Młody ks. Karol Wojtyła przyjeżdżał na ziemię raciborską.

Na tydzień przed kanonizacją publikujemy mało znane fakty z pobytu młodego Karola Wojtyły na ziemi raciborskiej.

- reklama -

Grzegorz i Konrad Piecha ze Stodół, byli świadkami wydarzeń świadczących o wielkiej pobożności i bliskim kontakcie z Bogiem tego kapłana, przyszłego papieża. Grzegorz miał 8 a Konrad 6 lat, gdy w 1948 roku po raz pierwszy ks. Karol Wojtyła przyjechał podczas wakacji do Stodół odwiedzić swoją ciocię Stefanię. Stodoły to nieduża wieś, położona  nad zalewem Elektrowni Rybnik. W latach powojennych Stodoły należały do gminy Rudy Wielkie. Do pełnienia obowiązków nauczycielki i dyrektora szkoły podstawowej w Stodołach, polskie władze skierowały Panią Stefanię Wojtyła z Krakowa, ciocię ks. Karola Wojtyły.

Kiedy Karol  miał 9 lat zmarła Jego matka. Podczas II wojny światowej młody Karol przeprowadził się z ojcem  do Krakowa. W 1941 roku zmarł jego ojciec. Wówczas został zupełnym sierotą. Jedyną osobą z rodziny była ciocia Stefania, siostra ojca. To ona wspierała Go jak tylko mogła. Gdy młody  ks. Karol Wojtyła po dwuletnim pobycie na studiach w Rzymie w 1948 roku odwiedził ciocię w Stodołach po raz pierwszy, zaprzyjaźniona z nią wówczas Anna Piecha użyczyła mu na dwa tygodnie pokój gościnny.

Dziś Grzegorz i Konrad pamiętają wiele szczegółów z odwiedzin zacnego gościa. „Gdy mama wprowadziła Go do pokoju, wzrok skierował najpierw na wierną kopię obrazu Matki Boskiej z bazyliki w Kalwarii Zebrzydowskiej i wyraził zdziwienie pytając skąd się tu znalazł, skoro przed wojną Stodoły należały do Niemiec a ok. 300 m. od domu Piechów przebiegała granica z Polską. Ta kopia obrazu przedstawiała dla ks. Wojtyły ogromną wartość” – wspomina Konrad Piecha. Po śmierci matki, ojciec 9-letniego Karola pojechał z nim do Kalwarii,  wskazał na obraz i powiedział „ Nie martw się, teraz Ona będzie Twoją mamą”.

Jak opowiadają Piechowie, był to mądry, skromny człowiek i niezwykły kapłan. Rozmawiał z nimi, bawił się a czasem i grał szmacianą piłką. Prawie codziennie udawał się w dalekie wędrówki. Często, jak opowiadał, przez lasy rudzkie. Kiedyś nawet pochwalił się , iż na dworcu w Rybniku wsiadł do pociągu z napisem Racibórz i odwiedził to odbudowujące się miasto. Z rozmowy przypominają sobie, iż podobały Mu się zabytkowe kościoły i Kolumna Maryjna na Rynku. Dotarł nawet do odległego kościółka Matki Bożej Raciborskiej.

Gdy wieczorem wracał zmęczony, obmywał się wodą czerpaną ze studni, której ręczna pompa do dziś działa w przedsionku historycznego domu. Niektórzy turyści zabierają trochę wody na pamiątkę, wierząc w jej cudowne właściwości. Ale jak twierdzi Grzegorz, woda ta nie nadaje się już do bezpośredniego spożycia. „Pamiętam Jego kolejny pobyt w Stodołach. Wówczas kilka dni padał silny deszcz. Wystąpiła z brzegów rzeczka Ruda, zalała okoliczne pola. Wówczas ks. Wojtyła akurat opuszczał już nasz dom. Spojrzał na rozlewisko, w skupieniu pomodlił się i pobłogosławił pola. Na drugi dzień, deszcz przestał padać, a woda zaczęła raptownie opadać. To zatopione zboże potem wydało wyjątkowe plony”. Grzegorz Piecha przekazał te fakty postulatorowi procesu beatyfikacyjnego  i kanonizacyjnego ks. Sławomirowi Oderowi, jako naoczny świadek tego niezwykłego wydarzenia. 
                    

Grzegorz Piecha z żoną pozostał w Stodołach. Jego matka Anna wraz z synem Konradem przeprowadziła się do domu swojej rodziny na terenie par. św. Mikołaja w Raciborzu. Syn założył własną rodzinę i rozbudował dom przy ul Kozielskiej. Grzegorz obok historycznego domu rodzinnego również postawił nowy budynek. Natomiast w pokoju gościnnym starego domu, gdzie kilkakrotnie mieszkał ks. Wojtyła, urządził skromną izbę pamięci. Stolik zasłany jest albumami zdjęciowymi, a na ścianie między innymi nadal wisi kopia obrazu Matki Boskiej z Kalwarii. Na jednym ze zdjęć utrwalony został krótki pobyt Jana Pawła II na gliwickim lotnisku a obok Ojca Świętego stoi Grzegorz Piecha. Trzyma obraz Matki Boskiej Pokornej z ołtarza w rudzkim sanktuarium na którym papież poświęca korony. Wówczas papież  podczas krótkiej rozmowy przytulił Grzegorza, gdy usłyszał o przyjazdach  do Stodół i  powiedział krótko: „Tak, było to 50 lat temu”. Grzegorz podziwia doskonałą pamięć papieża i bardzo sobie ceni otrzymany na pamiątkę różaniec. .

„Coś nas tak bardzo ciągnie do starej chałupy – twierdzi żona Grzegorza Piechy Małgorzata. Od początku pontyfikatu Jana Pawła II do dziś Grzegorz  pełni honory Pana domu. Otwiera, wita zwiedzających z różnych stron Polski i świata. Chętnie opowiada o swoich przeżyciach w tamtych latach. Pamięta jak ciocia ks. Karola Wojtyły – Stefania mówiła często do jego matki Anny – „ Wiecie z tego Lolka jeszcze będzie Ktoś”. A pani Anna cieszyła się gdy „Karliczek” (tak Go nazywała) , miał znowu przyjechać.

W 2002 r z okazji 80 rocznicy urodzin Jana Pawła II na budynku wmurowano tablicę pamiątkową . Wtedy też odprawiona została przed domem  Msza św. z udziałem ks. biskupów z  Katowic i Gliwic, duchowieństwa oraz licznie zgromadzonych mieszkańców ziemi rybnickiej a także raciborskiej.

W 2005 roku przed domem stanął krzyż z drewna przywiezionego z Wadowic. Na postumencie postawiono też tablicę informacyjną. Co roku z okazji rocznicy urodzin, pontyfikatu, kanonizacji czy rocznicy śmierci  Ojca Świętego przyjeżdżają tu tłumy ludzi z różnych stron.„Czas szybko upływa . Ale pamięć o niezwykłym gościu w Stodołach nie zaginie, tym bardziej gdy został On już wyniesiony na ołtarze” – twierdzi Konrad Piecha

Tekst powstał na podstawie rozmów z Grzegorzem i Konradem Piecha.

/Krystian Niewrzoł/

- reklama -

2 KOMENTARZE

  1. Bedąc Biskupem w krakowie bierzmował mnie w parafi Siersza ,dotknął mojej twarzy ,jestem szczesliwa bo teraz zostanie ogłoszony Świętym.Teraz ja mieszkam na ziemi Raciborskiej.W mojej rodzinnej parafi w Sierszy jest relikwia ,kropla krwi Jana Pawła Czasem jade tam aby pomodlic sie dotykając relikwi ,Jest mi to bardzo potrzebne,

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj