90. urodziny Jana Darowskiego: Piersi mam pełne skorup

Kochał Brzezie, choć wyjechał z niego jako nastolatek i nigdy już do niego nie wrócił. Cudownie uzdrowiony, choć nazywał siebie człowiekiem niezbyt religijnym. Zasłużony dla polskiej literatury, choć w małej ojczyźnie niemal zapomniany…

- reklama -
Jego przyjaźń z Małgorzatą Rother-Burek trwała kilkanaście lat, mimo iż nigdy się nie spotkali.

To było dziwne lustro
i bardzo głębokie
i mieszkała w nim Pani
podobna do mamy

Siedziały z sobą często
z rozczesanym wzrokiem
i o czymś bardzo ważnym
namiętnie milczały

I ja tam raz spojrzałem
stojąc na szufladzie
w środku był inny chłopak
pewno syn tej Pani
i język mi pokazał
i ja mu też

(Lustro, z tomu „Drzewo sprzeczki”)

Jan Darowski urodził się 22 grudnia 1926 r. w Brzeziu jako drugie z piątki dzieci Marcina Darowskiego i Marii zd. Trompeta. Mając kilka lat, zachorował na szkarlatynę, a w wyniku powikłań stracił wzrok i słuch. Pracująca w tym czasie w brzeskiej parafii siostra Dulcissima miała powiedzieć, że chciałaby mu oddać swoje oczy. Często odwiedzała leżącego w domu chłopca i pocieszała jego matkę. Po pół roku dziecko odzyskało wzrok w jednym oku i słuch w jednym uchu. „Nie jestem człowiekiem zbyt gorliwej wiary, ale co było, to było. Pewnego dnia ja świat widziałem, a Siostra Dulcissima już nie. Lekarz, gdy przyjechał, oświadczył Matce, że to cud. Nie zapomina się takich rzeczy nigdy” – pisał po latach Darowski. Mimo kłopotów zdrowotnych mały Janek dobrze się uczył i „bardzo dużo czytał. Nie można go było oderwać od książki, mama do niego mówiła, ale on był nieobecny” – wspominała starsza siostra późniejszego poety. Wybuch II wojny światowej uniemożliwił jednak Jankowi skorzystanie ze stypendium i rozpoczęcie nauki w gimnazjum w Boguminie. Zamiast na Zaolzie, chłopak trafił do niemieckiej szkoły, w której również świetnie radził sobie z nauką. Dyrektor placówki próbował nawet ułatwić mu dostęp do liceum, ale brak niemieckiego obywatelstwa okazał się przeszkodą nie do pokonania. W związku z tym Darowski rozpoczął naukę zawodu zecera w raciborskiej drukarni Reinharda Mayera, który skierował go do Liceum Graficznego w Katowicach.  Świadectwo ukończenia tej szkoły Janek otrzymał wiosną 1944 r., a wkrótce potem został wcielony do Wehrmachtu.

 

Jeśli mi żal

to że nie dało się zatrzymać gdzieś w drodze
wrócić kawałek do chwil piękniejszych
i że połowę tej dziwnej podróży
po prostu przespałem

(Inne drogi, z tomu „Powroty”)

 

Niespełna osiemnastoletni Darowski spędził kilka miesięcy w bombardowanym Stuttgarcie, wraz z wojskiem znalazł się też w Strasburgu. W trakcie walko o Normandię zdezerterował z armii niemieckiej, przedostał się na stronę aliantów i po miesięcznej niewoli zasilił szeregi Wojska Polskiego. Następnie trafił do Wielkiej Brytanii, gdzie ukończył Centrum Wyszkolenia Broni Pancernej w Catterick i został instruktorem Szkoły Taktycznej. Po zakończeniu wojny pozostał w wojsku, a następnie rozpoczął służbę w Polskim Korpusie Przysposobienia i Rozmieszczenia. Pracował jako tłumacz, bibliotekarz i redaktor gazetki garnizonowej. Uczęszczał na kursy języka i literatury angielskiej organizowane przez Nelson College w Edynburgu. Maturę zdobył w Londynie w 1951 roku. Ze względów finansowych nie udało mu się zrealizować marzenia o studiach filozoficznych. Pracował jako robotnik niewykwalifikowany, a z czasem powrócił do drukarstwa.

 

Darowski powrócił do Brzezia dopiero po śmierci. ..

Najważniejsze to z rąk sobie nie wypaść
wtedy udają się nam te ziemskie spacery
centymetr nad piekłem

(Trzeba się trzymać, z tomu „Powroty”)

 

Nigdy jednak nie wyparł się polskości – już w trakcie pracy u braci Mayerów wykazywał się konspiracyjna czujnością. „Ponieważ Mayerowie mieli te polskie czcionki, mieli dwujęzycznych zecerów i mieli już 'opiekuna’ partyjnego, majstra-introligatora, który ich inwigilował, dostawali zamówienia – i to bezzwłocznie rozkazowe – dla General Governmentu. Druki często tajnej natury. Dlaczego u nich, a nie w Krakowie? Bali się pewnie Niemcy penetracji ze strony wywiadu Polskiego Podziemia. A tu w Raciborzu czuli się pewniej (…). Ja to zwykle odbijałem na szpaltach, a inni chłopcy łamali. Aż raz nadeszła książeczka pt. 'Zur der Vernichtung der polnischen Literatur’. Był to po prostu katalog polskich książek do zakazania, wyszukania i zniszczenia. Bardzo dalekoplanowa robota. Kulturkampf na całego i ostatecznie rozstrzygający (…). Postanowiłem zdobyć to za wszelką cenę dla p. Gasza, ale jak? Kaloryfer dał mi rozwiązanie, gdy mi spadły tam raz odbitki szpaltowe i znalazłem za nim inne, kiedyś szukane po całej drukarni. Więc było: 6 odbitek dla nich i jedna dla mnie – za kaloryfer (…). Dwa miesiące tam leżały za kaloryferem na „ostygnięcie”, a później je wyniosłem i dałem je p. Gaszowi” – wspominał Darowski. Miłość do ojczyzny stanowiła zresztą jeden z głównych motywów jego twórczości.

 

Przypadkiem słysząc że pisuję wiersze
chętnie by się prysnęli
bo nuż się zacznie jakiś striptease uczuć
jakieś coś niemęskie

(Pełnie zrozumienie, z tomu „Niespodziewane Żywoty”)

Szeroką wiedzę zdobywał jako samouk, w tym też czasie pisał „do szuflady”.
Wreszcie rozpoczął współpracę z emigracyjnymi pismami „Merkuriusz Polski” i „Życie Akademickie”, a następnie stał się współzałożycielem i współtwórcą „Kontynentów – Nowego Merkuriusza”. To tam publikował większość swoich wierszy, esejów oraz artykułów polemicznych. Drukował także w „Kulturze paryskiej”, „Miesięczniku Literackim, „Więzi”, „Wiadomościach i Oficynie Poetów”. Czesław Miłosz, którego wiersze przekładał Darowski na język angielski, twierdził, że ”czytelnicy krajowi nie znają ani nazwiska Jana Darowskiego, ani wielu nazwisk poetów piszących poza krajem”. Tymczasem twórczość poety, a także jego przekłady wspomnianego już Miłosza oraz Białoszewskiego, Herberta, Różewicza, Szymborskiej zdobyły uznanie wśród odbiorców za granicą i ukazywały się w „Transatlantic Revien”, „San Francisco Annual”, „New Writing of East Europe”, „Cz. Miłosz: Selected Poems” oraz wielu innych. 
Do zasług Darowskiego należy również przygotowanie pierwszego przekładu poezji D.H. Lawrence’a  na język polski.

 

Od chłopięctwa niemal
mieszka za granicą
w ojczyźnie Szekspira
i pisze po polsku –
co się za tym kryje?

(Kulturkampf, z tomu „Niespodziewane Żywoty”)

Jedną z najgorętszych dyskusji w ówczesnym literackim świecie wywołała jego teza zawarta w eseju „Nieobecność i kara”. Głosił on wówczas, że emigranci nie są w stanie tworzyć powieści ani w języku ojczystym, ani w języku kraju, w którym się osiedlili. „W jakim społeczeństwie jesteśmy dostatecznie obecni, aby móc być jego nie tyle prawdomównymi, co autentycznymi świadkami? Do Polski należymy przez język i z konieczności przeżywamy jej sytuację historyczną jako serię abstrakcyjnych pojęć, jako sytuację zasadniczo językową. Nasze obcowanie ze społeczeństwem brytyjskim jest ‘obcowaniem’ głównie w tym sensie, że jesteśmy sobie wzajemnie obcy. Mówimy dobrze po angielsku, co nie znaczy, że oni nas są w stanie zrozumieć i odwrotnie. Żyjemy w nim jako niemi świadkowie, świadkowie nie przez kategoryczny imperatyw, a przez redaktorską asygnację… Bo faktem jest, że wlazł kotek na płotek i mruga, i nie może się zdecydować, na którą stronę zeskoczyć. Nie jesteśmy obecni na żadnym podwórku i nie doświadczyliśmy żadnego psa. Raczej wybraliśmy sytuację językową, czyli o ile chodzi o prozę, pustosłowie. Aby działać w społeczeństwie brytyjskim, trzeba nam było pożegnać się z polskim podwórkiem, zatkać uszy na jego gwar, tłumić w sobie celowo i systematycznie wszystkie atawizmy z niego pochodzące, przynajmniej do czasu zapuszczenia korzeni w nowym społeczeństwie. Albo trzeba było wrócić do Polski raz na zawsze, absolutnie i bez zastrzeżeń, i zacząć od nowa. Bez wspólnego języka z Anglią i bez wspólnej treści z Polską – żegnaj nasza prozo” – słowa Darowskiego przypominał jego przyjaciel Florian Śmieja w grudniu 2007 r.

 

Pisze tylko by wypisać
czyste ja liryczne
tu mu zawsze się przelewa

z jednej foremki
do drugiej

(Ja liryczne, z tomu „Niespodziewane żywoty”)

Działalność twórcy-emigranta oznaczała dla Darowskiego trudne zmagania z językiem, którym nie posługiwał się od wielu miesięcy. Odnalezienie własnej drogi poprzez język ojczysty wymagało dużego wysiłku – a z drugie strony wiązało się z koniecznością odrzucenia angielskiego jako sposobu wyrażania myśli w formie wierszy czy esejów.
„Wojna zaczęła się, gdy skończyłem szkołę, mając niecałe 14 lat i to był mniej więcej koniec kontaktu z językiem polskim na okres 2 lat. Później w wojsku polskim zetknąłem się z nim ponownie. Po wojnie zrobiono ze mnie gryzipiórka: byłem bibliotekarzem i pisałem gazetkę obozową; musiałem pisać szybko i dobrze łgać – to był swojego rodzaju trening. Miałem jednak okazję do czytania […]. Niestety, pierwszy wiersz napisałem po angielsku i pisałem po angielsku następne 5 lat. Nie drukowałem nic, bo chciałem wyjść 'gotowy’. Ale zaistniał kryzys, a raczej  uświadomiłem sobie, że urodziłem się na Anglię o całe 22 lata za późno. I wróciłem do korzeni języka polskiego. Bardzo kiepsko z tym było i naprawdę zostałem wprowadzony w język polski po raz drugi w życiu – zakładając rodzinę; gdy zostałem zmuszony językiem polskim posługiwać się od jego najprostszych elementów, onomatopei, tworzyć słowa itd.” –  pisał Darowski na łamach „Kontynentów”.

 

Grób Darowskiego na brzeskim cmentarzu był jak dotąd jedynym miejscem upamiętniającym poetę.

Pięćdziesiąt lat już idę
tą aleją lip
z których się żadna nie starzeje
i kwiecia nie traci –
chyba że kapryśną kaskadą zapachu
gdy potrąci je pamięć

(Brzeską aleją, z tomu „Powroty”)

 

Mimo wielkiej tęsknoty nigdy nie wrócił do Polski, chociażby z krótką wizytą. Uniemożliwiły to również wzmagające się wraz z wiekiem problemu zdrowotne. Trzeba jednak pamiętać także o tym, że poeta miał świadomość, że jego ukochane Brzezie jest już zupełnie inną miejscowością niż to, które zapamiętał. Wielokrotnie jednak wracał do niego we wspomnieniach i wierszach, z radością czytał przesyłane mu pismo „Brzeski Parafianin” i utrzymywał żywy kontakt z rodziną i przyjaciółmi. Warto dodać, że Darowski zawsze miał świadomość, iż mimo że „moje serce zawsze należało i będzie należeć do Brzezia, ale głowa nie… [głowa] zawsze latała po wielkim świecie”. 
Jan Darowski zmarł w Londynie 5 lipca 2008 r. Zgodnie z ostatnią wolą został pochowany na cmentarzu parafialnym w Brzeziu. Po ponad 60 latach powrócił do ojczyzny.

Jan Darowski wydał dwa tomy poezji: „Drzewo sprzeczki” (1969) oraz „Niespodziewane żywoty” (1990) w Oficynie Poetów i Malarzy w Londynie. Po jego śmierci nakładem wydawnictwa Raciborskie Media ukazał się natomiast zbiór pt. „Powroty”. Kolejne trzy tomy jego twórczości ukazały się w latach 2012 – 2013 w Rzeszowie („Eseje”, „Poezje”, „Unsere”).

Twórczość poety znaleźć można w ważniejszych antologiach i zbiorach, jak np. „Antologie de la poésiè polonaisse” (Paryż 1965), „Neue polnishe Lyrik” (Darmstadt 1965), „Opisane z pamięci. Antologia poetycka londyńskiej grupy „Kontynentów” (Warszawa 1965), „Kolumbowie i współcześni. Antologia poezji polskiej po roku 1939” (Warszawa 1972), „Mały Słownik Pisarzy Polskich na obczyźnie” (Warszawa 1992), „Szkolny Słownik Literatury Polskiej XX wieku” (Katowice 1998), „Antologia poezji polskiej na obczyźnie 1939-1999” (Spółdzielnia Wydawnicza Czytelnik Warszawa, Polski Fundusz Wydawniczy w Kanadzie Toronto 2002).

Katarzyna Czyż

fot. raciborz.com.pl

czytaj również:

 

Wspomnienia Floriana Śmiei, Małgorzaty Rother-Burek oraz Jana Wolskiego o Janie Darowskim

Jan Darowski to nie tylko wybitny tłumacz, dojrzały eseista i wrażliwy poeta… Jaki zatem pozostał we wspomnieniach osób, które znały go od lat?

 

 

Rondo Jana Darowskiego Racibórz

O Darowskim przy „jego” rondzie [ZDJĘCIA]

– Janku! Pewnie byś nie chciał takich honorów, ale naprawdę na to zasługujesz – mówiła Małgorzata Rother-Burek. 16 grudnia przy rondzie im. Darowskiego spotkali..

 

- reklama -

1 KOMENTARZ

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj