrają ze sobą na wysokim poziomie! Polecam!

/Marta Rajchel/
——————————————————————————————————————– 
Artykuł zaczerpnięto z GazetaInformator.pl nr 140

Więcej wiadomości z regionu na GazetaInformator.pl>>>
——————————————————————————————————————– 
Polecamy również:

H. Dengel: trochę luzu na lekcji trzeba zrobić

Co nauczyciel może powiedzieć na lekcji, a czego mówić nie powinien? Artykuł o publikowanych w internecie "powiedzonkach" nauczycieli odbił się szerokim echem w środowisku. Jak na sprawę zapatruje się dyrektor II LO?

Wraca moda na czytanie książek

Polacy sięgnęli po książki i to te papierowe, a nie ebooki – wynika z analizy serwisu Tablica.pl. Dużym. W ciągu roku liczba sprzedawanych książek „z drugiej ręki” wzrosła trzykrotnie, a największym wyborem tytułów mogą się cieszyć mieszkańcy Śląska, Mazowsza i Wielkopolski.

Święto Wolnych Książek w Bibliotece PWSZ

Bookcrossing, czyli krążąca książka, ma na celu podniesienie poziomu czytelnictwa i spopularyzowanie samego faktu czytania. Biblioteka PWSZ zaprasza 20 czerwca wszystkich chętnych na wymianę książek.

——————————————————————————————————————– 

Podziel się informacją lub napisz własny  artykuł na forum.
Dodaj Temat na:   
forum.raciborz.com.pl

Dodaj!

——————————————————————————————————————–

- reklama -

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj