Systemy edukacyjne muszą przygotować do funkcjonowania w rzeczywistości, której nie znamy

fot. pixabay

Zmieniają się podstawowe kompetencje, które kiedyś uważane były za coś banalnego. Pojawiają się także nowe zawody, które będą determinować wybory młodych ludzi

Jakie umiejętności są niezbędne na rynku pracy i czy uczelnie uczą ich studentów? O tym rozmawiali eksperci podczas debaty „Kompetencje przyszłości”, która odbyła się w ramach Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.

- reklama -

Według Urszuly Blicharz kompetencje przyszłości to zestaw umiejętności, które pomagają w życiu prywatnym, społecznym, zawodowym, ale i w rozwoju gospodarczym kraju. – Kiedy zaczęliśmy wdrażać zmiany w szkolnictwie zawodowym, przypisaliśmy kompetencje personalne i społeczne do danej kwalifikacji, do konkretnego zawodu. Uważamy, że same kompetencje miękkie, które są niezwykle ważne, bez specjalizacji właściwie nie znajdują racji bytu na rynku. Mówimy o twórczym rozwiązywaniu problemu czy o kreatywności, ale one są zawsze powiązane z jakąś dziedziną. Specjalizacje są bardzo istotne – oceniła.

Katarzyna Śledziewska zwróciła uwagę na inny problem. Jej zdaniem tworzone przez resort edukacji ramy nie uwzględniają kompetencji przyszłości. Są tworzone pod przemysł 3.0, który znamy z poprzedniej rewolucji technologicznej. – Nadal sadzamy dzieci jak w korporacji – w ławce jedno za drugim, gdzie cały czas nauczyciel jest ex cathedra. Musi też się dostosowywać do programu, który jest sztywno ustawiony, czy to w szkole podstawowej, czy na studiach. Ramy są kontrproduktywne. Kształcenie kompetencji przyszłości ma walor dynamiczny i ono wymyka się wszelkim ramom, naszemu myśleniu o edukacji. Jeżeli tego nie zmienimy, to niebawem big techy wejdą na rynek edukacyjny i stworzą system mikrokursów – już właściwie to robią. W efekcie przestaniemy potrzebować uczelni wyższych – skomentowała ekspertka.

- reklama -

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj