Zwycięzcą tegorocznej Gitariady został pszowski zespół RiseuP. Będzie ich można usłyszeć na letniej scenie Eski. [WYWIAD]
Redakcja: Jaki nastrój panuje w zespole po zwycięstwie w wodzisławskiej Gitariadzie? Zaskoczeni?
Dawid Ratajski: Jasne, że zaskoczeni. Ze względu na to, co gramy, jaki rodzaj muzyki uprawiamy, po cichu liczyliśmy maksymalnie na trzecie miejsce. Nie spodziewaliśmy się, że dadzą nam zagrać na scenie Eski.
Redakcja: W Gitariadzie wzięły udział zespoły tworzące różnorodną pod względem gatunków muzykę. Pojawiły się elementy bluesa, różne odmiany rocka, aż po metalowe brzmienia. Jurorzy uznali, że to właśnie rytm będzie kluczowy przy wyłanianiu grupy laureatów. Gdybyś miał oceniać, czym byś się kierował?
D.R.: Kierowałbym się prostą zasadą: albo coś mnie rusza, albo nie. Można oceniać kapelę pod względem technicznym, tworzonych kompozycji, aranżu itp. Ale na dobrą sprawę, jeżeli coś jest dobre – przynajmniej ja tak mam – to ciary przechodzą po plecach. Mam cichą nadzieję, że tak właśnie było na Gitariadzie w naszym przypadku. To widać czy ktoś wkłada w granie serce, czy tylko odgrywa swoje partie. Albo przestajesz myśleć i dajesz się ponieść, albo skupiasz się i tylko grasz. W każdym razie, ocena może być wyłącznie subiektywna.
Redakcja: Które zespoły widzieliście w gronie faworytów do wygranej?
D.R.: Coria była dla mnie numerem 1 na tej imprezie ze względu na rodzaj muzyki jaki grają.
Redakcja: Jak oceniasz poziom tego przeglądu?
D.R.: Poziom był wysoki, co cieszy wielu młodych ludzi; organizacja prawie perfekcyjna – bez poślizgów, dziwnych sytuacji, no i akustyk znał się na rzeczy.
Redakcja: Jesteś na scenie od ładnych kilku lat. Jeszcze jako wokalista zespołu Digger brałeś udział w kilku przeglądach. Czym dla zespołu RiseuP był udział w Gitariadzie?
D.R.: Udział w Gitariadzie to była bardzo spontaniczna decyzja. Dlaczego pojechaliśmy? Bo blisko, bo nie ma wysokich kosztów związanych z transportem, bo mogliśmy znowu coś zagrać… no i najważniejsze, bo nigdy nie graliśmy w Wodzisławskim Centrum Kultury. Każdy koncert to dla nas nowe doświadczenie i nowe znajomości.
Redakcja: RiseuP tworzą w zasadzie te same osoby, które wcześniej grały w formacji Digger. Zmiana nazwy wiąże się z tym, że tworzycie nowy projekt? Czy dorobek tych dwóch kapel ma się uzupełniać?
D.R.: Z Diggera, którego można pamiętać z ostatnich lat działalności zostaliśmy w trójkę… doszedł Piotrek, a później Michał, który również miał swoją przygodę z Diggerem, wrócił zza granicy i zaczął z nami grać. Na Gitariadzie w zastępstwie Michała, zagrał Jarek – gitarzysta Diggera.Tak więc diggerowy dorobek ciągnie się za nami od samego początku istnienia RiseuP’a
Redakcja: Skąd pomysł na nazwę RiseuP?
D.R.: Pomysł na RiseuP pojawił się od razu, gdy posypał się Digger. Grzegorz Sulski, Michał Krzystała i ja gramy ze sobą od zawsze. Nie było opcji, że po zakończeniu diggerowej działalności tak po prostu przestaniemy. Nazwę wymyślił Michał po roku prób w pełnym składzie. Nazywać się jakoś trzeba.
Redakcja: Czy muzyka, którą tworzycie ma jakąś ideę przewodnią?
D.R.: Jak najbardziej. Przede wszystkim musi nam się podobać… musimy to czuć grając ją. Albo coś wchodzi nam do głowy od razu, albo nie. Nie lubimy kompromisów. Musi być szybko, konkretnie, na temat… no i wokal nie może być śpiewany.
Redakcja: Śpiewasz o złu, którego źródło tkwi w człowieku, codziennych upadkach, o przewartościowaniu wartości. Skąd czerpiesz inspirację do tworzenia tekstów?
D.R.: Z dzieł Fryderyka Nietschego, których retoryka bardzo mi odpowiada. W tekstach jest cała masa jego myśli, zagadnień pasujących do naszej muzyki. Poza tym tematyka jest ciągle aktualna. Musimy dążyć do stawania się lepszymi… ciągle się rozwijać, przewartościowywać wartości… nie patrzeć na innych, nie chorować na zazdrość.
Redakcja: Czym jest dla Ciebie muzyka?
D.R.: To jest coś, co towarzyszy mi od dawien dawna… idę do pracy, słucham; wracam z pracy, słucham; wieczorami, słucham; dwa razy w tygodniu, gram. Granie to czasochłonne, kosztowne hobby, ale sprawia mi dziką przyjemność – to jedyna najważniejsza korzyść, jaką mam. Kręci nas granie na żywca… jakaś koherencja, w takim sensie, że w pięć osób można wyciągnąć fajną harmonię muzyczną ciężką jak walec, można się do tego pokiwać i to wszystko pięknie ze sobą współgra. Reasumując: muzyka to hobby z odrobiną ciemnej mocy.
Redakcja: Na Gitariadzie pojawili się muzycy, którzy mają za sobą przygodę z "Must be the music"? Co myślisz o tego typu komercyjnych programach? Myśleliście, żeby w ten sposób pokazać się szerszej publiczności?
D.R.: Nie mam absolutnie nic przeciwko takim programom. Ludzie kochają rozrywkę, niech więc oglądają. Jeżeli chodzi o nasz występ w tego typu programie, to raczej nie wchodzi w rachubę, bo absolutnie nie jesteśmy zespołem rozrywkowym.
Redakcja: Jakie macie plany na przyszłość bliższą i nieco dalszą?
D.R.: Klip, nowy album… kilka grubych sztuk do zagrania – te plany w dalszej perspektywie. Najbliższa przyszłość – próby, na których będziemy wprowadzać drugi wokal… ale wszystko zweryfikuje rzeczywistość.
/Anna Zganiacz/