Zapewne gdyby ktoś chciał wyrzucić butelkę na ulicy w centrum miasta, powstrzymałaby go świadomość krytycznych spojrzeń i wyrzuciłby ją kawałek dalej do śmietnika. W lesie nikt na nas nie patrzy.
Wchodząc na ulicę Jastrzębską w Wodzisławiu, po drugiej stronie McDonalda wdziera się w nos ostry zapach siarkowodoru (zgniłych jaj). Aby znaleźć przyczynę tego fetoru wystarczy zejść z chodnika w dół po stromym zboczy do lasku, gdzie prawie nikt nie ma powodu schodzić. Tam znajduje się kawałek krawężnika, na którym można usiąść i mnóstwo porozrzucanych puszek po piwie, można również przyprowadzić znajomych gdyż jest tam sporo przestrzeni. Ale kto chciałby pić piwo w takim miejscu? Najwidoczniej jednak komuś się to miejsce podoba, choć trudno tam wytrzymać dłużej niż 10 minut, gdyż owy fetor dochodzi właśnie stamtąd. Znajduję się tam bajorko, które przy wysokich temperaturach nagrzewa się wydzielając niemiłosiernie paskudny zapach. Nie dociekając, kto tam przesiaduje i co robi, mógłby po sobie przynajmniej posprzątać.
Idąc dalej tą ulicą zaglądając w dół można dostrzec kolejne ilości puszek i nie tylko. A jeszcze dalej, kilkanaście metrów za mostem, znów w nozdrza "bije" dziwny zapach, tym razem to plastik. Schodząc z chodnika i odsłaniając krzaki ukazuje się w odległości 20 metrów ognisko, ale zamiast drewna – palą się śmieci.
Nie wytrzymując już tego absurdu każdy chciałby zawrócić, bo kto wie, co mógłby zobaczyć dalej. Kolejna przykra niespodzianka, mówiąca sporo o czyjejś świadomości ekologicznej spotkać może, gdy wchodząc do lasu od ulicy Witosa, zatrzymamy się na moście i spojrzymy w dół. Okaże się wówczas, że, przed uporczywymi ulotkami nie uciekniemy nawet w tak zacisznym miejscu. Leżą ich tam setki, a jeśli ktoś chciałby zobaczyć, kto reklamuje się pod mostem, wystarczy zejść po schodkach w dół.
Funkcjonariusze Straży Miejskiej, w których obowiązku leży zwalczanie tego typu działań, najwidoczniej nie mają ochoty patrolować takich miejsc, choć pogoda wydaje się odpowiednia. Zapewne gdyby ktoś chciałby wyrzucić butelkę na ulicy w centrum miasta, powstrzymałaby go świadomość, że spotka się z wieloma krytycznymi spojrzeniami i wyrzuciłby ją trochę dalej do kosza na śmieci. Co jednak by było gdyby, tak jak w lesie najczęściej to bywa, do śmietnika miałby daleko, a nikogo obok niego nie było? Dbanie o nasze naturalne środowisko jest przecież naszym obowiązkiem, a nie przymusem, czy czymś nieistotnym. Kiedy jednak u niektórych rozsądek wygra z wygodą i ignorowaniem przyrody, czas pokaże.
/TD/