– Nie chcemy sprzedawać drogo działek po cukrowni – zapewnia prezydent Lenk, a radnego Piotra Klimę interesuje, czy inwestować chcą Koreańczycy z południa czy północy.
W przyszłorocznym budżecie zaplanowano wpływ ze sprzedaży działek leżących na terenach po byłej cukrowni. Nieruchomość została rozparcelowana na działki od 3,5 do 1,2 hektara i na każdą będzie odrębny przetarg. – Obecnie jest duże zainteresowanie, jest wielu konkretnych przedsiębiorców pytających już o konkretne działki. Jest taka możliwość, że w przyszłym roku wszystkie zostaną skomercjalizowane – poinformował podczas posiedzenia komisji budżetu prezydent, dodając, że liczy na sprzedaż przynajmniej dwóch. Cenę ustali rzeczoznawca majątkowy, choć prezydent zastrzega, iż nie jest jego zamiarem sprzedaż po zaporowych cenach.
Co przyciąga głównie potencjalnych inwestorów? Przynajmniej troje z nich deklaruje zainteresowanie z powodu bliskości infrastruktury kolejowej. Jest wśród nich firma koreańska, polsko-niemiecka oraz bliżej nieustalona, która nie życzy sobie podania nawet branży, w której działa. Azjaci chcieliby 2 hektary, druga z firm myśli o 3,5. Właśnie takie firmy preferują władze miejskie – innym, którym nie są potrzebne tereny inwestycyjne z dostępem do torów, będą starały się przekonać do innej lokalizacji – zapewnił prezydent na zapytanie Piotra Klimy.
/ps/