Wołyń – zapomniana rzeź

Mija 71 lat od tragicznych wydarzeń na wschodnich rubieżach II Rzeczpospolitej. Masakra dokonana przez UPA/UON przepada w pamięci historii obu narodów, co m.in. poświadczają raciborscy Sybiracy.

Wydarzenia na Wołyniu to nieco przemilczana karta w stosunkach polsko-ukraińskich. W Raciborzu pamięć o tych wydarzeniach podtrzymują m.in. członkowie Związku Sybiraków.
 
  ——————————————————————

 

- reklama -

 

II Wojna światowa strasznie przeorała polskie społeczeństwo. 6 milionów obywateli naszego kraju zostało zabitych w walce, lub zwyczajnie zamordowano. Żniwo śmierć zebrała również z powodu głodu i chorób. Nieszczęścia te na Polskę sprowadziły dwa totalitaryzmy – niemiecki i rosyjski. 6 lat okupacji jednak pokazało, że nie były to jedyne zagrożenia dla ludności polskiej. 11 lipca mija 71 rocznica „krwawej niedzieli” na Wołyniu. Tego okrutnego lata nacjonaliści ukraińscy kolaborujący z hitlerowcami wymordowali 50 do 60 tysięcy Polaków. Banderowcy skupieni w organizacjach OUN i UPA katowali pojedyncze osoby, albo dokonywali zmasowanych ataków na całe miejscowości. Mordowano bez wyjątku kobiety, dzieci, starców. Na porządku dziennym były gwałty i podpalenia. Ukraińscy nacjonaliści w swoim okrucieństwie sięgnęli zenitu zezwięrzęcenia. Niemowlęta zabijano siekierami, kobietom w ciąży rozcinano brzuchy, dzieci przybijano gwoździami do płotów. 11 lipca stanowił kulminację wołyńskiej tragedii. To wówczas banderowcy zaatakowali prawie setkę miejscowości w których mieszkała polska ludność. Najczęściej zabijano ludzi w kościołach. Ponad 50 świątyń zostało zniszczonych lub spalonych. Czystki etniczne rozlały się na cały Wołyń i wschodnią Małopolskę. Wygaszone zostały dopiero w 1944r. Ocenia się, że ofiarami mordów dokonanych przez członków OUN UPA mogło paść nawet ponad 100 tysięcy osób.

 

Rzeź wołyńska wywołuje po dziś dzień olbrzymie kontrowersje, ale rzadko staje się tematem przewodnim „jedynek” w gazetach i w telewizjach. Ukraina przeżywa ciężkie czasy i historia staje się zakładnikiem prowadzonej przez państwo polskie polityki międzynarodowej. W obliczu zagrożenia rosyjskim neoimperializmem ofiary Wołynia stają się jeszcze bardziej nieme. Sytuacja jest tym bardziej trudna, że na kijowskim Majdanie łatwo było znaleźć pogrobowców Bandery. Do dzisiaj na zachodzie Ukrainy przywódca nacjonalistów budzi wśród sporego odsetka mieszkańców ciepłe uczucia. Jednocześnie straszliwe wydarzenia wołyńskie prowokują pytania o prowadzoną politykę wewnętrzną przez decydentów w II Rzeczpospolitej. Czy niezwykle twarde, przepojone szykanami administrowanie terenami zamieszkałymi przez mniejszości etniczne nie stanowiło fundamentu nienawiści, na którym dokonała się rzeź? Czy traktowanie Ukraińców i Białorusinów jak obywateli drugiej kategorii nie uruchomiło morderczych instynktów? Kwestia wołyńska jest tym bardziej trudnym elementem stosunków polsko – ukraińskich, że bynajmniej nie zakończyła niesnasek pomiędzy dwoma narodami. Wkrótce po wojnie wraz ze zmianami granic UPA kontynuowała walkę na południowo – wschodnich rubieżach Rzeczpospolitej. Władza ludowa nie zwykła negocjować, więc finał działalności UPA również utopiono we krwi w ramach „akcji Wisła”. Dzisiaj kwestia wołyńska staje się palącym problemem polskiej polityki historycznej, ale również polityki międzynarodowej.

 

Mieczysław Sus z raciborskiego koła Związku Sybiraków powiedział – Byliśmy na Światowym Zjeździe Kresowiaków w Częstochowie i tam mówiliśmy o tych wydarzeniach, o Hucie Pieniackiej. Robi się za mało, żeby o tym pamiętać. W czasie rozmów trochę się oberwało naszym parlamentarzystom. Oni również zapominają o Wołyniu. Moim zdaniem od samego początku kwestia ta została trochę zaniedbana. Prezydent Kwaśniewski często bywał na Ukrainie. Ale o Wołyniu mówił mało. Albo wcale. Prezydent Kaczyński wykonał gest pojednania. Pojawił się pod pomnikiem zabitych Ukraińców. Z drugiej strony nie było takiego odzewu. Nie ma w tych relacjach wzajemności. Symetrii. Kiedy my byliśmy z delegacją w Hucie Pieniackiej, nacjonalistyczna bojówka nie dopuściła nas pod pomniki. A przecież do tego typu rzeczy nie powinno dochodzić. Władze powinny zadbać o to, byśmy mieli możliwość godnego uczczenia naszych zmarłych.

 

Wołyńska trauma pokazuje, jak wiele trzeba zrobić, by uregulować stosunki polsko – ukraińskie. Wołyń jest dowodem również na to, że krzywdy pamięta się długo, dużo dłużej niż zasługi i że szowinistyczna polityka wobec mniejszości narodowych może zemścić się nawet pokolenia później. Wreszcie, jest Wołyń świadectwem tego, że rozbuchany nacjonalizm ubrany w populistyczne szaty często prowadzi do czystek etnicznych.  Ale na samym końcu wydarzenia sprzed 70 lat wołają przede wszystkim o pamięć o naszych grobach na wschodzie. O pamięć, która często staje się zakładnikiem bieżącej polityki.

 

Leszek Iwulski

- reklama -

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj