Czy urzędnik podległy staroście może umówić się na spotkanie z petentem, a następnie, nie informując go o zmianie planów, spotkać się w tym samym czasie z kimś innym?
Sprawa dotyczy skargi na działalność dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy w Raciborzu, złożonej przez jednego z bezrobotnych. Mężczyzna miał do załatwienia sprawę, uzyskał więc termin spotkania z dyrektorem. Gdy nadszedł czas spotkania okazało się, iż dyrektorowi wypadło inne i bezrobotny zmuszony był przedstawić swój problem zastępczyni dyrektora (co go podobno nie satysfakcjonowało). Poskarżył się na takie traktowanie radzie powiatu. Skargę rozpatrywała komisja rewizyjna, której członkowie nie uzyskali jednomyślności co do zasadności skargi.
W trakcie sesji rady powiatu radny Dawid Wacławczyk w imieniu opozycji zaapelował do radnych, aby jednak uznać jej zasadność. Jak wyjaśnił, nie chodzi o jakieś wielkie konsekwencje dla dyrektora, ale czytelny sygnał wysłany szefom innych placówek powiatowych, że mieszkańców należy traktować poważnie. – Tylko tyle, dyrektor miał numer tego pana, mógł zadzwonić, przeprosić i przełożyć spotkanie skoro wypadły mu ważniejsze rzeczy – argumentował. Jak zaznaczył, ta błaha z pozoru sprawa jest istotna w odbiorze społecznym, w jaki sposób urzędnicy traktują petentów. Odmowę zaś przyjęcia zasadności skargi określił jako "ekwilibrystykę prawną", skoro komisja rewizyjna wypracowała i przekazała dalej stanowisko wobec incydentu.
Jak się okazuje dyrektorowi Mirosławowi Ruszkiewiczowi wypadło w tym czasie spotkanie z dyrektorem Henkla na temat planów zatrudnieniowych firmy, stąd scedował sprawę klienta na swą zastępczynię. W ten właśnie sposób usprawiedliwiali szefa PUP-u radni Adam Wajda i Adrian Plura. Dyrektor realizując swój cel nadrzędny, tj. eliminowanie bezrobocia, musi wybierać sprawy ważniejsze w rozumieniu tego celu. Nieraz nawet kosztem takich sytuacji.
Ostatecznie większość w radzie nie podzieliła zdania Wacławczyka i skargę uznała za bezzasadną. Jedynie opozycja zagłosowała zgodnie z jego sugestiami.
/ps/
