Katowicka Gazeta Wyborcza pisze o seksaferze w Komendzie Powiatowej Policji w Raciborzu. Oficer policji miał podglądać funkcjonariuszki w szatni, dotykać oraz pisać SMS-y z seksualnymi propozycjami.
– Groził, że jak nie ulegnę, to zniszczy mi karierę – mówi jedna z pokrzywdzonych. Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura.
– Przesłuchujemy policjantki z komendy w Raciborzu i na razie status pokrzywdzonej nadaliśmy jednej z nich. Ze względu na to, że sprawa dotyczy kwestii niezwykle intymnych, nie możemy ujawniać żadnych szczegółów – powiedział Gazecie Wyborczej prokurator Paweł Sikora, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej Gliwice Zachód. Dodał tylko, że postępowanie jest prowadzone pod kątem nadużycia zależności służbowej i doprowadzenia do molestowania seksualnego; na razie jeszcze nikomu nie przedstawiono zarzutów.
Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez przełożonego złożyła jedna z policjantek pionu prewencji w Raciborzu. Według "Nowin Raciborskich", które we wtorek, 16.08. opisały sprawę, do molestowania miało dochodzić nie tylko w budynku komendy, lecz także podczas patroli. Pokrzywdzone mogą być nie tylko funkcjonariuszki, lecz także cywilne pracownice komendy. Udało się nam porozmawiać z przesłuchaną w sprawie policjantką.
Twierdzi, że przez ostatnie dwa lata jej przełożony najpierw komplementował jej urodę, a potem zaczął wchodzić do szatni, kiedy się przebierała. Miał wtedy mówić, że świetnie wygląda w stringach. Próbował ją też dotykać i ocierać się o nią. – Zdarzało się, że w takich sytuacjach obnażał się i mówił, że jest gotowy na seks – przyznała Gazecie Wyborczej policjantka. Cały czas dostawała też SMS-y z seksualnymi propozycjami. Oficer miał ją też śledzić, kiedy poszła na zakupy, i podglądać w przebieralni. – Potem napisał mi, że przymierzyłam ładną bluzeczkę, ale bez biustonosza wyglądałabym o wiele lepiej – relacjonuje policjantka. – Kiedy przyjmowałam się do policji, nie myślałam, że w instytucji, która ma stać na straży prawa, spotkają mnie takie rzeczy.
Oficer miał jej grozić, że jeśli nie ulegnie jego namowom, to zniszczy jej karierę zawodową. – Jeszcze nigdy nie znajdowałam się pod taką presją. Im głośniej mówiłam "nie", tym gorsze były jego propozycje – mówi policjantka. Nie wie, co będzie z jej dalszą pracą w policji, bo w komendzie wszyscy plotkują już o seksaferze(…).
oprac./ab/
Czytaj całość artykułu w Gazecie Wyborczej Katowice z dn.17.08.2011