1 września minął rok, odkąd Michał Fita objął urząd dyrektora Miejskiego Ośrodka Kultury, Sportu i Rekreacji w Kuźni Raciborskiej. W tym czasie placówka wyraźnie zmieniła swoje oblicze. O szczegółach dowiesz się z poniższego wywiadu.
– Dokładnie rok temu objął Pan posadę dyrektora kuźniańskiego MOKSiR-u. Proszę powiedzieć, co w tym czasie udało się zrealizować (mam na myśli obiekt, w którym się właśnie znajdujemy)?
– Jeśli mówimy o budynku MOKSiR-u, to wyremontowaliśmy nieco salę widowiskową, pomalowaliśmy ściany, zawiesiliśmy nowe kotary, a także wykorzystaliśmy kieszeń przestrzeni scenicznej, gdzie znajduje teraz antresola. Dzięki temu zyskaliśmy kilka pomieszczeń, w których – mam nadzieję – powstaną w przyszłości pracownie bądź sale prób. Modernizację staramy się prowadzić systemem gospodarczym, dzieje się więc to powoli. Z poważniejszych spraw na uwagę zasługuje złożenie wniosku do Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska. Jeśli zostanie przyjęty, czeka nas termomodernizacja. Do półtorej miesiąca powinniśmy mieć montowany nowy piec, dzięki czemu w budynku będzie ciepło. Tak naprawdę, termomodernizacja to temat na oddzielną rozmowę. Nie jest tajemnicą, że cały obiekt wymaga bardzo gruntownego remontu. W planach (o co wnioskujemy), jest wykonanie nowej wentylacji, wymiana okien i drzwi… Generalnie – zmiana frontu budynku, aby nie był tak przeszklony. Gdy to dojdzie do skutku, zmieni się funkcjonalność niektórych pomieszczeń. W jednej z sal przechodnich (takim chałupniczym sposobem) udało się stworzyć pracownię tańca, gdzie już wiszą lustra na ścianach. Nie są to profesjonalne tafle lustrzane, bo – nim będzie można wejść z profesjonalnym wystrojem – to właśnie tam musi przejść ta "fala" termomodernizacji. Na razie zainstalowano system nagłośnieniowy, który póki co, pozwala prowadzić takie zajęcia. Nie ukrywam, że jest to trudne, bo budynek jest duży, a pomieszczeń na takie pracownie jest niewiele. Mimo to, dajemy radę.
– A jeśli chodzi o imprezy? W ciągu roku na scenie wystąpił m. in. zespół Behavior, Coward Pride, New Life’M. Była też muzyka chóralna, a nawet jazz. Czy tego rodzaju koncerty będą realizowane nadal? Czego można spodziewać się w najbliższych miesiącach?
– Nie ukrywam, że chciałbym wrócić do tematu Jana Ptaszyna Wróblewskiego. To trochę z poczucia obowiązku. Mimo, że koncert był zaplanowany, to – z wiadomych powodów – się nie odbył. Trudno byłoby się bawić się przy jazzie, kiedy połowa gminy znajdowała się pod wodą, w związku z czym, jesienią chcielibyśmy wrócić do tego tematu. Na scenie najchętniej preferowałbym muzykę akustyczną, która w tej sali sprawdza się idealnie. Na pewno będzie trochę jazzu, nie zabraknie muzyki młodzieżowej, a nawet klasycznej. Chciałbym jeszcze w tym roku zrealizować jakąś formę Chopina (mam już pomysł, ale na razie nie będę zdradzał). I to jest jedna rzecz, ale chcielibyśmy też mieć możliwość wystawienia tu kabaretu czy teatru. Nie jest to jednak proste, zważywszy na oświetlenie, jakim dysponujemy. W trakcie wydarzenia, nie ma możliwości ściemnienia czy dodania koloru. System oświetleniowy nie dość, że ma już swoje lata, to nie zawsze działa tak, jak powinien. W tej sytuacji zapraszanie kabaretów czy grup teatralnych mija się z celem. Pojawiają się co prawda pomysły na to, jak pozyskać pieniądze na remont, by scena, oświetlenie i nagłośnienie zmienić tak, aby była możliwość zaprezentowania tych form. Na pewno wydarzy się coś w kwestii chóralnej. W tym roku obchodzimy 65-lecie istnienia chóru im. Rogera w Rudach, z czego 30 lat funkcjonuje on we współpracy z MOKSiR-em. Ten akcent chcielibyśmy w pewien sposób podkreślić. Generalnie, pomysłów jest mnóstwo. Kontynuowana będzie z pewnością scena młodych.
– Nie wszystko jednak chyba szło tak łatwo. Z jakimi trudnościami musiał się Pan borykać w ciągu minionego roku?
– Podstawową bolączką były i są finanse. Jak tylko udało się znaleźć jakieś fundusze, to staraliśmy się coś wykonać. Z zaoszczędzonych pieniędzy udało się zakupić bele materiału, z których uszyto nowe kotary. I jestem wdzięczny niezmiernie pracownikom, którzy siedzieli tu godzinami i szyli. To wielkie zaangażowanie z ich strony, które bardzo doceniam i powiem, że jak się ma taką załogę, to tak naprawdę nie ma większych trudności. Jeśli jest ekipa, która staje na wysokości zadania, to nie ma możliwości, żeby niektórych problemów nie dało się obejść.
– Za sobą mamy festyn "Zakończenie Lata". Po raz pierwszy – w innej konwencji. Biesiadny namiot zastąpiła profesjonalna scena muzyczna, na której zagrały takie kapele, jak Folkoperacja czy Arka Noego. Czy tego rodzaju imprezy (w takiej konwencji) będą od teraz stałym elementem kuźniańskich festynów?
– Mam nadzieję, że tak. Uważam, że ta forma się sprawdziła. Na festyn przyszło mnóstwo ludzi i to nie tylko z samej Kuźni. Pojawili się ludzie z zewnątrz. Oczywiście, chciałbym rozwijać tę formę, ale wszystko zależy od tego, jakim budżetem będziemy dysponować w przyszłym roku. Nie wolno nam zapominać, że tego typu impreza ma nieco inny format finansowy. To była moja pierwsza taka impreza i chciałem, by było jak najlepiej. I tu znów wracamy do ludzi. W realizację festynu zaangażowana była cała ekipa MOKSiR-u (także ludzie, którzy na co dzień pracują w świetlicach wiejskich). Do tego doszła pełna mobilizacja lokalnych instytucji i przedsiębiorców, którzy nas wspierali: straży pożarnej, policji, nadleśnictwa, stowarzyszeń, a nieraz osób prywatnych. Gdyby nie ich pomoc, festyn z pewnością wyglądałby inaczej. Dzięki dyrektorowi ZSOiT Kazimierzowi Szczepanikowi, mieliśmy udostępnioną halę, na której stanęły place zabaw dla dzieci, co – w tych warunkach pogodowych – było rozwiązaniem idealnym: po pierwsze – było sucho w środku, po drugie – ciepło, po trzecie – nie było tam komarów, w związku z czym, dzieci mogły naprawdę świetnie się bawić.
– Organizacja warsztatów, koncertów, festynów sprawiły, że dał się Pan poznać tutejszej społeczności nie tylko jako dyrektor placówki kulturalnej, ale również jako muzyk (M. Fita występuje w takich zespołach jak "Przecinek" i "Funk4Fun" – przyp. red.). Na temat Pańskiej działalności słychać coraz więcej pozytywnych opinii. Mieszkańcy mówią, że nareszcie znalazła się odpowiednia osoba na odpowiednim stanowisku. Jak by Pan to skomentował?
– Chyba tylko jednym słowem: bardzo dziękuję. To bardzo miłe usłyszeć takie słowa. Cieszę się, że jestem w Kuźni. Tutaj mam pełną swobodę działania i to jest niezwykłe. Nie ukrywam też, że cały czas uczę się tej roli. To nie jest tak, że jestem właściwą osobą na właściwym miejscu, bo urodziłem się panem dyrektorem. Tego też trzeba się nauczyć, co z każdym dniem czynię. Dziękuję w tej chwili za zaufanie tym wszystkim, którzy w pewien sposób przyczynili się do tego, że tu jestem. Dziękuję za te ciepłe słowa, które słyszę, ale jednocześnie po raz kolejny podkreślę, że te powinny być też skierowane nie tylko do mnie, ale do całej załogi MOKSiR.
– W poprzednim wywiadzie sporo mówił Pan o wnioskach i projektach europejskich, skąd można byłoby pozyskać fundusze na realizację wielu przedsięwzięć. Co w tym kierunku udało się zrobić?
– Złożyliśmy kilka wniosków, tzw. miękkich. Te jednak, mimo że zostały pozytywnie zaopiniowane, nie otrzymały dofinansowania. Ogromne nadzieje wiążemy teraz ze wspomnianym wnioskiem do WFOŚ. Termomodernizacja została w nim rozłożona na 3 lata: w pierwszym etapie ma zostać zmodernizowana kotłownia i zakupiony piec; drugi etap, to wymiana okien, założenie nowej wentylacji, instalacja CO, a także nowe pokrycie dachu; ostatnim – trzecim etapem – będzie "opakowanie" styropianem całego budynku. Wkrótce będziemy też składać niewielki wniosek do marszałka województwa śląskiego. Może się uda. Podkreślę jeszcze raz: my tylko składamy wnioski, które formalnie oceniane są wysoko, ale jak widać poprawność formalna to nie wszystko.
– Dużo mówił Pan też o promocji. Jednym z jej elementów była nowa szata graficzna stron internetowych – MOKSiR-u oraz kolejki wąskotorowej. Proszę powiedzieć, co na szczeblu promocji udało się zrealizować i, czy zmiana internetowych witryn spowodowała wzrost zainteresowania tymi obiektami?
– Przede wszystkim udało się utrzymać pozytywny kontakt z lokalnymi mediami (prasa, radio, portale internetowe). To sprawia, że Kuźnia Raciborska nie jest marginalizowana i naprawdę w tych mediach istnieje. Drukujemy też duże, kolorowe plakaty, które są widoczne nie tylko w naszej gminie, ale i poza nią. Kiedyś powiedziałem, że najlepszą formą promocji jest wzorowa działalność; że im lepiej będę działał, tym lepiej będzie to funkcjonować. Stworzyliśmy listy mailingowe. Ta słynna biała kartka, przy wyjściu z sali widowiskowej, na której można było wpisać swojego maila sprawiła, że udało się wypracować – może jeszcze nieliczną – ale 30-40-osobową grupę, która pojawia się na każdej imprezie. Jeśli chodzi o zainteresowanie kolejką wąskotorową, myślę, że tu znów kłania się rola mediów. Bo to nie jest kwestia samej strony internetowej, ale również prasy. A, że na kolejce coś się ciągle dzieje, to ona co jakiś czas w tych mediach się pojawia. I to jest jakby odpowiedź na to pytanie, że poprzez dobrą współpracę z mediami promujemy i MOKSiR, i kolejkę, dzięki czemu zwiększamy solidnie uczestnictwo na obu tych obiektach.
– MOKSiR, to nie tylko kultura i rekreacja, ale również sport. Czy na tej ostatniej płaszczyźnie planuje Pan jakąś działalność?
– Sport nigdy nie był moją najmocniejszą stroną, ale po głowie chodzą mi pomysły na uruchomienie takiego Centrum Aktywności Fizycznej. Wymagałoby ono oczywiście odpowiedniego miejsca. Wizja jest; potrzebne tylko odpowiednie miejsce i pieniądze, ale przede wszystkim miejsce. Najlepiej takie, gdzie nie byłoby problemu z instalacją sanitariatów, kabin prysznicowych i całego zaplecza potrzebnego do tego, by zajęcia odbywały się w komfortowych warunkach. Na razie nie chcę mówić za wiele, bo nie wiadomo, czy w ogóle temat dojdzie do skutku, ale zdradzę, że jestem już po rozmowach z osobami, które miałby zostać zaangażowane w prowadzenie bardzo atrakcyjnych zajęć w ramach CAF-u.
– A czy można spodziewać się kontynuacji takich przedsięwzięć, jak warsztaty fotograficzne, czy spotkania z ciekawymi ludźmi?
– Z pewnością. Od października ruszamy z pokazami slajdowymi. Pojawi się więc coś z północnych zakątków świata (Alaska, a może Grenlandia). Będziemy starali się realizować warsztaty malarskie, muzyczne czy fotograficzne. Z pewnością będziemy dążyć o pozyskanie dla MOKSiR-u nowej generacji aparatury do odtwarzania filmów. Kino idzie w przyszłość i w tej chwili nośniki cyfrowe są już rzeczą dominującą, wobec czego, jeżeli będziemy coś kupować, to będzie to z pewnością sprzęt cyfrowy ze zwijanym ekranem, podwieszanym cyfrowym projektorem i dobrym systemem nagłośnieniowym. Nie mówię tu o jakimś kinie niezależnym, by codziennie był tu seans. Chodzi o to, by chociaż raz w tygodniu miał miejsce tu jakiś seans. By było coś, co dla ludzi stanie się atrakcyjne.
/Wywiad autoryzowany/
Rozmawiał: BaK
Ten portal nie ma prawa istnieć. Same „przedruki” z innych raciborskich mediów. Weźcie się panowie i panie opamiętajcie, i zmieńcie tematykę „portalu” na jakąś inną (proponuję XXX) wtedy będziecie mieli więcej odsłon, bo to co teraz sobą prezentujecie to żal.pl. Od kiedy portal jak i forum są w fazie beta? Długo jeszcze w tej fazie będą? No chyba, że coś zmiana loga kosztuje, a pewne osoby jak wiadomo mają coś w kieszeni. Jadowite to i obślizgłe (dla niekumatych – wąż).
niezadowolony marudo, nie właź tu skoro nie masz na to ochoty. kochany, życie na ma polegać na zmuszaniu sie do czegos. ma byc przyjemnością, wiec bierz tyleczek w troki i spadaj.