Zmieniają się podstawowe kompetencje, które kiedyś uważane były za coś banalnego. Pojawiają się także nowe zawody, które będą determinować wybory młodych ludzi
Jakie umiejętności są niezbędne na rynku pracy i czy uczelnie uczą ich studentów? O tym rozmawiali eksperci podczas debaty „Kompetencje przyszłości”, która odbyła się w ramach Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.
Według Urszuly Blicharz kompetencje przyszłości to zestaw umiejętności, które pomagają w życiu prywatnym, społecznym, zawodowym, ale i w rozwoju gospodarczym kraju. – Kiedy zaczęliśmy wdrażać zmiany w szkolnictwie zawodowym, przypisaliśmy kompetencje personalne i społeczne do danej kwalifikacji, do konkretnego zawodu. Uważamy, że same kompetencje miękkie, które są niezwykle ważne, bez specjalizacji właściwie nie znajdują racji bytu na rynku. Mówimy o twórczym rozwiązywaniu problemu czy o kreatywności, ale one są zawsze powiązane z jakąś dziedziną. Specjalizacje są bardzo istotne – oceniła.
Katarzyna Śledziewska zwróciła uwagę na inny problem. Jej zdaniem tworzone przez resort edukacji ramy nie uwzględniają kompetencji przyszłości. Są tworzone pod przemysł 3.0, który znamy z poprzedniej rewolucji technologicznej. – Nadal sadzamy dzieci jak w korporacji – w ławce jedno za drugim, gdzie cały czas nauczyciel jest ex cathedra. Musi też się dostosowywać do programu, który jest sztywno ustawiony, czy to w szkole podstawowej, czy na studiach. Ramy są kontrproduktywne. Kształcenie kompetencji przyszłości ma walor dynamiczny i ono wymyka się wszelkim ramom, naszemu myśleniu o edukacji. Jeżeli tego nie zmienimy, to niebawem big techy wejdą na rynek edukacyjny i stworzą system mikrokursów – już właściwie to robią. W efekcie przestaniemy potrzebować uczelni wyższych – skomentowała ekspertka.