Temat pszczół jest tematem odgrzewanym praktycznie co wiosnę. Różne środowiska i organizacje biją na alarm, że pszczołom miodnym grozi wyginięcie. Czy sprawa naprawdę jest aż tak poważna?
Pszczoła miodna to gatunek owada błonkoskrzydłego z rodziny pszczołowatych (Apidae). Zwierzęta te zbierają nektar i pyłek kwiatów, który jest ich pożywieniem i w ten sposób zapylają rośliny owadopylne (np. drzewa owocowe, rzepak, itd.). Rośliny, które dostarczają pszczołom surowca do produkcji miodu, są nazywane miododajnymi. Do produktów pszczół miodnych należą m.in. miód i wosk. – Podczas jednego kursu po nektar pszczoła odwiedza od 50 do 100 kwiatów. Żeby uzbierać nektar na 1 kg miodu, pszczoły muszą odwiedzić około 4 milionów kwiatów. Kolejną ciekawostką jest fakt, że pszczoła przez całe swoje życie jest w stanie wyprodukować tylko jedną łyżkę miodu! – tłumaczy Kacper Baranowski, młody pszczelarz z Raciborza. Pszczoły kojarzymy głównie z zapylaniem roślin oraz świadomością, że dzięki nim jesteśmy w stanie otrzymać wiele produktów – głównie oczywiście chodzi o żywność. Jeżeli zatem pszczoły by wymarły, to czy dalsza egzystencja człowieka miałaby miejsce na Ziemi?
Znany wszystkim uczony Albert Einstein mówił, że jeśli zginie ostatnia pszczoła na kuli ziemskiej, ludzkości pozostaną tylko cztery lata życia. Jego twierdzenie powtarzane jest niczym mantra przez wiele środowisk i stowarzyszeń proekologicznych. Teorię tę obalili jednak współcześni naukowcy, którzy doszli do wniosków, że przynajmniej w tym wypadku twórca teorii względności się mylił. Ich zdaniem, jeżeli faktycznie miałoby dojść do wyginięcia pszczół, to raczej głód nie zajrzy nam w oczy. Cywilizacja jest tak wysokorozwinięta, że przeżyłaby na przetworzonych, sztucznych, syntetycznych produktach spożywczych. Krajobraz ziemski stałby się jednak monotonny, szary, a ekosystem mocno zaburzony, gdyż zniknęłoby jedno z ogniw łańcucha pokarmowego, to znowu doprowadziłoby do śmierci wielu gatunków zwierząt, których głównym pożywieniem były pszczoły. W Europie około 84% gatunków roślin potrzebuje zapylania. Tymczasem w niektórych państwach członkowskich Unii Europejskiej liczba rodzin pszczelich zmniejszyła się w ostatnich latach o ponad połowę. To zmusza do zastanowienia. Dlaczego jednak w ogóle do wymarcia pszczół miałoby dojść?
Faktem jest, że populacja pszczół z dekady na dekadę maleje. Ostatnimi czasy to groźne zjawisko jest nad wyraz widoczne i co gorsza, niesie za sobą realne zagrożenie dla człowieka w postaci dużych strat w rolnictwie i destrukcyjnie wpływa na ekosystem. Należy bić na alarm, bo w niektórych krajach wyginęło ponad 90% tych pożytecznych owadów.
– Za wymieranie pszczół może być odpowiedzialne wiele czynników, choćby niedożywienie (np. dokarmianie ich syropem cukrowym lub innym zamiennikiem pyłku), zbyt duża liczba pszczół w jednej pasiece, co może doprowadzić do rozprzestrzeniania się chorób, a to powoduje znowu wzrost umieralności czy brak odpowiedniej roślinności, będącej w kręgu zainteresowań tych owadów – tłumaczy Baranowski. – Najważniejszą przyczyną, moim zdaniem, jest bezmyślne stosowanie ogromnych ilości pestycydów w rolnictwie. Jeszcze inną przyczyną może być kontakt pszczół z pyłkiem roślin genetycznie modyfikowanych. Ma to negatywny wpływ na ich układ trawienny, odpornościowy oraz zaburza ich zdolności nawigacyjne – wyjaśnia raciborski pszczelarz.
K. Baranowski podkreśla również, że ogromny wpływ na umieralność pszczół ma roztocze pasożyta Varroa dectructor, który odpowiedzialny jest za bardzo groźne i trudne do wyleczenia wśród pszczół choroby wirusowe. Autorzy literatury fachowej wspominają, że warroza jest jedną z głównych przyczyn wymierania pszczół (stanowi ponad 80% wszystkich przypadków wygasania pszczelich kolonii).
Wg niektórych szacunków polskich uczonych w kraju nad Wisłą 105 pszczół umiera co sekundę, a w niektórych regionach kraju nie przeżywa zimy aż 30% rodzin pszczelich. Problem ten już lata temu dotknął Chiny, gdzie dochodzi do dramatycznych sytuacji, w których rolnicy chwytają za pędzle i… ręcznie zapylają kwiaty grusz.
Obecnie w Polsce spożywa się około 0,7 kg miodu na osobę. Słoik miodu, w zależności od jego gatunku i rodzaju, kosztuje od 30 do 70 zł. Wychodzi na to, że jego cena będzie tylko rosnąć, zważając na oczywiste, przytoczone okoliczności. Miód może się stać dobrem wysoce luksusowym niczym trufle czy kawior z bieługi. Jednak nie cena jest tutaj najważniejsza. Odwieczne prawo rynku mówi, że towar może kosztować tyle, ile ktoś chce za niego zapłacić. Chętni się na pewno znajdą. Warto się jednak zastanowić, czy nie warto podjąć prewencyjnych działań i zadbać o to, aby nigdy do tego nie doszło, póki jeszcze nie jest za późno.
EnDe