– Czy to prawda, że jak szpitalowi skończy się kontrakt, za leczenie pacjent zapłaci z własnej kieszeni – dopytywał się podczas posiedzenia komisji zdrowia Piotr Scholz, którego niepokoją medialne doniesienia o takich planach rządu.
Radny, wykorzystując obecność na spotkaniu komisji dyrektora szpitala, postanowił informacji zasięgnąć od najlepiej poinformowanego. Wcześniej doszły go słuchy, że Ministerstwo Zdrowia pracuje nad ustawą umożliwiającą komercjalizację usług medycznych w przypadku, gdy dana lecznica wyczerpie limit opłacony przez NFZ.
Dyrektor Rudnik przyznał, iż nie słyszał wcześniej o sprawie. Uspokoił jednak radnego, że w myśl obowiązującego prawa, nie ma takiej możliwości. Jego opinię poparli wicestarosta Andrzej Chroboczek i szefujący komisji Marceli Klimanek, z zawodu lekarz.
Scholz nie wydawał się do końca przekonany. Odszukał w internecie stosowny artykuł. "Publiczne szpitale będą mogły pobierać od pacjentów opłaty nawet, jeśli mają podpisany kontrakt z NFZ. Taki efekt może przynieść najnowszy projekt zmian w ustawie o działalności leczniczej przygotowany przez Ministerstwo Zdrowia. Zakłada on, że publiczne szpitale i przychodnie mogą pobierać opłaty za usługi, na które mają podpisany kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia, jeśli wyczerpały limit darmowych przyjęć" – odczytał notkę z serwisu Rzeczpospolitej. – Nie ma takiej możliwości – skwitował zdecydowanie Klimanek.
/ps/
czytaj także: "Zwalniać ani zatrudniać już nie będziemy"
Umiarkowany optymizm w finansach szpitala
Przecież Tusk ze swoją zgrają do tego właśnie dąży. Powoli obcinają kontrakty, wykańczają szpitale, żeby zadłużone przekształcały się w spółki prawa handlowego. Oficjalnie zaprzeczają, ale robią wszystko byle tylko sprywatyzować publiczną służbę zdrowia. To tylko kwestia czasu, za kilka lat wspomnicie moje słowa.
No nie mogę, co za bzdury… Poczytaj w necie jak funkcjonują funkcjonują te placówki, a dopiero wtedy zabieraj głos w temacie, który Cię przerasta komuszku… Prywatne ZAWSZE będzie lepsze od państwowego!