Z księdzem Piotrem Kamieniakiem, opiekunem świetlicy środowiskowej „Caritas” rozmawia Janina Frączek
Od początku roku szkolnego nową placówką na kapłańskim szlaku jest parafia Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Może powie ksiądz coś o sobie?
Pochodzę z Gorzowa Śląskiego, z pięknej miejscowości położonej 143 km na północ od Raciborza. Po ukończeniu technikum mechanizacji rolnictwa, wstąpiłem do seminarium. Jestem od dziesięciu lat księdzem katolickim. Od kilku miesięcy wikarym raciborskiej fary.
Jest ksiądz opiekunem świetlicy przyparafialnej Caritas. Co skłoniło księdza do podjęcia się tego zadania?
Po przyjściu na parafię, jak każdemu wikaremu, zostały przydzielone mi obowiązki. Ksiądz proboszcz Ginter Kurowski skierował mnie między innymi do opieki duchowej nad świetlicą Caritas. Mój przełożony podkreślił, że powierza mi bardzo ważne zdanie, które jest szczególnie bliskie Jego sercu. Rozumiem, dlaczego ta praca jest tak ważna. Dzisiaj w wychowaniu ucieka się od wartości chrześcijańskich. Niesie to za sobą odchodzenie od tradycji. Dzieci są kapitalnymi obserwatorami. Do nich przemawiają nasze czyny. Pracujemy na różnych polach: zajęcia, kościół, świetlica, szkoła. Dzieci obserwują świat dorosłych, próbują się w nim znaleźć. Potrzebują autorytetów. W tej naszej wspólnocie je znajdują i to jest najważniejsze.
Co księdzu daje praca z dziećmi?
Radość, radość, radość. Dzieci są bardzo otwarte na wszystko. Mają wielkie talenty. Tutaj pomagamy im je odkrywać. Jest czas na naukę, na zabawę, na posiłek. Jak każdy, dzieci mają swoje przywary, ale któż ich nie ma. Niestety nie często mam możliwość uczestniczyć w spotkaniach. Ale spotykam się
z dzieciakami nie tylko w świetlicy, ale i w szkole, w kościele. Ten kontakt jest ważny dla nich, ale też dla mnie.
Jakie zadnie ksiądz ma spełniać w świetlicy Caritas?
Tu trudno mówić o zadaniu. Posłano mnie, więc jestem. Ale przede wszystkim staram się kontynuować pracę moich poprzedników. Na ile potrafię jestem dla tych dzieci. Staram się też współpracować z wychowawcami. Sami opiekunowie podkreślają potrzebę formacji. Praca dla drugiego człowieka to radość, ale też to dawanie siebie. Wychowujemy się wzajemnie – dzieci, opiekunowie, ja. Formacja duchowa potrzebna jest nam wszystkim, po pierwsze, aby wzajemnie się wspierać, po drugie, aby były owoce tej służby.
Jakie są owoce tej służby?
Miłość zawsze owocuje. Jestem tu krótko. Mój proboszcz jest z wychowankami 15 lat, są owoce, powiem nawet cuda. Bo tak nazywam wydarzenie kiedy ktoś z góry przegrany staje się Wielkim człowiekiem.
Obserwuję wychowawców i zarazem ich podziwiam. Kiedy na mszy świętej opłatkowej widzę zaangażowanie dzieci, przyglądam się jak opiekunowie dzieci podprowadzają je do Jezusa. Uświadamiam sobie, że wychowawcy mniej mówią o Panu Bogu. Przemawiają więcej do nich czynami.
Czym jest dla księdza opłatek?
Odczuwam to jako miłość, radość, życzliwość. Przełamanie opłatkiem, które nie ma w sobie tej życzliwości, jest suche. Zwyczaj łamania się opłatkiem jest piękny, ale musi iść dalej. Ma się stać wynikiem jedności zewnętrznej i wewnętrznej. Jeżeli tak nie jest dzieci to szybko wychwycą.
Na wigilii nie bywa ksiądz
w domu od kilkunastu lat. Czy jest jakaś tęsknota za domem?
Zawsze tęsknimy do najbliższych. Tak jest też w moim przypadku. Ale przyznam się, że ta wigilia w domu na mnie czeka. Przeżywam ją w domu później. Zawsze mama coś dla mnie zostawia.
Co ksiądz lubi?
Barszcz i pierogi z grzybami.
Jak wygląda wigilia we wspólnocie kapłańskiej?
Tak jak w każdym domu, tym Ojcem jest proboszcz. I nie brakuje chętnych do czytania Słowa Bożego. Staramy się stworzyć taką atmosferę.
Wigilia, o której się nie da zapomnieć?
Pamiętam jak brat przyjechał niespodziewanie z wojska. Był w marynarce wojennej. Wszedł w trakcie kolacji. Wtedy to puste miejsce zostało zapełnione.
Jeden z księży raciborskich przeszedł w stroju świeckim w wigilię po mieszkaniach, chcąc zająć puste miejsce przy stole. Nigdzie nie został przyjęty…
Daje to wiele do myślenia. Dzisiaj wielu z nas miałoby z tym problem. To się wiąże ze stylem życia. Nie chcę tego oceniać negatywnie. Ale też musimy zadać sobie pytanie czy chodzi o Boże Narodzenie czy o dni wolne od pracy?
Czy w Raciborzu znalazłoby się dzisiaj miejsce dla Świętej Rodziny, która szukałaby tu schronienia?
Wierzę w człowieka i wierzę, że tak. Kiedyś widziałem w gazecie zdjęcie jak ludzie biegają za zakupami, a Święta Rodzina stoi z osiołkiem niezauważona. Czasem nie zauważamy tego co blisko. Ja każdego dnia spotykam dobrych ludzi.
Co ksiądz robi w wolnym czasie?
Lubię uprawiać sport, szczególnie siatkówkę.
Co powiedziałby ksiądz ludziom?
Niebo żyje obok nas. Droga do nieba prowadzi przez brata, z którym czasem się pokłócę, przez żonę, która zwraca uwa-
gę, przez męża, który czasem o czymś zapomni, przez dzieci, które są nieposłuszne, przez drugiego człowieka.
Dziękuję za rozmowę.
/zaczerpnięto z: "OBLICZA Ziemi Raciborskiej/