Zadziwiające są zjawiska występujące w małomiasteczkowych ni-to-demokracjach. Dalej z uwagą im się przypatruję. Wiem, że gorzko kończył się mój poprzedni felieton pt. „Dlaczego nie mogą”.
Trudno jednak, żeby ten był słodszy, bowiem chciałbym się na chwilę skoncentrować na tym, że ludzie nadal traktują osoby angażujące się w samorządową działalność jako obcych, jako co najwyżej narzędzia dla swoich zachcianek.
Nawet NaM, mimo że przecież dysponujemy tylko jednym radnym (niestety rzadko określanym przez media jako radny z ramienia Naszego Miasta) ludzie powtarzają nie bez wyrzutów: zróbcie to, zróbcie tamto, musicie zrobić jeszcze tak, a potem jeszcze tak… udowodnijcie mi, że zasługujecie na mój głos, pokażcie, co już dla mnie zrobiliście.
Jest to bardzo dojmujące, bo jest efektem wielkiego pomieszania. Przecież w istocie powinno być: „zróbmy”, „zastanówmy się”, „zadziałajmy”. Ty, Oni, Wy, razem z NaMi. Wspólnie dla wspólnego dobra, jakim jest ta przestrzeń, w której przyszło nam razem żyć. Tymczasem dominuje nadal postawa roszczeniowa, co jest bardziej odpowiednie dla bazaru, gdzie sprzedawca wykonuje przysługę dla kupującego, a ten mu za nią płaci.
Miasto nie jest bazarem (choć z drugiej strony warto byłoby jego zarządzanie zbliżyć do standardów menedżerskich) – miasto jest nasze i nie stosuje się do niego formuła transakcyjna. Owszem można od samych radnych w jakimś zakresie wymagać więcej (za swój czas na sesjach i komisjach dostają wynagrodzenie), ale tu chodzi o szerszą kwestię zaangażowania społecznego, a przy niej brak jest przecież jakiegokolwiek wynagradzania. To raczej droga wyrzeczeń, tym bardziej, że w Raciborzu jest wiele do zrobienia, zaczynając od długofalowych, odważnych koncepcji gospodarczych przez reorganizacje urzędów, na wielu kwestiach drobnych (jak drogi rowerowe) kończąc.
Dlaczego jednak nadal w potocznej świadomości pokutuje spychanie tego na wąskie grupy społeczników? Dlaczego brakuje wsparcia i zaangażowania (wykraczającego poza kurtuazyjne słowa) ze strony tych, dla których przecież te wszystkie działania się podejmuje? Dlaczego sądzą oni, że ktoś inny ma od nich więcej czasu na tego typu pracę? Czy uważają, że inni nie muszą zarobić pieniędzy na swoje utrzymanie, czy sądzą, że tylko oni rodzą dzieci, że tylko oni mają swoje hobby?
Istotnie, bardzo jest to ograniczone spojrzenie na rzeczywistość. Nie wyglądać za drzwi swojej komórki? Pewnie, można, ale komórki mają stworzyć razem jeden sensownie działający organizm. Nie wystarczy do tego „robić swoje”, nawet jeśli byłoby to robione najlepiej, jak się da. Bo to jest tylko jeden podstawowy poziom. Po „ja” jest też „my”, o czym mało kto dziś wie.
Są to niestety bardzo powszechne postawy, które tylko poświadczają, jak mało jest nadal zrozumienia dla tego, czym naprawdę jest samorząd, demokracja, obywatelskie zaangażowanie, czy mówiąc jeszcze bardziej górnolotnie: lokalny patriotyzm.
Dopóki ich w sobie nie przełamiemy, to wciąż obowiązującym standardem w Raciborzu będzie „jakoś”. Lecz w gruncie rzeczy nie trzeba wcale wiele, by celem była w końcu JAKOŚĆ. Nam o to chodzi, ale nie osiągniemy tego sami, bez wsparcia wielu środowisk. Sami to zapracujemy pewnie na kręcenie nosem tych czy innych, którzy siedząc w fotelu czy przed klawiaturą z nieskrywaną satysfakcją potrafią tylko recenzować i wciąż znajdować usprawiedliwienie dla swojej obywatelskiej bezczynności.
Nazwa Nasze Miasto jest chyba czytelna. To jest przecież miejsce dla Ciebie, dla Niej, Dla Nich – po prostu dla Nas, więc zróbmy wreszcie razem coś porządnego i na dużą skalę.
Leszek Szczasny
Taki trochę propagandowy ten felieton. Jak za starych, niekonicznie dobrych czasów prl…
Bo też sytuacja jest trochę jak za PRL – GTW rządzi, GTW radzi, GTW nigdy swych lizusów nie zdradzi. A tu trzeba ich wywieźć na taczkach, a przede wszystkim odbudować to miasto po latach zaniedbania, kumoterstwa, ciemnych interesów… niejako w CZYNIE SPOŁECZNYM! I to jest element wspólny: interes narodowy tkwi w pobudzeniu szarego obywatela DO ROBOTY! Bo tej roboty nikt nie wykona za mieszkańca, któremu pod blokiem wyłączyli światło, który potyka sie o krzywy chodnik, który jest traktowany w UM z buta, który generalnie musi sam zabrać się za swoje otoczenie, a nie tylko wymagać i krytykowac na przemian…
Brawo Panie Leszku.
Ale tak mogą tylko mówić osoby , które coś społecznie robią, bo ci , którzy nic nie robią to tylko anonimowo potrafią krytykować.
Leszek gratuluję, jeżeli soć dodać to wiecdej konkretów.
Kolejny głos z cyklu „chcę coś powiedzieć, więc mówię”. A może jakieś konkrety? To stadnard, że nie całe społeczeństwo się angażuje, a garstka- mniejsza lub większa, społęczników. Społeczników, którzy pracują na swoją reputację, by po jakimś czasie móc zasiąść w Radzie Miasta, czy zacząć piastować ważne funkcje w społeczności. To dość normalne, bo nie każdy ma na to czas. Przeważnie nie mamy czasu. Dzieci,, dom, zakupy, praca… Wiec to dość logiczne, że sprawami społecznymi zajmą się ludzie, tacy jak Wy- z NaM. Więc słuchajcie naszego głosu! Nie mamy przeważnie czasu, sił, czy możliwości, żeby chodzic na Wasze zebrania, nawet nie wiem, gdzie i kiedy się takie odbywają! Przestańcie rzucać demagogią, jeśli chcecie zapracować na nasze głosy, a proponujcie konkrety. Ciągle czekamy na Wasz program! I doczekać się nie możemy! Pracujcie na nasze głosy na Was przy najbliższych wyborach!
Popieram poprzednika. ludzie nadal traktują osoby angażujące się w samorządową działalność jako obcych
– no jest tak ale czyja to wina? Zróbcie coś zatem aby to zmienić.Epoka – pomożecie – pomożemy już dawno się skonczyła jak ktoś zauważył.Co najwyżej narzędzia do swoich zachcianek – znowu na odwrót -to działalność polityczna jest sposobem na realizację swoich własnych zachcianek, nie zachcianek ludzi, bo ich zachcianki nikogo nie interesują – z resztą widać dobrze, jak i czemu nazywa się je zachciankami i o czym to świadczy
Iudzie powtarzają nie bez wyrzutów: zróbcie to, zróbcie tamto, musicie zrobić jeszcze tak, a potem jeszcze tak… udowodnijcie mi, że zasługujecie na mój głos, pokażcie, co już dla mnie zrobiliście. –
Jeśli sobie wyobrażał to Pan inaczej to hmm… czy to nie jest tak że na głos trzeba sobie zasłużyć a nie liczyć że dostanie się go na kredyt? powinno być: „zróbmy”, „zastanówmy się”, „zadziałajmy”.-czy naprawdę NaM tęskni za głęboką komuną? Pomysł czynu społecznego też się już wyczerpał. Wspólnie dla naszego dobra….dobra dobra skończcie z demagogją a pokażcie program Nam o to chodzi, ale nie osiągniemy tego sami, bez wsparcia wielu środowisk. Sami to zapracujemy pewnie na kręcenie nosem tych czy innych, którzy siedząc w fotelu czy przed
klawiaturą z nieskrywaną satysfakcją potrafią tylko recenzować i wciąż znajdować usprawiedliwienie dla swojej obywatelskiej bezczynności. – haha – jakbym słyszał starych wyjadaczy. Mówi się, że perspektywa zależy od punktu siedzenia. Wasza perspektywa zmienia się już teraz – jeszcze przed zdobyciem stołków. Obawiacie się że nie zrealizujecie obietnic, stąd ten ton. To oczywiste, każdy się tego bał. No ale jak się nie ma zaplecza to się nie staruje po prostu a nie narzeka. Widocznie nie ufają wam albo jakoś nie potraficie pozyskać tych którzy was tylko poklepują po plecach i mówią słodkie słowa. Zanim potraktujecie
to jako kolejny wytrysk tych co tylko w fotelach siedzieć potrafią, warto przemyśleć SWOJĄ postawę rozczeniową – bo to chyba wy więcej oczekujecie od ludzi niż oni od was. Epoka jedynej słusznej partii się przypomina. Dajcie spokój Panownie – zasady te stosujcie do siebie i po prostu… róbcie swoje – a jeśli się spodobacie to was wybierzemy.Kropka.
No to róbmy! Na razie jednak konkretów brak. Tak to jest gdy dwóch filozofów ….
Panie Leszku, Panowie z NaM’u – pisze tylko po to, żeby przedstawic głos przeciwstawny do poglądów zaprezentowanych przez ” :>” czy zucha. To, że większość jest leniwa, pasywna i generalnie – beznadziejna – to fakt. Takim zawodnikom jak „;>” się wydaje, że tylko oni maja żony, dzieci, psy i telewizory, a od roboty są jacyś tam „oni”, jacyś aktywiści, którzy jeszcze powinni tańczyć pod ich oknem, żeby zapracować na ich głos wyborczy. Zostawcie ich ze swoją opowieścią i śmiesznością. Tak nie dzieje się bowiem ze wszystkimi. Świat należy do tych, którzy biorą los w swoje ręce. I tacy zmianiaja świat, tacy też rządzą, choć to akurat jest jak wiadomo bardziej złożone. Ilu ludzi rządzi tym miastem? Dwóch, Trzech, Pięciu? Może Dziesięciu… Takich, którzy 20 lat temu bez względu na swoją niekompetencję, małostkowość, nieudolność – postanowili, że będą rządzić. I robią to do dziś, głównie dlatego, że nikt inny nie postanowił dotąd tego samego, a jedynie gryzł ich po kostkach, by wyrażic swoje niezadowolenie. Nie starajcie się ludzi miałkich i nijakich przekonywac do niczego na siłę. Oni i tak swoje głosy albo przehandlują, albo zagłosują na innych nikakich – bo względem nich nie mają kompleksów A wobec Was – niejeden może mieć. Tyle z mojej strony. Kibicuję Wam, a przyjdzie czas, że wesprę Was w kampanii w taki sposób jaki będzie potrzebny… Co do felietonu – odezwa jest trafiona, ale faktycznie powinny za nia pójść zaproszenia do konkretnych działań
A Pan Leszek ma żonę i dzieci? Zdaje się, że nie… To wszystko w temacie. Moja rola, jako obywatela, to wybór odpowiedniego reprezentanta mnie o mojej dzielnicy do Rady Miasta. Chwilowo NaM tylko mówi… i to dość niejasno. Dużo gadki, mało czynów.
A gdzie jest odwrotnie? Możesz coś polecić?
Dobre pytanie 🙂 Ktoś mi podpowie?????? Dlatego we wcześniejszym komentarzu piszę: kolejny głos…
dlaczego felieton Pana Szczasnego utożsamia się z „jednomyślną linią „NaM”?. To o czym ten pisze to szczera prawda i fakty. Nawet gdyby był z Samoiobrony to przyznałbym mu racje. Temet słuszny i trafiony.
Mam nadzieje że następnym razem Pana Szczasny podpowie mnie i innym czytelnkom (zeby nie użyć tego dwuznacznego NAM), co mamy zrobić aby do tej roboty sie zabrać i aby było widać efekty naszej pracy.
Dość często słyszę jak mój syn prosi mnie, tato kup mi … , tato ja chcę …, tato ja marzę o tym… itd. Mówi to tak często, że mnie już to denerwuje i też ciągłe odpowiadam mu, że nie mam pieniędzy, że to jest zbędne i nie potrzebne. Jest to ciągła i roszczeniowa postawa syna nie mającego doświadczenia i wiedzy. Próbuję wspólnie z nim rozmawiać nad tym, wydaje się tak prostym zagadnieniem jakim są pieniądze. Mam, jak wiele rodzin ograniczoną ilość pieniędzy, ale cały czas poszukuję i pozyskuję wiedzy jak zdobyć pieniądze na tą rzecz dla niego. Razem staramy się odpowiadać na pytania, czy ta rzecz po jej zakupie przyczyni się do poprawy jego życia? czy wzmocni jego ego? czy da mu możliwość powiększania kapitału?, który może być materialny czy też intelektualny, czy będzie czuł się pewnie gdy to już zdobędzie? i co będzie dalej robił z nią, gdy mu się znudzi? jak ją sprzeda? za ile ? kiedy? i ostatnie pytanie, czy to się opłaca?Podobne pytania można zadać w innej skali, czyli społeczności która jest reprezentowana przez jakieś jednostki, z kim mamy i co mamy zrobić i za ile? itd. Należy skupić się nad jednym zagadnieniem i znajdzie się wyjście. Nie od razu, znając ludzkie słabości, ale znajdą się ludzie chętni z dużą wiedzą jak zdobyć środki i narzędzia dla zrelizowania celu. Racibórz ma kapitał społeczny silny, który teraz jest uśpiony przez UM i itd.