„Ja widziałbym wojsko i policję na ulicach”. Lekarze o nowych obostrzeniach

koronawirus
Fot. unsplash.com

– Nie dlatego, aby się znęcać nad ludźmi, ale nad wirusem. Trzeba go jak najszybciej wybić, aby wracać do normalności – mówi dr Michał Sutkowski. Profesor Marcin Czech ocenia, że ograniczenia, które wprowadza rząd, mogłyby być jeszcze ostrzejsze – wtedy skuteczniej zahamowałyby transmisję koronawirusa.

Od najbliższej soboty w całej Polsce będą obowiązywały nowe obostrzenia. Zamknięte będą m.in. hotele, kina i baseny, a także część sklepów w galeriach handlowych. Uczniowie klas I-III szkół podstawowych wrócą do nauki zdalnej. Czytaj więcej: Zamknięte galerie handlowe, hotele i kina, najmłodsi uczniowie na nauce zdalnej

- reklama -

Co na temat obostrzeń mówią lekarze? – Wirus zadecydował o tym, że wprowadzenie lockdownu było w mojej ocenie koniecznością – powiedział w rozmowie z PAP prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych dr Michał Sutkowski. – 25 tys. zakażeń zaraportowanych dzisiaj zrobiło na wszystkich wrażenie. Ja także nie spodziewałem się, że ta fala epidemii będzie aż taka wysoka. Lockdown stał się nieunikniony. Moim zdaniem jest być może nawet za miękki. Ja widziałbym wojsko i policję na ulicach. Nie dlatego, aby się znęcać nad ludźmi, ale nad wirusem. Trzeba go jak najszybciej wybić, aby wracać do normalności – podkreślił.

W jego ocenie pierwszy dzień obowiązywania mocniejszych restrykcji to dzień bliżej do otwarcia. – Takiej perspektywy, pozytywnej, zabrakło mi w komunikacji rządowej. Jasno trzeba ludziom uzmysłowić, że kluczem do otwarcia różnych branż jest mniejsza liczba chorych. Zadziałanie szybko i mocno powinno być powiązane z pokazaniem, o co nam chodzi. A chodzi nam o to, aby mieć normalny maj, czerwiec, normalne wakacje. Przedstawiciele zamkniętych branż też muszą usłyszeć, że gdy zejdziemy do poziomu 5 tys. zakażeń dziennie, to wszystko uruchomimy w reżimie sanitarnym – tłumaczył dr Sutkowski.

Zdaniem lekarza gdyby zamknięto wszystkie branże jednocześnie na trzy tygodnie, te efekt spadków byłby pewny. Gdyby jednak ogłoszone dziś restrykcje wystarczyły, to za trzy tygodnie średnia dzienna zakażeń nie powinna wynosić 20 czy 25 tys., ale 8-10 tys. – To będzie już zupełnie inna historia. Do tego dojdzie wiosna, a ludzie wyjdą w otwarte przestrzenie. Dodatkowo przez te trzy tygodnie zaszczepimy kolejne osoby. Wszystko to rysuje dobrą, a nie złą perspektywę – wskazał.

Profesor Marcin Czech, epidemiolog, były wiceminister zdrowia, w rozmowie z RMF FM ocenił, że ograniczenia, które wprowadza rząd, mogłyby być jeszcze ostrzejsze. – Wtedy skuteczniej zahamowałyby transmisję koronawirusa – stwierdził. Jego zdaniem zasadne byłoby wprowadzenie kolejnych ograniczeń jak ograniczenie w przemieszczaniu się, zwłaszcza na czas Świąt Wielkanocnych – według niego sytuacja jest na tyle poważna, że potrzebne są radykalne środki. – To tak trochę, jak z ogniem. Jak się mocno tę przykrywkę położy, to ten ogień gaśnie. A jak troszeczkę się przymyka, to tak nadal tli – mówił były wiceminister zdrowia.

Według lekarzy efekty ograniczeń, które czekają nas przez trzy tygodnie, zobaczymy w drugiej połowie kwietnia. W optymistycznym scenariuszu – przed majówką możemy liczyć na łagodzenie obostrzeń.

oprac. /kp/

- reklama -

1 KOMENTARZ

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj